sobota, 22 maja 2021

 MIASTA  RUMUNII; SIEDMIOGRÓD



SIGHISOARA – MIASTO Z BAJKI

Był wrześniowy, promienny poranek, gdy na tle błękitu nieba zobaczyłam średniowieczny, otoczony masywnym murem wraz z zabudowaniami
zamek "chłopski,"Rupea, wzniesiony przez ludność dla obrony życia
i mienia przed najeźdźcą. Takie obiekty obronne, jak zamki chłopskie, obwarowane wsie i kościoły często spotyka się na terenie dzisiejszej Rumunii. Po krótkiej chwili słuchałam idąc uliczką utworzoną przez kolorowe domy i sklepiki, słów pilota na temat miasta Sighisoara, w którym się znalazłam. Podobało mi się to małe miasto. Ciekawe domy, niekiedy stylowe, ozdobione motywami roślinnymi, geometrycznymi, "amorkami" wyrzeźbionymi w kamieniu, o nierażących kolorem elewacjach, obramowanych ozdobnie oknach, sprawiały sympatyczne wrażenie. Koszmarny natomiast był widok parkujących lub przepychających się samochodów na placach.

Po wysłuchaniu informacji na temat historii i zabytków Sighisoary poszłam z Dolnego Miasta ulicą wiodącą pod górę ku Cytadeli, kierując się w stronę ogromnej, masywnej wieży zegarowej.

Dałam się ponieść rzece różnojęzycznego tłumu turystów, a także - samochodów, pośród starych domów, kawiarenek, schodków nie bardzo wiadomo dokąd prowadzących, ganków, wież wznoszących się z jakichś dachów, a tak w ogóle nie wiadomo skąd, na punkt widokowy. Cały czas kierowałam się widokiem wielkiej wieży z zegarem i ciekawym hełmem.

Wreszcie ulica stała się dość wąska; zamiast smażyć się na słońcu weszłam pod bardzo stare, drewniane zadaszenie, nawet ze stopniami i oto znalazłam się przed bramą miejską, u stóp z daleka widocznej wieży.

Wieża była potężna, wysoka, okolona gankiem widokowym, wyposażona w zegar i figury mężczyzn i kobiet, wystrojonych i wyposażonych w broń i inne przedmioty. Ponadto towarzyszyły jej cztery małe wieżyczki tworząc piękną architektonicznie kompozycję. Przeszłam wśród grubych, chyba na dobrych parę metrów, murów, i znalazłam się w średniowiecznej Cytadeli, Mieście Górnym lub, jak kto woli – na Starówce. Przypomniałam sobie, że ta wieża mieści w sobie dziś Muzeum Historyczne Sighisoary i Salę Tortur, że ma 64m wysokości, że wzniesiono ją w XIVw., a brama w niej była główną bramą do twierdzy i, że do połowy XVw. mieściła się w niej siedziba miejskiego ratusza, a wygląd obecny uzyskała dopiero w połowie XVIw. (1556r). 

Zegar wmontowano w nią w początku XVIIw i otoczono wspomnianymi figurami i wieżyczkami. Wspaniała budowla jest powszechnie uważana za symbol tego miasta; poza tym jest punktem orientacyjnym i widokowym.

 Ale nie miałam wielkiej ochoty wspinać się na ganek. Zadowoliłam się zwykłym punktem, skąd równie dobrze można było fotografować okolicę miasta i co jeszcze się chciało. Zanurzyłam się w labirynt uliczek, gdzie zawsze znalazło się coś ciekawego do fotografowania. 

Po krótkiej wędrówce stanęłam przed dostojnym, strojnym w herby i flagi budynkiem obecnego ratusza i pomnikiem Vlada Tepesza III, hospodara wołoskiego. Ten dzielny wojownik przed wiekami bronił niepodległości swego księstwa (Hospodarstwa Wołoskiego) prowadząc zawzięte walki z Turkami. XIXw. nazwał go hrabią Drakulą, stworzył z niego demona, by zabić nudę bogatych "pustaków". Widocznie już wtedy była moda na horrory.

Poszłam dalej, by skłonić się, przeżegnać i obejrzeć niewielki kościół katolicki wzniesiony w 1894r. Znalazłam odrobinę cienia idąc w stronę baszty w murach z zadaszonym gankiem i schodkami. To była Baszta Szewców, która stanowiła zakończenie ulicy, obecnie tonącej w słońcu, przy której mieszkali szewcy – konserwujący swoją basztę i przyległy do niej odcinek murów obronnych miasta. 

Tu należy się informacja, że Sighisoarę wznieśli Sasi przybyli z terytorium Niemiec, a byli to głównie rzemieślnicy, kupcy, wędrowni wojacy, chłopi osadzani tu przez królów węgierskich w celu obrony przed najeźdźcą. Oprócz Sasów mogli się znaleźć tu również Seklerzy, lud doskonale zorganizowany i pracowity, mieszkający także na terenach Transylwanii.

 Do XVIw. rozwijały się tu różne specjalności rzemiosła, a było ich 15, i to właśnie rzemieślnicy zbudowali w ciągu XIII i XIVw. obronne mury miejskie oraz baszty; wywiercili także kilka głębokich studzien na wypadek oblężenia. Zaglądając w uliczki doszłam do obszernego placu z pięknymi kamienicami i domami mieszczańskimi, gdzie ujrzałam z daleka kłębiących się turystów przed jakimś ciemnej barwy dachem. Popatrzyłam chwilę na zabudowę – wszystko zadbane, odświeżone, ukwiecone; miło tu było zostać na chwilę. 

Wybrałam jedną z ulic, która zawiodła mnie przed dom, w którym wg miejscowej tradycji przyszedł na świat w 1431r Vlad Tepesz, przyszły hospodar wołoski. Dom, zwany Domem Drakuli jest jednym z najstarszych budynków na Starym Mieście (XIV/XVw.). Dziś jest tu restauracja i kilka salek muzealnych z pamiątkami sprzed paru wieków związanych z rodziną Vlada Tepesza. Usiadłam w cieniu na chwilę ale ciekawość miasta nie pozwoliła mi na dłuższy odpoczynek. Przeszłam kilkadziesiąt metrów i natrafiłam na często spotykaną w rumuńskich miastach Wilczycę karmiącą Romulusa i Remusa – upamiętnienie przynależności niegdyś do Cesarstwa Rzymskiego. Podziwiając piękne widoki na wzgórze, na którym powstało to miasto, na wdzięk i elegancję niektórych domostw trafiłam na "perełkę" – gotycki kościół i klasztor Dominikanów z XIIIw pw. NMP, po przejściu Sasów na luteranizm stał się w XVIw główną świątynią miasta. Szłam dalej ulicami myśląc, czy kiedyś tutejsi obywatele podziwiali widoki na swoją wieżę, z wyżej położonych miejsc, z baszt na miasto i jego malownicze otoczenie, czy też przechodzili nad tym do porządku dziennego.

Cerkiew prawosławną pw Świętej Trójcy zbudowano dopiero w latach 30-tych XXw., w okresie panowania w Rumunii królów z dynastii Hohenzollernów, z linii Sigmaringen, a widok z Górnego Miasta na świątynię był wart, by poświęcić mu parę chwil uwagi. 

Znalazłam się na Placu Fortecznym i tu postanowiłam przeznaczyć chwilę na relaks i konsumpcję w miłym cieniu. Była wspaniała pogoda, ciepło i ciekawie dookoła, co ogromnie lubię. Oglądałam ładne obiekty i podziwiałam panoramy, co sprawiało mi przyjemność; podsumowując – czułam się zadowolona. Pokrzepiwszy się sokiem i rożkiem wstałam i zauważyłam w pobliżu, na rogu placu dom z wizerunkiem tułowia jelenia i wystającym łbem ozdobionym porożem. To był późnorenesansowy, reprezentacyjny Dom pod Jeleniem. Jeszcze parę kroków słoneczną ulicą i stanęłam przy zadaszonych schodach. Pokonałam je idąc pod górę jakieś 180 drewnianych stopni czyli Szkolne Schody służące obywatelom miasta od 1642r, a przede wszystkim uczniom, nauczycielom i duchowieństwu.

Na szczycie wzgórza dominującego ponad miastem zauważyłam smutne resztki starej szkoły z 1619r , naprzeciw których na przełomie XVIII i XIXw. zbudowano Collegium, czynne do dziś. 

Najważniejszym obiektem w tym miejscu jednak jest Kościół na Wzgórzu, który zachował bryłę gotycką z XIIIw, elementy renesansowe i barokowe, oraz dużo oryginalnego wyposażenia. Dziś świątynia jest ewangelicka i często pełni funkcje sali koncertowej. U wejścia już kłębił się tłum melomanów w oczekiwaniu na popołudniowy koncert.

Na stoku Szkolnego Wzgórza znajduje się ewangelicka nekropolia, pełna zabytkowych nagrobków, z których można odczytać saską historię miasta zaklętą w figurach, krzyżach i płytach nagrobnych, często pokrytych mchem, pośród drzew. Panowała tu wonna, zielona cisza, pełna dostojeństwa, czemu towarzyszyły malownicze widoki na okoliczne góry i lasy oraz Dolne Miasto.

Wracałam wzdłuż murów pstrykając zdjęcia. Szybko pokonałam Szkolne Schody i zmierzałam najkrótszą drogą na skwer do Dolnego Miasta, na punkt zbiórki grupy.

W pamięci mej na zawsze pozostało Górne Miasto wraz ze swoim średniowiecznym układem ulic i uliczek i charakterem twierdzy otoczonej murami obronnymi i basztami. Baszt było 14, z czego 9 zachowało się w dobrym stanie. Od XVIIw. począwszy miasto plądrowały różne wojska, głównie tureckie. Nękały je epidemie i pożary przez następny wiek.

Kończąc rys historyczno - zabytkowy miasta należy wspomnieć o bitwie, która rozegrała się nieomalże u rogatek Sighisoary z końcem lipca 1849r, a więc w okresie Wiosny Ludów między oddziałami powstańczymi pod dowództwem gen. Józefa Bema a wojskiem rosyjskim. W tej bitwie zginął węgierski poeta-romantyk, Sandor Petofi walcząc u boku polsko-węgierskiego bohatera.

W IIpoł. XIXw. przebudowano Dolne Miasto, pozostawiając Cytadeli - starej Sighisoarze urok, magię i legendy średniowiecza.

                                                     

                                                                                      Ewa Utracka

                                     Średniowieczny zamek chłopski, Rupea

Sighisoara
Sighisoara
Droga do zabytkowej części miasta zwanej Cytadelą lub Miastem Górnym
Miasto Górne
Wieża Zegarowa (1556r)
W drodze na Starówkę
Przejście przez bramę główną i pod wieżą w Średniowiecze
Zegar i figury wmontowane w wieżę
Ganek widokowy, hełm i towarzyszące wieżyczki
Figury na wieży
Brama główna do Cytadeli
Widok na zabytkową zabudowę Dolnego Miasta
Ratusz 
Vlad Tepesz, hospodar wołoski
Kościół katolicki z 1894r
Baszta Szewców w murach miejskich
Dom mieszczański
Baszta w murach Starego Miasta
Ulica na Starówce
Pierzeja placu
Tłum turystów przy zadaszonych schodach
Uliczka Starego Miasta
Dom rodzinny VladaTepesza
Element dekoracyjny domu
Upamiętnienie przynależności do Imperium Romanum
Sighisoara miasto jak z bajki
Zabytkowe domy przy placu
Zadaszone Szkolne Schody do górnej części Cytadeli
Gotycki kościół i klasztor Dominikanów
Prawosławna katedra pw Św.Trójcy (XXw.)
Stara zabudowa Cytadeli
Zaułek
Dom na Skale
Renesansowy Dom pod Jeleniem

Collegium Ewangelickie (XVIII/XIXw.)
Kościół na Wzgórzu (Berg Kirche) - gotycki
Na szczycie wzgórza
Cmentarz ewangelicki
Widok na miasto i okolicę ze Szkolnego Wzgórza
Mury obronne z XIVw.
Widok na Miasto Górne ze Szkolnego Wzgórza
Widok na Sighisoarę ze Szkolnego Wzgórza
Schody Szkolne
Stroje regionalne
Ulica w Górnym Mieście
Wyjście główną bramą z Cytadeli
Widok na zabytkową zabudowę Sighisoary
Zabytkowe domy ...
...i pełna słońca ulica Dolnego Miasta; Sighisoara

                                                                                              fot. Ewa Utracka