sobota, 27 czerwca 2020

CIEKAWE MIEJSCE W MAŁOPOLSCE


   

                                                                               
                             Zalipiańska malowana stara chata i cembrowina studni

                    ZALIPIE – MALOWANA WIEŚ
                       CZYLI KOLOROWY ZAWRÓT GŁOWY

        Malownicze Powiśle Tarnowskie, wieś Zalipie w pogodny, czerwcowy ranek.
Na parkingu dwa autokary wycieczkowe i parę samochodów osobowych oraz tablice informacyjne w kilku językach i symbol Unii Europejskiej; Zalipie bowiem jest wsią zwykło – niezwykłą, jest ciekawym miejscem na mapie Polski, Europy, a nawet świata.
Po zasięgnięciu informacji kierujemy się do Domu Malarek.
                                                          Tablica info dot. Zalipia
                                                              Plan Zalipia
                                               W Zalipiu zawsze kolorowo
Po drodze kosztujemy przedsmaku tego, co wkrótce zobaczymy: mała, stara chatka pokryta strzechą, przed nią ławka, na podwórku studnia z żurawiem, a co się dało, tzn, ściany domku , drzwi, cembrowina studni i wiadro na wodę - pomalowano w kolorowe kwiaty i szlaczki. Świetne tło dla pamiątkowego zdjęcia!
                          Chatka kryta strzechą ze studnią z żurawiem, a w niej...
                                                       ... żyli sobie dziad...
                                                                ... i baba...
Droga pośród trawników, na których rosły drzewa owocowe o pomalowanych pniach i kwitnące krzewy - nie pomalowane, bo wcześniej ozdobił je Pan Bóg, zaprowadziła nas do Domu Malarek Zalipiańskich.
                                       Spełnione marzenie Felicji Curyłowej
                                                           Dom Malarek
Powitały nas kwiaty, fantazyjne, kolorowe, ułożone w niespotykane wzory.
                          Kwiaty -  dominujący ornament w tutejszym malarstwie
Były wszędzie – na ścianach, drzwiach, wszechobecne, niosące radość słońca, wiosny i letnich dni. W salce, przy długich stołach pracowały malarki, a pod ich czujnym okiem kształcił się "narybek" w różnym wieku, różnej płci i narodowości czasem nawet z antypodów.
                   Praca uczniów, nawet z daleka, pod czujnym okiem mistrzyni
                                                  Przybory do malowania
                                                              Praca twórcza
                                                        ... i jej efekty
                                                       Pamiątki z Zalipia
Każdy i każda chciał sobie coś pomalować w zalipiańskim stylu: drewniane zabawki, flakoniki, dzwonki, miniatury maślnic, gliniane wazony, drewniane pisanki, łyżki, tace, etc., etc, i zawieżć do domu.
                                                    Obrazy Zalipianek
Oglądałam obrazy – portrety kwiatów i sielskie pejzaże malowane pędzelkami Zalipianek – podobały mi się bardzo.
W reprezentacyjnej sali przygotowano degustację miejscowych potraw: nakryto stoły, a ponad nimi żyrandole, żyrandole z koralików, lśniących szkielek, okryte ... woalem. Zrobiło się trochę bajkowo i... bardzo smacznie.
                                           Degustacja potraw miejscowych
                                               Przybranie żyrandola w sali
                             Malowany pień drzewa jest zdecydowanie ładniejszy
Czym prędzej opuściliśmy gościnny Dom Malarek, który uczył, że można kojarzyć pracę i piękno w życiu codziennym nawet w szare, nudne dni, a będzie w izbie cieplej, weselej i przytulniej.
Prawdopodobnie takie pomysły posiadły Kachny, Marysie i Hanki z Zalipia, które na co dzień mieszkały z rodzinami w starych chałupach, bez kominów, tylko z paleniskiem, z którego dym snuł się po całym domostwie zostawiając sadze właściwie wszędzie. Takie domy i ich wyposażenie w sprzęty "AGD" z XVIII i XIXw można pooglądać w Nowosądeckim Parku Etnograficznym; wtedy łatwiej będzie zrozumieć gospodynie i ich marzenia szczególnie, że chłopy wreszcie wpadły na pomysł i zaczęły budować... kominy.
               Szlaczek z motywem roślinnym, pomalowane drzwi i odrzwia; jeden z najstarszych, malowanych budynków w Zalipiu
W odpowiedzi gosposie zaczęły najpierw na święta, nieśmiało, zdobić pobielone ściany izb i komór "szlaczkami" z jasnych plam, potem z jednobarwnych kwiatków , wreszcie zaczęły wprowadzać pierwsze kolory z naturalnych barwników np. tzw. farbka do bielizny, aż ściany wewnętrzne były pomalowane i trzeba było ze swoimi malunkami wyjść na zewnątrz chałupy. 
Tu było malowanie! A przybory do malowania? Pęczki witek rozcapierzone patyczki, końskie włosie. Do dziś przy wiejskiej drodze stoi stara szopa pamiętająca pewnie czasy Wielkiej Wojny ze szlakiem z odcieni brązu i żółci na elewacji, tak samo ozdobione drzwi i futryny.
                               Pobielona i pięknie pomalowana stara chata
                                              Jeden ze starszych wzorów
Pobliska chałupka z jednym oknem ma już bogatsze malowidła i w barwy i "konstrukcję" wzorów.
W tak zdobionym Zalipiu dorastała Felicja Curyłowa, młoda gospodyni o bogatej wyobraźni, talencie i wrodzonej sile oddziaływania na otoczenie.
Przed wybuchem II wojny światowej już pokazała, "co jej w duszy gra"i ujęła to "damskie malarstwo" w swoje ręce. Gospodynie pod jej przywództwem nabrały pewności w doborze środków wyrazu; chłopom i dzieciskom się to spodobało! Umiała postarać się u "władzy"o zaprowadzenie we wsi elektryczności, co dla mieszkańców i dzieci uczących się w miejscowej szkole było bardzo ważne, no i malowała, co jej wpadło w ręce, wykazując się pracowitością i niesamowitą pomysłowością.
Minęły czasy nieludzkiej wojny i trudne, niespokojne powojenne lata, odżyły dawne marzenia i sny... Ale o tym – potem. W Zalipiu budowano już nowe domy, odnawiano stare, a wszystkie malowane pędzelkami i farbami Zalipianek.
                                    Jeden z nowych domów we wsi - malowany
                                      ... i budynek gospodarczy, też malowany
                       Piec kuchenny też ładnie wygląda, gdy się go pomaluje
Widziałam stary piec kuchenny z okapem cały w kwiatowy deseń, stoły przyozdobione bukietami kwiatów z kolorowej bibuły, firanki to fantazyjne, pracochłonne wycinanki, pomalowane płoty, studnie – jak ta pierwsza, z żurawiem, psie budy. Po niedługim spacerze drogą wśród pachnących drzew stanęliśmy w bramie nowoczesnego gospodarstwa z dobrze wyposażonym budynkiem gospodarczym; na parterze wyeksponowano "dzieła rąk" gospodyni.
 I oto jedna z najzdolniejszych malarek, pani Danuta, zaprosiła nas do obejrzenia swojego "królestwa".
          Nowoczesne, zamożne gospodarstwo Pani Danuty, oryginalnie pomalowane
W zdobieniu z zewnątrz domu mieszkalnego pani Danuta wykazała się prawdziwym talentem. Utworzyła piękne ornamenty z kwiatów, oryginalnie dobrała barwy oraz ciekawie rozmieściła poszczególne motywy.
                             Dominujący motyw zdobniczy w domostwie malarki
                             Pani Danuta zaprasza do odwiedzenia jej domu
                        Budynek gospodarczy wraz z ekspozycją prac Pani Danuty
                                Zdobienie okien na poziomie podmurówki
Szlaczków, deseni kwiatowych i kolorów wokół okien na elewacjach, podmurówce i na drzwiach namalowała tyle, ile uważała za potrzebne, gustownie, z "dobrym smakiem". Weszliśmy do wnętrza domu.
                                Co się da - pomalowane, ozdobione haftem...
                                                   Barwny kącik w kuchni
Kuchnia wyposażona "po nowemu" lecz lampę na suficie motywami kwietnymi, ściany udekorowane kuchennymi akcesoriami typu tacki, łyżki drewniane - pomalowane; specjalny "kącik"obfitował w kolorowe miski, pojemniki, kasetki, ozdobne duże misy, obrazek, narzuty i haftowane w obowiązkowe kwiaty, serwetki. 
Na kuchennym stole obrus w kwiaty, wycinanka i lampa z malowanym abażurem. Oglądaliśmy tę "kuchnię z bajki", gdy gospodyni zaprosiła nas do reprezentacyjnego pokoju, ubrana w osobliwy strój.
                    Pani Danuta we wspaniałym stroju - haftowanym i malowanym
Usiadła wygodnie na krześle, rozpościerając czerwoną spódnicę ze szlakiem u dołu, wyżej były jakieś fantastyczne, jasne kwiaty, a na spódnicy biały fartuszek z wyhaftowanym wieńcem. Czarną bluzkę zdobiły jasne kwietne hafty, na szyi duże, czerwone korale. Bogaty strój uzupełniała czerwona chustka, także w kwiaty, oraz malowany kapelusz na głowie.
                         Niby zwykły kapelusz, a jak go można zmienić, malując
Pani Danuta siedziała na odpowiednio "przygotowanym" tle: nad głową obrazek, 
na ścianach wielobarwne kwiaty i sprzęty również pomalowane. 
Wyglądała wspaniale, z wdziękiem prezentując owoce swojej pracy zarówno w stroju jak i w wyposażeniu i ozdobieniu obszernego pokoju.
                                        Różnorodne prace naszej gospodyni
                                                    Prace Pani Danuty
                                                   Kolorowy zawrót głowy
Stał tu stół i stoliki przykryte barwnymi haftami, malowanymi drewnianymi wazonami, w których tkwiły bogate bukiety bibułkowych kwiatów, misy i cukiernica pęknie malowana, zaś na sofie wielobarwnie haftowana narzuta, figurki zwierząt i ptaków, zeszyty i kolorowe czasopisma.
                                                 "But stulecia" Pani Danuty
Nasz podziw wzbudził"drewniak"nazwany przez panią Danutę "butem stulecia" wymalowany w kwiaty! 
W korytarzyku stała malowana komoda, na niej paliły się świece przed wizerunkiem NMP i Ojca Pio otoczone szlaczkiem z kwiatów na ścianie.
                                            Zwyczajna komoda - pomalowana
Odczułam kolorowy zawrót głowy, a towarzyszył temu "oczopląs". Bo na co popatrzyć najpierw? To ładne, tamto ciekawe, a ta komoda – nie do wiary! 
Wprost niemożliwe, żeby wszystko w domu nadawało się do pomalowania! Żeby każdy kawałek materiału można było pokryć haftem, a zwykłą kartkę papieru zamienić w obrazek!
Jeszcze zajrzeliśmy do saloniku wyposażonego i urządzonego przez oprowadzającą nas malarkę, hafciarkę i gospodynię domu, panią Danutę. Salonik wygodny, elegancki w nie do końca "zalipiańskim" stylu.
                                            Malowany sufit saloniku
                                                         Zalipiański salonik
O realizacji talentu i subtelnych pomysłów artystki świadczyły wzorzysta narzuta i takież poduszki na wersalce, obrus na ławie, zasłony o wzorze pomysłu gospodyni, upięcie firanek oraz ozdobienie ścian.
                                                     Ściana w korytarzyku
                                                      Sprzęty w korytarzyku
Nasze wrażenia "na gorąco" wpisaliśmy do pamiątkowego zeszytu i malowanym korytarzykiem wyszliśmy na czerwcowe słońce.
Jeszcze rzut oka na prawdziwy, nie malowany ogródek pani Danuty, ale już konewka i pojemniki na wodę były pomalowane, psia buda i cembrowina studni także.
                       Konewki do podlewania ogródka - też można pomalować
                                                       Psia rezydencja
Przy furtce pożegnaliśmy miłą gospodynię, przy czym nie zostaliśmy pomalowani.
Szliśmy wiejską drogą przez powiślańską wieś. Zabudowa wsi nie jest zwarta. 
Tu gospodarstwo i gdzieś tam, z dala też są widoczne zabudowania. A wokół pola, łąki, na których pasą się krowy i przyszłe"futrzaki", pachną w słońcu kępy sosen...
Pośród drzew i krzewów ukryło się małe, wymalowane i przyozdobione makronami, jedyne w okolicy gospodarstwo agroturystyczne "Gościna u Babci". 
                                           Gospodarstwo agroturystyczne
                                          Przyozdobione wejście do domku
Co prawda, nie mieliśmy w planach noclegu w Zalipiu, ale może przyjemnie byłoby spędzić nockę w kolorowej chatce, pośród barwnych sprzętów, w haftowanej pościeli?
 Ale, ostatecznie , w nocy wszystkie koty są czarne i pomaszerowaliśmy dalej.
W gorącym powietrzu unosił się delikatny zapach kwitnącego czarnego bzu i lip w pomieszaniu z zapachem siana, ziół i kwiatów z przydomowych ogródków. 
Oto chata – staruszka, drewniana, pobielona i...pomalowana, a przed nią studnia, też pomalowana. We wzorach przeważały odcienie koloru niebieskiego. Być może jakaś dawna malarka sporządziła farby własnoręcznie, a zamiast zestawu pędzelków używała prymitywnych "pędzelków"z włosia... 
Mijaliśmy także domy bielone lecz niepomalowane, ukryte w cieniu drzew.
Jest ich w Zalipiu bardzo wiele.

                                 Zwyczajny, niepomalowany dom, jakich tu wiele

Tych malowanych jest tylko około dwudziestu. One są "sercem"wsi powiślańskiej, gdyż pokolenia malarek swoim talentem i osobliwą pracą twórczą utworzyły swoisty klimat wsi, swojej "małej ojczyzny i rozsławiły ją w świecie.
Było popołudnie, czerwcowe, gorące. Pić się chciało, jak licho! Nigdzie jednak nie zauważyłam kawiarenki, gospody czy choćby kiosku spożywczego. 
Doczłapaliśmy do parkingu, gdzie stały autokary, z których wysypywali się turyści. Wśród obco brzmiących zdań usłyszałam także polszczyznę. Pewnie w gronie cudzoziemców pewnie trafili się Polonusy.
                                         Gospodarstwo Felicji Curyłowej
                                Ściany domu "mistrzyni" zalipiańskich malarek
Z pewnym zdziwieniem zauważyłam, że znaleźliśmy się przed zagrodą Felicji Curyłowej, mistrzyni zalipiańskich malarek.
 - No, to już po moich zdjęciach! - pomyślałam i po wykupieniu biletu weszłam do środka.
                    Felicja Curyłowa (1904-1974) artystka ludowa, która rozsławiła
                    tradycje Powiśla w Polsce i na świecie.
Ludzi się napchało mnóstwo, każdy oglądał i fotografował stare, nawet nie widziane sprzęty domowe, meble dawno zapomniane, pościel haftowaną bielejącą na łóżku pod "świętymi" obrazami
                                              W oknie firanka - wycinanka
                      Przyozdobiona ornamentami kwiatowymi izba z obrazami 
                                                                 Izba
                                                                Abażur
                                          Dekoracja sufitu i ścian izby
                                     Element patriotyczny w przybraniu izby

Sufit belkowany, bielony i malowany w wieńce z fantastycznych kwiatów w ostrych kolorach, w oknach zamiast firanek – wycinanki, stoliki z haftowanymi narzutami, a na nich, w malowanych wazonach bukiety bibułkowych kwiatów. Na ścianie między wizerunkami NMP i Pana Jezusa obsypanych kwiatami widniał haftowany orzeł w złotej koronie i ze złotymi pazurami. Uwagę przykuwał portret młodej kobiety, gospodyni tego domu, Felicji Curyłowej w stroju, który sama uszyła i wyhaftowała.

                                                      Ołtarzyk domowy
W kuchni Felicja zatrzymała staroświecki piec, który kiedyś pomalowała w szlaczki kwiatowe, żelazko z "duszą"na rozgrzany węgiel i mnóstwo naczyń – talerzy, talerzyków, misek i dużych mis, a wszystkie malowane zręcznymi dłońmi artystki. 
                                            Wyposażenie kuchni w stare sprzęty
           Żelazko z "duszą", przybory kuchenne i naczynia malowane przez Felicję
                                Malowany okap pieca i naczynia - dzieła Felicji
                                                    Komplet śniadaniowy
                             "Nasycone" kolory w zdobnictwie Felicji Curyłowej

Znalazłam też i domowy, wzruszający ołtarzyk, również ozdobiony. Stare wzory malunków widocznie się różniły od współczesnych. To też było wzruszające: starsze, te pierwsze - to źródło narodzonej tradycji, w zwyczajnej wiosce, do dziś kontynuowane z potrzeby serca, rozsławione w całej Polsce i poza jej granicami. Widać jest prawdą,co mówili już "starożytni", że"spiritus flat, ubi vult"! 
Opuściliśmy zagrodę – muzeum. 

                                                      Domek jak z bajki

Szliśmy drogą przez pola w stronę miejscowego kościoła.

                       Strumyk, świadek mruczący o historii malarstwa w Zalipiu
                                           Kościół parafialny w Zalipiu
Po chwili ujrzeliśmy dzwonnicę i ceglany kościół. Weszliśmy do kruchty.

                                        Krucyfiks wśród zalipiańskich kwiatów

Na elegancko pomalowanych ścianach, wśród pomysłowo ułożonych kwiatowych ornamentów ujrzeliśmy Pana Jezusa na Krzyżu. Nawa kościelna otuliła nas słoneczną lecz chłodną, kojącą ciszą.

                                            Ołtarz główny i ołtarze boczne
                                              Fragment Drogi Krzyżowej
                                   Organy; chór i "podpory ozdobione malunkami 

Zamiast obfitości czasem krzyczących barwą kwiatów ujrzeliśmy delikatne, stonowane motywy kwiatowe na stopie, w absydzie – przy ołtarzu głównym i ołtarzach bocznych, na ścianach między stacjami Drogi krzyżowej, na podporach chóru, w otoczeniu organów. Malarstwo w tym miejscu zadziwiało subtelnością stosowną dla świątyni lecz nie pozwalającą zapomnieć o talencie i pracowitości wypływającej z serca malarek. Chwila skupienia w ciszy i żegnaliśmy się z Zalipiem, żywą, prawdziwą wsią, gdzie się pracuje w polu, w ogrodzie, wędruje się ścieżkami wśród łąk, gdzie pasą się konie, krowy i owce, w powietrzu unosi się woń ziół i widać płoty – pomalowane w kwiaty. Zalipie pozostaje skromne i ciche, na ogół bez gwaru turystów i blasku fleszy lecz przyciągające tych, którzy jak jego mieszkańcy kochają świat poza miastem, widzą jego piękno w kwiatach, w zapachu traw i starych lip drzemiących w letnim słońcu.

                                            
                               Miłej Pani Danucie, malarce, której dom odwiedziłam i wiele                                                                           usłyszałam o tradycji malarstwa w Zalipiu

                                                                                 dedykuję

                                                                             Ewa Utracka
 Kraków, czerwiec 2020r

 fot. Ewa Utracka