niedziela, 27 stycznia 2019

MEZOPOTAMIA



 
                     Fragment mapy turystycznej południowego Iraku z końca XXw

      U ŹRÓDEŁ NASZEJ CYWILIZACJI


 
                              
                                             Fragment cegły "mułowej" z Eridu

             Wiele lat temu odbyłam prawdziwą „podróż życia”, podróż marzeń, podróż w czasie i przestrzeni, czyli podróż do... Mezopotamii, baśniowej, biblijnej, tajemniczej, do źródeł naszej cywilizacji.
Przygotowywałam się do niej bardzo starannie. Znalazłam się w innej rzeczywistości. Wszystko było inne, czasem wręcz zaskakujące: ciepło, zawsze słonecznie, nad głową inny niż u nas błękit nieba, niby podobne lecz inne miasta, ludzie o innej urodzie, odziani inaczej, czasem tak osobliwie, że nie chciało się wierzyć, że jestem i żyję w końcu XXw; no i ta ziemia – pustynia... 
A jednak tu, w tym pustynnym, południowym Iraku rodziły się pierwsze systemy społeczne, ośrodki władzy i centra religijne; wystarczy wspomnieć niezbyt odległe Jerycho – najstarsze miasto świata, zasiedlone w sposób ciągły od 11 tysięcy lat! 
Na tej ziemi powstawały opowieści Biblii, świętej księgi dla blisko połowy populacji 
naszego globu, najstarsze, niezwykłe, przez wieki pobudzające wyobraźnię artystów. Gdzie był biblijny Eden? Poszukiwał go św. Brandan, krzyżowcy po zdobyciu Jerozolimy, Marco Polo, Krzysztof Kolumb. Odpowiedzi próbował udzielić wiek XIX, XX, i początek XXIw analizując wskazówki zawarte w Biblii, a przede wszystkim dysponując zdobywaną przez wieki wiedzą i środkami technicznymi niezbędnymi do poszukiwań.
- Proszę państwa, dziś jedziemy do Edenu! – usłyszałam zapowiedź w autokarze. Krótka podróż do miasta Al-Qurnah i nasz pojazd zatrzymał się na parkingu przy restauracji położonej w ogrodzie.                                                                            
                                                                                 









                                      
                                                                Miasto Al-Qurna; restauracja  z tarasem
Wyszłam na taras. Przed oczami miałam niesamowity widok: spieniony, dziki Tygrys łączył się z szarozielonym Eufratem w potężną rzekę, Shatt el – Arab, która uchodzi do Zatoki Perskiej.









Widok na "rajski"ogród

W pobliskim ogrodzie zobaczyłam rozłożyste drzewo z plombą cementową w pniu, pod którym kłębiła się gromada turystów, byle dostać się jak najbliżej tego pnia i biorąc się za ręce zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie; miejscowa legenda głosiła bowiem, że pod tym drzewem siadywał praojciec Adam z pramatką Ewą
Rajskie

Rajskie drzewo

                                                   


                                                          Współczesny "Adam"i turyści

                                                                        















Dwa fragmenty tablicy info dla turystów


                                                 
Dwie duże tablice informowały w języku arabskim i angielskim, że tu właśnie znajdował się Eden, rajski ogród.
- A więc – byłam w Raju, wprawdzie dla turystów, ale – w Raju! – Podoba mi się tu! 
– pomyślałam – ale jak to było z tym Edenem? I co to było? 
– Miejsce, gdzie Pan Bóg stworzył człowieka i tchnął w niego życie! – odpowiada Biblia, a za nią Michał Anioł tworząc cudowny fresk o stworzeniu świata na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej.
- Rajski ogród to miejsce, gdzie nie jest ani za ciepło, ani za zimno! – odpowiada światle pewien średniowieczny mędrzec chrześcijański. 
Rajski ogród, Eden, pełen wspaniałych roślin, drzew, żyjących w pokoju zwierząt, gdzie przechadzał się Pan Bóg, według Biblii użyźniały cztery rzeki, a ja - widzę dwie. Skąd ta rozbieżność?
Nauka końca XX w. starała się udzielić odpowiedzi. Wykonano zdjęcia satelitarne rejonu Dwurzecza i Zatoki Perskiej z wysokości ponad 700 km, na których są widoczne ślady łożysk jeszcze dwóch dużych rzek płynących w stronę Zatoki Perskiej: z Arabii Saudyjskiej jedna, o biblijnej nazwie Pison, z gór Iranu druga – Gihon. Gdyby poziom wód Zatoki Perskiej był niższy, te cztery rzeki: Pison, Eufrat, Tygrys i Gihon połączyłyby się. I tak może kiedyś było. Geolodzy podają dowody, że wnętrze Półwyspu Arabskiego przed tysiącami lat nie było pustynią, a na Saharze rosły zielone, bujne trawy za pamięci ludzkiej, o czym świadczą malowidła naskalne. Obszar południowej Mezopotamii był gorący i wilgotny, żyli tu ludzie trudniący się zbieractwem, łowiectwem, pasterstwem i prymitywnym rolnictwem - być może prawnuki Pierwszej Pary ludzi wypędzonych z Raju, skazani na walkę o byt, 
o przetrwanie, za złamanie boskiego zakazu.
W Edenie bowiem - mówi Biblia, rosło „święte drzewo życia” i „zakazane drzewo wiedzy”. Kobieta namówiona przez węża zerwała jabłko z zakazanego drzewa, ugryzła i dała jeść mężowi.
Ale czy to rzeczywiście było jabłko? W Biblii jest mowa o „owocu”. Będąc w Iraku, na żadnym targu (suku) nie widziałam jabłek! Raz jedyny tylko kilka jabłek - granatu. 
Za to widziałam wonne pomarańcze, daktyle i figi. Adam i Ewa osłonili swoją nagość figowymi liśćmi. W niedalekiej Jordanii odkryto niedawno ślady najstarszych upraw fig pochodzące sprzed ok. 10 000 lat; a więc tym zakazanym owocem może była figa?
W mieście Jerycho odkryto w pozostałościach chat ślady ziaren zbóż, a więc zaczęło się rozwijać rolnictwo, gdyż warunki klimatyczne były sprzyjające. 
Wiemy, że Kain, starszy syn Pierwszej Pary, był rolnikiem, Abel – pasterzem. Adam i Ewa wypełnili boski nakaz; ich potomstwo rozeszło się i ludzie nauczyli się radzić sobie, pracować. A potem? Potem, mogło nastąpić ocieplenie klimatu, topnienie śniegów i lodowców na szerszą skalę – w konsekwencji podniesienie się poziomu wód – także w Zatoce Perskiej, a zatem powódź, katastrofa dla ludzi, dla wszystkiego, co żyło, czyli potop, zapisany w pamięci ludzkiej - według Biblii 10 pokoleń po Adamie. Powiedziano tam także, że potop zniszczył Eden.
Spójrzmy dziś na biblijną historię o rajskim ogrodzie i pierwszych ludziach jak na piękną opowieść o Adamie – mężczyźnie, Człowieku ulepionym z gliny przez Stwórcę Wszechświata, Ewie – niewieście - towarzyszce stworzonej przez Pana Boga z adamowego żebra, „pani żebra”, „budzącej życie” i chytrym wężu – kusicielu, ich nieposłuszeństwie i wygnaniu z Raju, zapisaną na wieki w sztuce dzięki ludzkiemu geniuszowi i pracy; należy wspomnieć tu także nasze wawelskie, wspaniałe arrasy. Wsiedliśmy do autokaru i kontynuowaliśmy podróż.
Upalne godziny przedpołudnia, krystalicznie czyste powietrze, nad głową ostry błękit nieba, przeraźliwie jasna tarcza słoneczna już wysoko ponad linią horyzontu. 
Jak okiem sięgnąć płowo-szara pustynia, spękana od żaru w południe i nocnego chłodu. 
                                                  Pustynia w pobliżu Eridu

Tu i tam szarzały kępki „trawy”. W dali przeciągały stada owiec i wielbłądów pilnowane przez psy. 

                                                 Stado owiec i wielbłądów
Szliśmy w ich stronę, lecz demon pustyni spłatał nam figla: wydawały się bliskie, a w rzeczywistości okazały się dość odległe. Stopy raz po raz grzęzły w piachu. Niby płaska równina, a pełno tu pagórków, wykrotów; ciężko iść. Usłyszałam głos Beduina: oto nieopodal nas dostojnie, z namaszczeniem, nie szły lecz "płynęły" wielbłądy, odwieczne „okręty pustyni”, obładowane dobytkiem, psy zaganiały owce, zaś obok stad mężczyźni w ciemnych opończach, z głowami do połowy twarzy osłoniętymi zawojem, bose ich stopy tkwiły w „japonkach”. To Beduini. 
                                                   Beduin i pies-pomocnik

Jeden z nich na chwilę przystanął i poczęstowany przez turystę papierosem zapalił zaciągnąwszy się dymem, wymiana uśmiechów i ciekawych spojrzeń, „alejkum salem” i ruszył za swoimi w dal, w ciszę i w przestrzeń, bez których nie potrafiłby żyć, posłuszny odwiecznemu nakazowi nomadów. Poszliśmy dalej przez tą pustynię w stronę wzgórza jakby "zawieszonego" w powietrzu.
Wędrówka trwała dobrą chwilę i...nie, to nie fatamorgana, to najprawdziwsze, dość wysokie, piaszczyste wzniesienie wyrastające z gorącej płowości, łagodne od strony pustynnej drogi, pokryte „barankami” piachu, strome z pozostałych stron.
                               Wzgórze el-Obejd skrywające świątynię boga Enki

- To zasypana budowla. Przybyliście państwo do Eridu, najstarszego miasta  w Mezopotamii – powiedział przewodnik. Otworzyłam notes i szybko zapisałam usłyszane informacje. Zauważyłam, że wokół leżą potrzaskane cegły, na których widać wyryte znaki. Pełno tu tego. Podniosłam taki odłamek, szary, wysuszony słońcem tysiącleci kawałek gliny pokryty małymi rysunkami przypominającymi słońce, rybę, fale, ptaka – to piktogramy – znaki pisma obrazkowego na fragmencie cegły mułowej. 
   Kawałek cegły pokryty znakami pisarskimi

                                    
                                                                    Pieczęć na cegle                                                
A oto inny kawałek cegły z odciśniętą prostokątną pieczęcią, na której rzędem biegną znaki starożytnego pisma. Poczułam miły dreszczyk na plecach. Podnosiłam i oglądałam porzucone kawałki, pewnie bezwartościowe dla uczonego. Dostrzegłam popękane muszelki w szarym piachu i uzmysłowiłam sobie, że przecież to miejsce, gdzie niegdyś istniało Eridu, leżało nad laguną, gdyż ok.7 tysięcy lat temu inaczej przebiegała linia brzegowa w interesującym nas rejonie Zatoki Perskiej, a pobliskie Ur (biblijne Erech) usytuowane bardziej na północ było znacznym portem morskim.
Walcząc z wiatrem wspinałam się po pochyłości na szczyt tego „sztucznego wzgórza”...
Naokoło wystawały spod piasku fragmenty muru. Usiadłam i zanurzyłam rękę w piach i gruz po łokieć; wyczułam mur i cegły, z których bez trudu można było odgarnąć piach. Poczułam znowu dreszczyk emocji i zaczęłam grzebać, żeby choć jedną zobaczyć! Całą! Cegła była gliniana, dość duża, o grubości ok. 8 – 10 cm, w kształcie prostopadłościanu o podstawie kwadratu. Jej wygląd wskazywał, że była już wypalana w piecu; miała odciśnięte pieczęcie, lecz znaki pisma na niej różniły się od znaków rysunkowych na rozrzuconych u stóp „wzgórza” kawałkach: mniej obrazków, więcej kresek w różnych kombinacjach. Szkoda, że nigdy nie dowiem się, co tu napisano – pomyślałam. Byłam na szczycie świątyni, pewnie „najmłodszej”, w miejscu świętym przez kilka tysiącleci dla wielu pokoleń mieszkańców Mezopotamii i ja - po tylu tysiącach lat dotknęłam świętego dla nich muru! Spojrzałam w dół: wokół „głównego” wzniesienia było widać mniejsze pagórki. Może one skrywały kaplice pomniejszych bóstw, siedziby kapłanów, urzędników świątynnych lub domy obywateli miasta.
Pogrążyłam się w zadumie: – oto znalazłam się w miejscu, gdzie rodziła się nasza cywilizacja! Pagórek nazywał się el–Obejd. W łonie tego wzniesienia, grzebiąc w piachu, w glinie przez ostatnie sto lat archeolodzy odnaleźli najstarszą świątynię, jedno maleńkie pomieszczenie z V tysiąclecia przed Chrystusem, gdzie w niszy naprzeciw wejścia stał posąg bóstwa. Następne pokolenia semickich Ubajdów stawiały na gruzach starszych budowli nowe, doskonalsze, bardziej dostosowane do społecznych potrzeb lecz poświęcone wciąż temu samemu bóstwu. Oglądałam uważnie plan świątyni najstarszej wzbogacony o kolejne, młodsze kondygnacje. 
Był wyeksponowany w muzeum w pobliskim dużym mieście Nassirya, prawdziwej kopalni wiedzy z historii i archeologii Sumeru.
Przedstawiony schematycznie plan był prosty: długa, środkowa nawa podzielona na dwie, z czasem na trzy części – czyli przedsionek, „miejsce święte” i „święte świętych”. Wierni mogli przebywać tylko w części najbliżej wejścia, potem stał stół ofiarny i dalej, w niszy posąg bóstwa.
Z czasem przybywało dodatkowych pomieszczeń po obu stronach nawy. 
Dziś całkiem sporo już wiemy o kulturze Ubajd, archeologia z łatwością rozpoznaje ceramikę charakterystyczną dla niej po sposobie wykonywania naczyń takich, jak talerze, dzbany, miski, czarki ozdobione motywami geometrycznymi, roślinnymi, czy też postaciami ludzkimi.
Prace wykonywano ręcznie. Ludzie żyli z rybołówstwa, z hodowli bydła i z rolnictwa wykorzystując żyzne nanosy rzeczne; z czasem pojawił się system kanałów nawadniających. Mieszkali w chatach trzcinowych okładanych gliną; potem zaczęli budować domostwa z cegieł „mułowych”- suszonych na słońcu; glina i trzcina to były podstawowe „materiały budowlane” w Mezopotamii i są nimi po dzień dzisiejszy. W okolicach Eridu znane są także „pałace” z cegieł „mułowych”. 

     Piec do wypalania cegieł dymi, jak dawniej

                                                  Wypalanie cegieł w piecu                               
                          Stara cegielnia 

Gdy w połowie IV tysiąclecia p.n.e. do południowej Mezopotamii zaczęli przybywać Sumerowie, być może z górzystych rejonów Azji Środkowej lub z płaskowyżu irańskiego albo też drogą morską, zastali kulturę Ubajd w pełnym rozkwicie. Całkowicie obcy wśród ludów semickich początkowo osiedlili się u ujścia Eufratu i Tygrysu i jako pierwsze opanowali święte miasto Eridu. 
Z upływem czasu ruszyli na północ zajmując istniejące, zakładając i rozbudowując nowe miasta i osiedla. Stopniowo „czarnogłowi”, tak Sumerowie nazywali siebie, opanowali obszar Dwurzecza, lecz nie wypierali miejscowej ludności, wiele przejęli z kultury Ubajd.
Według zapisanego na glinianych tabliczkach mitu najstarszym bóstwem był An (Anu), pan i władca nieba oraz jego małżonka. Opiekunem ludzi był dobry bóg Enki (Ea) – pan wszelkich wód, mądrości i rzemiosł, zaś Enlila – boga powietrza i wiatru, powszechnie się obawiano. Do boskiego Enki (Ea) należał pałac wzniesiony w głębinach morza. Dobry bóg stworzył święte miasto Eridu, ku jego czci pokolenia Ubajdów, a potem i Sumerów wznosiły tam kolejne świątynie. „Gdy królestwo zostało zesłane z niebios, królestwo było w Eridu” – mówi sumeryjska „Lista królów”, prastary dokument zapisany na glinianych tabliczkach. 
Z okolic Eridu pochodzi ciekawy zabytek sztuki rzeźbiarskiej, który oglądałam w muzeum w Nassirya – statuetka bogini Ninhursang, małżonki boskiego Enki.
Posążek pokraczny, po prostu śmieszny, a przesadnie szerokie biodra, pokaźny brzuch i wydatne piersi miały podkreślać macierzyństwo bogini. Ninhursang była bowiem wielką Boginią – Matką, boginią płodności, od której pierwotni mieszkańcy uzależniali swoje przeżycie. Zdaniem uczonych nie ma w południowej Mezopotamii śladów cywilizacji wcześniejszej niż ta, odkryta w Eridu.
Zgodnie z dokumentami sumeryjskimi było ono pierwszym z pięciu miast, jakie istniały przed potopem; inne to Szurupak, Sippar, Lurak (nie zidentyfikowane), i jeszcze jedno - nie odkopane.
„Pięć było tych miast. Ośmiu królów panowało... ale potop zmiótł wszystko” – głosi sumeryjska „Lista królów”.
Powoli schodziłam z wierzchołka pustynnego wzniesienia, w którym nieubłagany czas i wichry hulające w pustyni, częste burze piaskowe pogrzebały świątynię Enki. Szłam po piachu, stąpając po skorupach naczyń, ułamkach cegieł z małymi obrazkami, a z nieba lał się żar, czasem tylko powiew wiatru ciskał w twarz ziarenka piasku.

                                                        Burza piaskowa
Pomyślałam wtedy, jaki ogrom upartej pracy trzeba było włożyć, poświęcenia, hartu ducha, by pokonując Naturę – mam na myśli głównie wiejące tu wichry, zasypujące piachem odsłaniane relikty przeszłości, aby wydrzeć tak wiele tajemnic Eridu i południowej Mezopotamii, temu miejscu narodzin naszej cywilizacji sięgającej tu w prehistorię.                               
                                         Róża pustyni - dzieło wichrów


                                                                                                   Ewa Utracka

     Zdjęcia z archiwum Ewy i Waldemara Utrackich wybrał i opracował Maciek Utracki.