sobota, 8 lipca 2017

SERBIA ZNANA I NIEZNANA



                                  Kanion rzeki Uvac. Platforma widokowa Molitva

   

    ZE  WSCHODU  NA  ZACHÓD  SERBII



                     W ciepły, słoneczny poranek opuszczałam miasto Leskovac. Spoglądałam na skromne gospodarstwa, ogrody i niewielkie pola uprawne.

                                             Miasto w środkowej Serbii
   
                                              Stara zabudowa miejska
   
                                     Nowa zabudowa w małych miastach
   
                                            Krajobraz środkowej Serbii
   
                                                      Serbski krajobraz


Autokar objeżdżał pasmo górskie Kopaonik. Kopaonik to głębokie doliny i strome stoki górskie, na ogół pokryte lasem, „Mekka” naszych narciarzy, słynny ze świetnych zjazdów i warunków narciarskich oraz pięknych, zimowych krajobrazów 
w czasach innej „politbajki”, czyli w latach 80-tych XXw.
   
                                   Pasmo Kopaonik; zamek rycerski Koznik


Droga wznosiła się i opadała, aż rozpoczął się podjazd takimi serpentynami, że chwilami jednym robiło się ciepło, zaś paru innym pasażerom lica zrobiły się bladozielone.
W pewnej chwili zobaczyłam wysoką górę - lesistą piramidę, na wierzchołku której były ruiny średniowiecznego (XIVw), rycerskiego zamku – twierdzy Koznik i gródka zwanego Jerinin Grad. Zamek ów był wzniesiony prawdopodobnie na fundamentach starej strażnicy na szlaku wiodącym na Północ.
   
                                        Jerinin Grad i twierdza Koznik

Z owianej legendami twierdzy do dziś zachowały się wieże, ruiny zabudowań grodowych i dziedziniec, a wszystko to otoczone „resztkami” murów obronnych, dość dobrze zachowane i obecnie zabezpieczone. 
Dziś odbywają się tu „turnieje rycerskie” przyciągające miłośników historii i festyny.
   
                                              Średniowieczny zamek

Zamek Koznik został zdobyty przez Turków osmańskich w XVIw podczas wielkiego najazdu Osmanów na Europę środkową.
Dalsza jazda odbywała się pośród gospodarstw, ogrodów, poletek uprawnych i pastwisk znajdujących się dobrze powyżej 1000m npm.
   
                                                       Wioska w górach

Codzienne życie tutejszych ludzi na pewno nie było i nie jest łatwe choćby z uwagi na warunki klimatyczne, wokół przepaściste lasy pełne zwierzyny, a jednak tu pracują na roli, budują domy i dzieci dojeżdżają do szkoły. Droga była i jest dobra choć pełna ostrych zakrętów; lecz jak pokonać ją w zimie, gdy zalegają tu masy śniegu?
Potem rozpoczął się równie podniecający zjazd i oto spoglądałam na przedmieścia Nowego Pazaru. 

                                                 Przedmieścia Nowego Pazaru

To duże miasto, pełne zabudowań jeszcze z czasów tureckich – wysokie mury wokół domów mieszkalnych, meczetów zdobnych w minarety, gdzie handel odbywa się na ulicy jak niegdyś, jeździ mnóstwo trąbiącego „badziewia”korzystającego z usług licznych zakładów naprawczych, a wszędzie hałas i chaos.
Tak wyglądają wciąż głównie przedmieścia i dzielnice zamieszkałe przez muzułmanów.
   
                                                           Meczet i...biznes


Nowy Pazar to miasto, posiadające dwa uniwersytety, z których jeden jest dla wyznawców islamu, a drugi – państwowy. Większość mieszkańców tego miasta to muzułmanie żyjący tu od paru stuleci. 
Następnie był objazd granicy Serbii z Kosowem i kolejny emocjonujący podjazd na płaskowyż; dalsza droga biegła przez łąki i pastwiska pokrywające niewysokie wzgórza. Na horyzoncie siniały góry pd-zach Serbii - Alpy Dynarskie.
   
                                                 Krajobraz pd-zach Serbii


Wreszcie miasto Sjenica i można było trochę rozprostować nogi.
   
                                      Miasto Sjenica w pd-zach zakątku Serbii


Uffff….po chwili relaksu wsiadłam do oczekującego turystów busa.
Załadunek, trzask drzwi – nie wyleciały i…ruszamy z miejsca. Dobry Boże! 
To była jazda! W pojeździe, w jego silniku wszystko co mogło, „latało”, dźwięczało, piszczało, a ja – przypięta pasem siedziałam jak trusia; ale jechaliśmy! 
   
                                   Jazda busem w krainę serbskiego krasu


Najpierw 10 km drogą asfaltową, potem ziemną, czerwoną, na „dwa koła” przez 6 km, chwilami wzniecając tumany kurzu i podskakując na wybojach.
Podróż przebiegała wśród świeżo-zielonych łąk pokrywających wzgórza zdobne w wapienne głazy i kamienie. Jechałam drogą biegnącą przez pełen słońca krajobraz.– krzewy, których dotąd nie widziałam i jałowce - jak te beskidzkie.
   
                                   Czerwiec w pd Serbii, u stóp Gór Dynarskich

Podziwiałam obłe, wysokie wzgórza żółte od porastających je kwiatków.
   
                                                           Złota góra


Patrzyłam na rozrzucone tu i ówdzie gospodarstwa, wielkie kopice siana, stada pasących się owiec i krów, trochę jak u nas - „co górecka, to chałupecka”. 
   
                                                 Gospodarstwo w górach


Cieszyła ta trochę wariacka jazda w wonnym powietrzu, przez zalane blaskiem trawiaste przestrzenie usiane białą, wapienną „kostką”, barwnymi kwiatami i wśród płatów leśnych, a wszystko to stanowiło wspaniałe tło dla rodzinnych gospodarstw.
   
                                               Łąka górska - "Boży" skalniak


Z małego parkingu za drewnianym ogrodzeniem typu „rancho Texas”, ścieżką obok domu gospodarzy, którzy umożliwiali turystom dojście na platformę z widokiem na kanion Uvac, szłam pod górę w stronę brzegu tego kanionu. Ścieżka wkrótce zniknęła wśród kamieni i okruchów wapienia tkwiących w czerwono-brunatnej zwietrzelinie oraz bogatej roślinności łąkowej i naskalnej.
Przyznaję, że z przyjemnością stąpałam po tym prawdziwym, wielkim, „Bożym skalniaku”w cudownym powietrzu. Stanęłam na szczycie wzniesienia będącego brzegiem kanionu i zauważyłam, że płaskowyż wśród którego „pracuje” rzeka Uvac ograniczają od południa i zachodu pasma Gór Dynarskich.
   
                                                             Serbski kras


W tym to rejonie w 1979r zbudowano tamę na rzece, której dolina częściowo została zalana, przez co kanion stał się płytszy. Powstało sztuczne jezioro, które zdaniem tubylców i słusznie! podniosło urodę niezwykłego, ciekawego pejzażu.
   
                                                     Kanion rzeki Uvac
   
                                 Widok na kanion z "Bożego"skalniaka
   
                                          Krasowe uformowanie brzegów
   
                                                        Kanion rzeki Uvac
   
                                      Turyści na platformie widokowej "Molitva"
   
                                                               Molitva
   
                                                  Meandry rzeki Uvac


W ciszy, mimo obecności wielu osób spoglądałam wokół, w dół..., tkwiłam w środku fascynującego swoją oryginalnością, chyba najpiękniejszego miejsca w Serbii.
Na horyzoncie, za letnią mgiełką siniały pasma górskie Zlatibor i Zlatar, bliżej – pofalowany płaskowyż w większości zalesiony. W jego centrum, w skalistym, wapiennym kompleksie rzeka Uvac, szmaragdowo – zielona, lśniąc słoneczną łuską pracowicie rzeźbiła nietypowy kanion tworząc niepoliczalne zakola, jedno za drugim, widoczne hen, daleko...
   
                                                       Widok na pd-zach


Patrzącemu mogło się zdawać, że to „wąż”- Uvac uwięził w uścisku „zwojów”wielki, skalny kompleks. Przez całe tysiąclecia procesy przez erozji tworzyły i nadal tworzą różne zagłębienia, kawerny, groty i głębokie jaskinie w ścianach kanionu. 
To serbski kras. 
  
                                         Cud Natury ten "uścisk węża"


Wolno, omijając śliskie kamienie zeszłam niżej i wspięłam się na drewnianą platformę zbudowana przez gospodarza posiadłości dla turystów zwaną „Molitva”(Modlitwa) i ta nazwa oddaje podziękowanie Panu Bogu za ten cud Natury, który oglądałam.
Pod stopami, w dole blask zielonych wód meandrujących wśród szaro – białych, niesamowitych ścian skalnych. 
   

                                                Po zejściu z platformy

Nad głowami milczących widzów krążyły dwa wielkie ptaki. To były sępy płowe – orły, unikalne ptaki, które w obrębie kanionu Uvac znalazły spokój i warunki do życia. W 1994r utworzono tu rezerwat przyrody, w którym dokonywała się odbudowa populacji tego rzadkiego gatunku. Płowo – złociste, o rozpiętości skrzydeł do 3m gniazdują w zagłębieniach skalnych i wychowują potomstwo.
Stromą ścieżyną szłam pod górę i przypomniałam sobie, że nie zrobiłam zdjęć na platformie; byłam zbyt pochłonięta oglądaniem widoków – zresztą, nie ja jedna. 
Ptaki krążyły zbyt wysoko i szybko, żaden nie wykazał się zrozumieniem ani uprzejmością, by wylądować w pobliżu i pozować do zdjęcia. 
Teraz dopiero rozejrzałam się przytomnie. Ten fotografował wspaniałe otoczenie, tamten - lśniące łuski rzeki – węża ściskającego górotwór więc i ja poszukałam sobie możliwie najlepszego miejsca i zawzięcie fotografowałam. 

                                       Naturalny ogródek skalny na brzegu kanionu

Nagle przywołano nas do porządku głośnym: „Hej tam, National Geographic, kończcie! Burza idzie!” Popatrzyłam, gdzie ta burza, jaka burza, no, może raz gdzieś daleko coś tam zamruczało, w oczach wszystko się mieniło w szalonym blasku słońca Południa, każdy coś dla siebie znalazł, a tu jakaś proza - ”kończcie!”
   
                                Dokumentowanie roślinności naskalnej


Miłośnicy ogrodów, szczególnie skalnych namiętnie fotografowali kolorowe , kwiaty i liczne rośliny naskalne, niektóre nawet dobrze znane – tu one były w swoim naturalnym środowisku, zasadzone ręką Pana Boga, stąd mój „Boży skalniak”.
   
                                                           Rozchodnik
   
                                                             Onosma
   
                                                             Jaskier
   
                 Roślina z naszych skalniaków w "swoim"naturalnym środowisku 
   
                                           Jeszcze jedno spojrzenie...
   
                    Gospodarstwo, którego właściciel zorganizował poczęstunek 


Zebrałam swoje rzeczy do plecaka i znajomą ścieżką powędrowałam w ucywilizowane miejsce czyli w stronę domu gospodarza. Na ustawionych stołach czekało już na sytych wrażeń turystów coś też i dla ciała - czyli poczęstunek z tutejszych pyszności: sery owcze i z mleka krowiego, różne rodzaje miodów i pajdy pachnącego chleba – byliśmy przecież w Serbii.
   
                                                   Powrót busem do realu
 
Jeszcze parę zdjęć uroczej okolicy na pożegnanie i oto wracałam busem do Sjenicy.
   
                                                          Sjenica
   
                                                      Meczet w Sjenicy





Z daleka było już słychać nawoływania muezzina na modlitwę do miejscowego meczetu. W tym mieście , podobnie jak w Nowym Pazarze muzułmanie mają wyraźną przewagę. Gromadki „wiernych”szły do meczetu, ,gdy autokar unosił mnie w dalszą podróż po nowe wrażenia i nowe porcje wiedzy o świecie.


                                                                                         Ewa Utracka
fot. Ewa Utracka
      Halina Gorczyńska