Alpy Julijskie, jezioro Bled i Blejski Otok - wizytówka Słowenii
LEGENDY ZNAD ALPEJSKIEGO JEZIORA
Oto Bled – jedna z najpiękniejszych,
górskich miejscowości turystyczno – wypoczynkowych w Słowenii,
małym kraju Eurostadtu położonym między Alpami i Adriatykiem.
Bled, który prawami miejskimi cieszy
się dopiero od 1960r rozrastał się na brzegu jeziora także o
nazwie Bled, w którego wodach, jak w zwierciadle przeglądają się
domy i pensjonaty w ogrodach.
Hotel w Bled
Willa nad jeziorem Bled
Wokół zaś Alpy Julijskie - góry
porośnięte lasami, o skalistych grzbietach, gdzie w żlebach późną
wiosną wciąż jeszcze bieleje śnieg.
Jezioro Bled u stóp Alp Julijskich
Na jeziorze wysepka - Blejski Otok, na
której wśród drzew skrył się stary kościół pielgrzymkowy,
poświęcony Matce Bożej Wspomożycielce, a przy schodach wiodących
od przystani do świątyni cumują łodzie.
Blejski Otok z kościołem pielgrzymkowym
Nad jeziorem, wyspą i miastem dominuje
tysiącletni zamek, Blejski grad, zbudowany na wapiennych skałach,
opadających urwiskiem do jeziora, sędziwy, obronny, imponujący…
Blejski zamek; u jego stóp - miasto Bled
Wyszłam spośród sosen i usiadłam u
stóp Złotoroga – figury kozła ze złotym rogiem. Zanurzyłam
stopy w czystej, przyjemnie kojącej wodzie.
Według legendy Złotoróg
krąży po okolicznych górach w pochmurne dni i jeśli spotkasz go,
wędrowcze, na swym szlaku – przyniesie Ci szczęście.
Odpoczywałam w wonnej ciszy, w ciepłym
słońcu wyglądającym spoza chmur.
Jezioro Bled... turkusowe, o ciepłej,
zachęcającej do kąpieli, wodzie.
Tajemniczy Złotoróg nad jeziorem
Wśród ciszy wesoło zabrzmiał śmiech
dwójki maluchów baraszkujących z mamą w tej lśniącej wodzie i
szmer rozmów osób fotografujących się z niezwykłym zwierzęciem
- Złotorogiem.
I znów cisza... skłaniająca do
refleksji...
Ludowe podanie głosi, że dawno, dawno
temu, w tutejszej pokrytej zielonymi łąkami dolinie wznosił się
pagórek, na nim zaś czuwała zawsze otwarta, mała kaplica
poświęcona Matce Bożej. Wokół niej pasły się stada owiec
należące do tubylców i nieraz zdarzało się, że do kaplicy
trafiało jakieś zwierzę.
W ludziach nie budziło to jednak żadnego
zainteresowania choć było niestosowne. Były ostrzeżenia, aby to
miejsce ogrodzić lecz nie poruszały one ludzkiej obojętności
wobec sanktuarium. Wreszcie cierpliwość boska się wyczerpała.
Z
gór spłynęły masy wód i zatopiły pastwiska; tylko pagórek z
kaplicą otoczoną opieką Bożą ocalał z tego „potopu” i
istnieje do dziś jako wysepka na jeziorze, pięknie wkomponowana w
górską, alpejską scenerię.
Wyspa na jeziorze z kościołem pielgrzymkowym
A co na to nauka?
Jest faktem, że archeolodzy znaleźli
na wyspie pozostałości świątyni z czasów pogańskich poświęconej
bogini płodności i urodzajów, Żivy.
Na jej ruinach wzniesiono
chrześcijańską - romańską, a potem gotycką kaplicę.
Jezioro Bled jest jeziorem
polodowcowym, a więc geologicznie młodym.
Istniejące tu nieckowate
zagłębienie tektoniczne pozostałe po ruchach górotwórczych w tym
rejonie Alp, pod koniec ostatniego zlodowacenia alpejskiego
wypełniało się wodą z topnienia wielkiego Lodowca Bohinijskiego,
co mogło się dziać już za pamięci ludzkiej. Akwen jest dodatkowo
zasilany wodą z podziemnych, termalnych źródeł, które sprawiają,
że w ciągu lata jego wody osiągają temperaturę +26st C. Jezioro
Blejskie jest najcieplejszym zbiornikiem wodnym w Alpach, klimat jego
okolic jest łagodny; przypisuje się mu własności lecznicze znane
już w XVIIw.
Opuściłam miejsce wypoczynku i
podążyłam do przystani, skąd z grupą turystów wygodną,
zadaszoną łodzią zwaną „pletna” wyruszyłam w „spacerowy”
rejs na Blejski Otok. Pletna płynęła poruszana siłą mięśni
wioślarza przez lśniącą w słońcu taflę jeziora. Rozglądając
się wokół szukałam obiektów do fotografowania. Spoglądałam na
brzegi z drzemiącymi wśród bujnej zieleni willami – wśród nich
jest willa Karadżordżjewiczów – dynastii panującej w
przedwojennej Jugosławii oraz inna, należąca do J.B.Tito, na wieże
kościelne wśród zabudowy miejskiej, na grzbiety górskie okalające
jezioro o skalistych graniach wciąż fantastycznie rzeźbionych
przez erozję, wapienne urwisko, którego wierzchołek zdobił
Blejski grad z dachami i hełmami wież w kolorze „ceglastym,”
wreszcie na coraz bliższy Blejski Otok z setką kamiennych schodów.
Trzeba pokonać 99 stopni, by dojść do drogi do kościoła
Dowcipny przewoźnik poinformował nas,
że schodów jest 99, że ostatnio jest moda na odprawianie ceremonii
ślubnej w pielgrzymkowym kościele na wyspie; ale - zgodnie z
tutejszym zwyczajem pan młody w ramionach musi zanieść po schodach
do świątyni to swoje „szczęście”!I tu zauważyłam, jak
niektórym, zamierzającym wstąpić w święty związek małżeński
w tym niezwykłym miejscu zadrżały kolana, zaś paru innych - już
„męczenników”małżeństwa cichutko odetchnęło z ulgą.
A
obok „naszej”, zwykłej pletny była przycumowana właśnie taka „ślubna”,
bogato przybrana białymi kwiatami. Podróż do ślubu w bajkowej
scenerii, przez „jezioro lśniących wód” w ukwieconej łodzi to
jednak jest coś!
Strojną pletną do ślubu
Step by step wspinałam się, aż
stanęłam na szczycie schodów.
Dalej droga wiodła wśród
pachnących krzewów różanych, obok posągu św. Marii Magdaleny do
romańsko-gotyckiego kościoła pw. NMP Wspomożycielki, z wysoką
wieżą.
Kamienna św. Maria Magdalena
Kościół pw NMP Wspomożycielki
Widok spod kościoła
Weszłam do niewielkiej świątyni o
eleganckim, barokowym wystroju, z wspaniałym, pozłocistym ołtarzem
głównym. Ten kościół jest celem licznych pielgrzymek.
Barokowy wystrój świątyni
Ołtarz główny kościoła
Zauważyłam zwisającą z wysoka grubą
linę i kolejkę turystów do uderzenia w dzwon przy jej pomocy.
Postąpiłam zgodnie z obowiązującą odwiedzających starą
tradycją, tzn pomodliłam się do Matki Boskiej Wspomożycielki,
sformułowałam w zaciszu serca życzenia i marzenia, które
pragnęłam, by się spełniły, stanęłam w kolejce pokornie
czekając na moment, kiedy wezmę w dłonie i ze wszystkich sił
pociągnę linę. Wreszcie uczyniłam to! Dzwon Życzeń zadzwonił
mocno, głośno, a głos jego odbijając się od zwierciadła wód,
ścian lasów i gór niósł się poprzez przestworza ku niebu
składając moją petycję – ciche, ludzkie marzenia u stóp
Boskiego Tronu...
Uruchomienie Dzwonu Życzeń
A skąd się wzięła tradycja tego świętego
miejsca opowiada stara legenda.
Ok. 1500r zamkiem i dobrami Bled
zarządzał niejaki Hartman Kreigh, człowiek bardzo podejrzliwy i
surowy dla mieszkańców dóbr i swoich bliskich.
Trudno było ludziom pogodzić się z
takim rządcą. Upływały lata pełne ciężkiej pracy, skarg i
utyskiwań na Kreigha, który pewnego dnia...zaginął, zniknął,
„zapadł się pod ziemię”... Powodów tego tajemniczego
zdarzenia nagromadziło się wiele; mówiono o zemście ze strony
pokrzywdzonych, a nawet o samosądzie. Nikt nigdy prawdy nie poznał;
pozostał fakt, że pana nie było...
Pozostała jego małżonka, wdowa
Poliksenia, która także rządziła majątkiem twardą ręką ale
była bardzo, bardzo smutna.
Pewnego dnia zabrała z zamkowego
skarbca nagromadzone przez lata złoto i srebro i kazała za nie
odlać dzwon do kościoła na Blejskim jeziorze.
Słudzy spełnili rozkaz pani; jednak
kiedy wieźli dzwon, na jeziorze rozszalała się burza i fale
zatopiły łódź, wiozących i cenny ładunek.
Dzwon pogrążył się
w odmętach i na zawsze ugrzązł na dnie. Do dziś, podczas nocnych
burz na jeziorze, z jego głębin słychać głos dzwonu...
Po tym
wypadku Poliksenia wprost tonęła w smutku i łzach, aż pewnego
dnia opuściła zamek i podążyła do Rzymu, gdzie wstąpiła do
klasztoru.
Ale i tu smutek jej nie opuścił.
Znalazł się jednak
ktoś, kto ją rozpoznał i opowiedział papieżowi historię życia
zamożnej choć nieszczęśliwej fundatorki zatopionego dzwonu.
Papież wysłuchał opowieści i tknięty współczuciem dla
Poliksenii kazał odlać taki sam dzwon i posłał go do kościoła
na Blejski Otok, gdzie służy wiernym do dziś.
Taką treść przekazuje miejscowe
podanie, zaś prawdą jest, że dzwon do kościoła pw Matki Bożej
Wspomożycielki został ufundowany przez bogatą kobietę w 1543r.
Odbywając pielgrzymkę do tego
świętego miejsca trzeba uderzyć w dzwon, a spełnią się
marzenia; trzeba też wspiąć się na wieżę, by obejrzeć z bliska
ów Dzwon Życzeń, posłuchać jego głosu i podziwiać baśniową
scenerię Alp i doliny Blejskiego jeziora.
Mojej pielgrzymce towarzyszyły w tym
miejscu i momencie promienie zachodzącego słońca.
Relaks wśród róż na Blejskim Otoku
Jeszcze parę chwil wśród młodej
zieleni i kwitnących krzewów różanych, spośród których lśniła
woda pięknego jeziora, jeszcze jedno spojrzenie na imponujące
otoczenie i już schodziłam po schodach do oczekującej pletny.
Jezioro lśniących wód
Znów
podziwiałam widoki tym razem kierując wzrok na Blejski grad na
urwisku i jego fantastyczne tło.
Blejski grad - najstarszy zamek w Słowenii
Powrotny rejs był tak przyjemny, ze
wprost nie chciało się wysiadać z łodzi. Cóż!... koniec bajki
wśród blasków i plusków - westchnień cichej, ciepłej wody i oto
już siedziałam w autokarze.
Kilkanaście minut jazdy i opuściłam
niewielki, ukryty w zieleni parking.
Do bramy zamku zawiodła mnie droga pod
górę, krótka lecz stroma.
Potężne mury zamku na wzgórzu
Masywne, romańskie mury okalały
zamkowe dziedzińce, a od strony drogi i miasta zamkowe wzgórze
niegdyś oddzielała fosa.
Późnowiosennym wieczorem znalazłam
się w najstarszym zamku Słowenii pamiętającym czasy króla
Henryka II z Bawarii, który panował współcześnie z naszym
Bolesławem Chrobrym. Henryk II oddał Blejski Grad w posiadanie
Kościołowi – znana jest data tej darowizny.
W owych czasach
romańska wieża z pomieszczeniami mieszkalnymi otoczona murem
wznosiła się 130 m ponad lustrem wody, na pięknie wyrzeźbionych
przez Naturę biało-szarych, wapiennych skałach.
Zamek w ciągu
wieków był wielokrotnie przebudowywany i wyposażany stosownie do
czasów i potrzeb jego właścicieli.
Przez bramę w murach na dziedziniec i tarasy widokowe
Dziś są tu dwa tarasy połączone
schodami. Przy dolnym, jak niegdyś – budynki gospodarcze gotycko –
barokowe, zaś w nich są pomieszczenia hotelowe i restauracja;
znużeni całodziennym zwiedzaniem mogą tu poratować się kawą czy
lampką wina.
Zabytkowa zabudowa
Na górnym tarasie zwiedziłam kaplicę
z XVIw i pomieszczenia muzealne – najważniejsze obiekty zamku.
Kaplica pw św. Albina i św. Ignacego (XVIw)
Ołtarz kaplicy
Chór
Malowidła na stropie kaplicy
W
kilku salach oglądałam eksponaty ukazujące najstarszą historię
okolic jeziora Bled sięgającą epoki brązu, kolekcję zbroji i
uzbrojenia, ubiorów, biżuterii, zabawek dziecięcych i monet,
wyposażenie wnętrz mieszkalnych pochodzące z wykopalisk
archeologicznych, a także pozyskane od prywatnych dawców –
mieszkańców regionu.
Zbiory muzeum regionalnego
Nie zainteresowała mnie ani „winiarnia
mnicha”, ani drukarnia, ani kawiarnia czy sklepik z pamiątkami; za
to chłonęłam przepiękne widoki z zamkowego tarasu na górskie
olbrzymy Alp Julijskich, miasto w dolinie z zapalającymi się
światłami, ciemną zieleń lasów pełnych tajemnic i magiczne
jezioro Bled z wysepką i kościołem – wizytówką Słowenii.
Ewa Utracka
Widoki z górnego tarasu Blejskiego zamku
Widok z tarasu zamku na kurort Bled
Widok z zamku w wiosenny wieczór
fot. Ewa Utracka