niedziela, 18 czerwca 2017

SERBIA ZNANA I NIEZNANA




 
                                     Przełom Dunaju - Park Narodowy Derdap



               TAJEMNICZA PÓŁNOCNA SERBIA



                       Zapadał zmierzch, gdy jechałam drogą wśród pól, ogrodów i ośrodków wypoczynkowych położonych na Wielkiej Nizinie Węgierskiej do Suboticy. 
Subotica to "młode" miasto wyrosłe ze skromnego, prowincjonalnego osiedla leżącego na pograniczu "wszystkiego" w Cesarstwie Habsburgów, czyli na tzw Terytoriach Wojskowych pod koniec XIXw. 
   
                                                       Subotica, ratusz

Podczas porannego spaceru widziałam duży plac z oryginalnym ratuszem z 1908r, z pomnikiem i fontanną oraz pobliskie ulice o secesyjnej zabudowie, pięknie odnowione.
   
                                    Secesyjna zabudowa centrum miasta


I dalej...podróż przez równinną Vojvodinę, "ogród" byłej Jugosławii, do stolicy okręgu, Nowego Sadu. Znalazłam się nad Dunajem, lśniącą drogą wodną łączącą państwa leżące w wielkiej dolinie dunajskiej z Morzem Czarnym.
   
                                                Twierdza Petrovaradin


Nad rzeką dominuje ze wzgórza potężna twierdza Petrovaradin, z koszarami wojskowymi, z więzieniem, wybudowana w miejscu stare,j tureckiej fortecy, pod koniec XVIIw. Pod jej murami powstawało serbskie osiedle na potrzeby twierdzy, jej załogi i mieszkańców – dziś najstarsza część Nowego Sadu.
   
                     Dawne serbskie osiedle; dziś najstarsza część Nowego Sadu
   
                                                     Twierdza habsburska
   
                                                Tunele i chodniki w fortecy
   

 Do fortecy wiedzie droga po stopniach w górę, wśród zieleni i wzdłuż chodników w tunelach ( jest ich ok.16 km). Osiedle rozwijało się prężnie, a mieszkańcy nazwali je Novi Sad. Już w I poł XVIIIw – dosłownie, za konkretną sumę, nabyli prawa miejskie dla swego miasta od monarchii habsburskiej. 
Dziś to duże, ponad 400 tysięczne, uniwersyteckie miasto, uprzemysłowione i znaczący ośrodek kultury. 
W 1999r podczas wojny o Kosovo samoloty NATO zniszczyły trzy mosty, wodociąg i instalację elektryczną, lecz pracowici Serbowie w krótkim czasie te straty usunęli.
   
                                  Widok na Novi Sad i most Petrovaradiński


Obecnie w zabudowaniach habsburskiej twierdzy Petrovaradin, atrakcji turystycznej stolicy okręgu Vojvodina, mieszczą się hotele i restauracje ze wspaniałym widokiem na miasto, dolinę Dunaju i okolice. Była forteca jest także miejscem festiwali muzycznych i róznych imprez kulturalnych.
   
                                            Wieża zegarowa w twierdzy  


Stanęłam pod wieżą zegarową, symbolem czasów, które minęły i oglądałam słoneczno-zielono-błękitno-lśniącą panoramę miasta. 
Po rzece pływały barki, sunął "wycieczkowiec", a na brzegu rzeki – plaża, podobno najpiękniejsza nad Dunajem.
Przeszłam przez most Petrovaradiński i powoli zdążałam w stronę obecnego Starego, secesyjno – neorenesansowego Gradu.
   
                                                      Park Dunajski
   
                                                             Park Dunajski


 Na początek – miła, cienista, wiosenna zieleń Parku Dunajskiego, bogactwo różnych drzew, klombów, sadzawek – także z łabędziami i "koronkowych" altanek.
   
                                           Ulica Dunajska w Starym Gradzie


Zatłoczoną przez turystów i spacerowiczów ulicą dotarłam do Pałacu Biskupiego – siedziby prawosławnego biskupa, przed którym na placu z cokołu spoglądał na kolorowy tłum serbski poeta, Jovan Jovanovic". W pobliżu odnalazłam kościół św.Jerzego.
   
                                      Zabytkowe centrum Starego Gradu
   
          Fasada Pałacu Biskupiego, pomnik serbskiego poety i kościół św.Jerzego 
   
                      Siedziba prawosławnych biskupów Nowego Sadu i Vojvodiny


Przechadzałam się pełnymi słońca oraz kawiarnianych parasoli ulicami Starówki.
Oto Plac Wolności, Trg Svobode, największy w Nowym Sadzie, na którym stoi piękny ratusz z 1895r, otoczony przez odrestaurowane budynki mieszczące różne sklepy, restauracje, kawiarnie i inne. 
   
    Plac Wolności, Trg Svobode, neorenesansowy ratusz (1895r) i zabudowa
   
                                        Największy plac w Nowym Sadzie


Przy Placu Wolności wznosi się katolicki kościół Imienia Maryji, także z końca XIXw, w którym poczułam się jak w Krakowie. z pięknymi witrażami.
   
                                         Kościół katolicki pw. Imienia Maryji
   
                                            Ołtarz główny i nawa kościoła
   
                                                                  Witraż

   
Z podniosłej atmosfery świątyni wyszłam na słońce i poczułam odrobinę rozleniwienia. Więc co dalej? Zwabił mnie zapach kawy, więc przycupnęłam przy stoliku kawiarnianym.
 
                                            Ulica Starówki w Nowym Sadzie

W momencie uraczono mnie szatańsko czarną i mocną kawą, szklanką źródlanej wody i zapytano, czy życzę sobie nieco chleba, ale tego było za wiele w upalny dzień, więc grzecznie podziękowałam.
Za chwilę ujrzałam, jak tata podniósł pajdę świeżego, pachnącego chleba, którą upuścił jego mały synek, z szacunkiem ucałował i położył na talerzyku.
Obrazek jak z mojego dzieciństwa; w domu rodzinnym uczono mnie, że chleb, nasz pokarm codzienny, trzeba szanować, bo to świętość.
Poza tym dowiedziałam się, że mieszkańcy Bałkanów, a w szczególności Serbowie, chleb spożywają do śniadania, do zupy przy obiedzie, nawet do solidnego, drugiego dania – jednym słowem – do wszystkiego; nie było więc nic dziwnego w tym, że zapytano mnie, czy życzę sobie chleba do "szatana" i wody. No i - stanęłam na nogi!
   
                                             Pożegnanie z Nowym Sadem

   
Jeszcze parę chwil i już opuszczałam Nowy Sad, przyjemne, sympatyczne miasto, żyjące bez jakiegoś tam wielkomiejskiego hałasu i wariackiego pośpiechu.
Zbliżałam się do Belgradu, ale to był już inny Belgrad, którego obrazki zachowały mi się w zakamarkach pamięci.
   
                                             Wielka Brama Belgradu


Przywitała mnie Wielka Brama. W dali zobaczyłam zwartą zabudowę miejską i największą cerkiew w Serbii i chyba na całych Bałkanach – cerkiew św.Sawy w stanie zaawansowanej budowy, pozostałości tureckiej twierdzy (kale) i tereny zielone. Jechałam w pobliżu opuszczonych, zniszczonych podczas bombardowań budynków, które władze postanowiły zachować. 
Trasa mojej podróży wiodła przez krainę zielonych wzgórz, pól uprawnych i sadów, przez wsie, gdzie ludzie, żeby przeżyć, musieli sobie nawzajem pomagać, ciężko pracując na roli i w ogrodach. Często widziało się taki obrazek: stary, czasem biedny dom z zabudowaniami gospodarczymi, a tuż obok – ładnie, nowocześnie zaprojektowany nowy dom, w stanie surowym, na etapie budowy lub wykańczania. Widocznie młodzi ludzie pracowali za granicą, by zbudować to, co sobie sobie wymarzyli – czyli rodzinny dom. Tymczasem rodzice prowadzili gospodarstwo i wychowywali wnuki w starym domu, pilnując budowy. 
Wreszcie pokazał się Dunaj.
Krętą drogą krajową zdążałam do Golubaca - już w Parku Narodowym Derdap, a widok wielkiej rzeki i zielonych, miejscami zalesionych wzgórz. ozdobionych wapiennymi skałami i "strojnych" w kolonie wiatraków jeszcze długo mi towarzyszył.
   
                             Dunaj, "fermy" wiatraków po stronie rumuńskiej
   
                                  Pensjonat i przystań po stronie serbskiej


Czasem po stronie rumuńskiej widziałam przytulone do stoków osiedla oświetlane przez popołudniowe słońce.
   
                                            XIV-wieczny zamek - forteca Golubac


I oto w niewielkiej odległości zobaczyłam potężne, białe ruiny zamczyska, a po chwili szłam ku nim zapyloną drogą. Ze szczytu wzgórza, spośród szalonej zieleni, w jaskrawym słońcu bieliły się potężne baszty "schodzące" ku drodze, ostro zarysowując się na tle błękitu nieba i plątaniny traw i krzewów.                                         Baszty łączyły zębate mury kurtynowe, tworzące także przewiązki ponad drogą aż po wody Dunaju. 
   
                                      Mury do zabezpieczenia i rekonstrukcji
   
                                 Serbska droga krajowa pod murami warowni
   
                                       Mury kurtynowe i baszty "schodzą" aż do wody
   
                             Na wysokim wzgórzu baszty i mury kurtynowe


Naliczyłam dziewięć baszt. Niewątpliwym było, że posiadacz usytuowanego na wysokiej skale w przełomie rzeki zamku - fortecy musiał kontrolować w pełni żeglugę po Dunaju.
   
                       Wygląd fortecy po ukończeniu częściowej rekonstrukcji


Fortecę zbudowano w XIVw w miejscu uprzednio istniejącej tu od czasów Imperium Rzymskiego twierdzy. W okresie średniowiecza była ona powodem zaciętych walk między Państwem Osmanów a Królestwem Węgier. Po upadku twierdzy Osmanie właśnie tędy "wlewali się" do Europy wielokrotnie siejąc śmierć i zniszczenia, a tysiące kobiet i dzieci dostawały się na rynki niewolników. 
A kiedy forteca Golubac upadła?
12-go czerwca 1428r dzień był słoneczny. Słońce przechyliło się już na zachodnia częć nieba, gdy nad polem bitwy pod zamkiem Golubac zawisła śmiertelna cisza. Ludzie, konie, sztandary, wozy, broń, tarcze – wszystko skłębione, skrwawione, na ziemi i krew, krew, wszędzie świeża krew...Jeszcze tylko u przeprawy nad Dunajem wrzał zacięty bój. To Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima z towarzyszami osłaniali odwrót pobitego, poranionego wojska króla Czech i Węgier, Zygmunta Luksemburskiego przez Turków osmańskich, dowodzonych przez sułtana Bajazeta. Jedna po drugiej, w potwornym pośpiechu odbijały łodzie i tratwy z rycerstwem i rannymi płynąc w stronę wołoskiego brzegu... Walka i odwrót, walka i odwrót, tylko, że osłaniających coraz mniej... 
Nagle od tej bezładnej armady oderwała się łódź i pomknęła do podnóża zamku. 
Z daleka dało się słyszeć wołanie, że rycerz Zawisza z Polski, ma na rozkaz króla wsiadać do łodzi...! Na rozkaz! Jaki rozkaz - tu druhowie giną, ramiona mdleją z nadludzkiego wysiłku, by jak najwięcej swoich ocalić, a tu - jakiś rozkaz!? 
Gniewnym gestem rycerz odprawił wioślarza. Nie opuści swoich! I w kilku chłopa wściekle runęli na nacierających janczarów. Ci zaś, w zdumieniu nieco się cofnęli przed szaleńcami i "żywcem brać!- któryś wrzasnął. Udało im się okiełznać jednego tylko Zawiszę, którego rozpoznali po czarnej zbroi, reszta broniących padła pod ciosami jataganów. Dwóch janczarów próbowało polskiego rycerza ująć pod ramiona, by go powieść przed oblicze padyszacha, lecz bohater odzyskał siły, odepchnął janczarów. Sam pójdzie!.. i szedł sam... przed siebie...On, Zawisza uległ? Nie... Cóż to się stało? Błędnym wzrokiem popatrzył w bok: zielone wzgórza, rzeka płynie ...Dunajec, toż to Dunajec w Rożnowie, a za nim, na wzgórzu jego własny zamek! 
Pół kroku za nim lekkim krokiem idzie Barbara i coś mówi, ale szum rzeki tłumi jej słowa. Nie żegnali się, nie mówili wiele, bo i cóż tu mówić? Po prostu się rozumieli. Barbara!, dostojna, mądra, dumna małżonka rycerza najsłynniejszego w Europie! Jeśli czasem coś powie, to tylko parę słów wsparcia, uspokojenia, że w domu i rodzinie wszystko pozostaje w porządku, i nadzieji na rychłe spotkanie. Jeszcze uścisk ręki i głębokie, czułe spojrzenie, jak teraz... Nagle jakieś krzyki przerwały im miłe "sam na sam"; pewnie to pachołkowie się sprzeczają przy koniach i podróżnych wozach, jak zawsze przed wyprawą...I już nic nie widział, nie słyszał, nie czuł...
"Zawisza Czarny najdzielniejszym był rycrzem, najdoświadczeńszym wojownikiem i wielkim dyplomatą" – napisał o Nim król Zygmunt Luksemburski. – Honor, odwaga, szlachetność....Symboliczny pogrzeb Zawiszy odbył się w Krakowie, w listopadzie 1428r, w kościele franciszkanów.
Szłam poboczem odwiecznej drogi, pewnie tej samej, co przed stuleciami, biegnącej wzdłuż Dunaju, przechodząc pod "przewiązkami", spoglądając na resztki murów bielejących wśród traw do miejsca wskazanego przez słowo pisane i legendę jako miejsca zamordowania bohatera. Miejsce owo upamiętnia dziś tablica, a obok szemrze źródło Zawiszy. 
   
                    Żródło w pobliżu miejsca zamordowania Zawiszy Czarnego
   
                                   ... i tablica poświęcona Jego pamięci


Turyści przejeżdżający tędy zazwyczaj oddają Mu hołd w milczeniu pochylając głowy i nabierając wody ze źródła. 
A czy ktoś z nas, turystów, mógłby przypuszczać, że nie tylko pamięć o "najdzielniejszym z dzielnych" pozostała lecz także fakt, że prawie naszych czasów dożył w prostej linii potomek Zawiszy Czarnego, bohater Września 1939r, pierwszy partyzant II wojny światowej – major Henryk Dobrzański – Hubal...
   
                                             Dunaj - świadek historii...


Piękna i tajemnicza jest północna Serbia, wspaniałe krajobrazy Żelaznych Wrót na Dunaju, malownicze ruiny fortecy Golubac szczególnie oglądane z rzeki, interesująca historia ciekawego miejsca. Rząd Serbii, aby podnieść atrakcyjność krainy zdecydował się na częściową rekonstrukcję starej fortecy, której przyszły wygląd przedstawiono na fotografii. Aktualnie trwają tu prace zabezpieczające i rekonstrukcyjne, ale pewnie dopiero za parę lat będzie co oglądać...
   
                                            ...W przełomie Dunajca...


Dalej wiodła mnie kręta droga wzdłuż Dunaju widocznego poprzez zarośla, to znów przełom rzeki pokazywał się w całej swej urodzie. Wreszcie parking w pobliżu stanowiska archeologicznego Lepenski Vir.
   
                Zabudowania w pobliżu stanowiska archeologicznego Lepenski Vir 


Kilka niewielkich drewnianych domków i park, który należało przebyć, by znaleźć się w nowoczesnej, ogromnej hali z mnóstwem różnych znalezisk i pięknym widokiem na Dunaj. 
   
                                                  W parku nad Dunajem
   
                              Stanowisko archeologiczne Lepenski Vir - dzisiaj


Prace archeologiczne podjęto po obu stronach rzeki podczas robót ziemnych przy budowie tamy Djerdap i wielkiej elektrowni w latach 1965 – 1971. Wykazały one istnienie wielopoziomowego stanowiska archeologicznego i wniosły ogromną wiedzę do historii regionu i kraju. Lepenski Vir prezentuje zwiedzającym najstarszą – pochodzącą z neolitu kulturę na terenie Serbii; to miejsce było zamieszkałe przez ludność od ok;7000r pne - 6900 r pne do 4500 r pne nieprzerwanie. 
Zainteresowani mogą prześledzić życie w owych odległych czasach czyli zajęcia ludzi od zbieracza, myśliwego, łowcy i rybaka do hodowcy bydła i rolnika.
Klimat w przełomie Dunaju do dziś jest łagodny, sprzyjający osadnictwu, z co za tym idzie sposobom budownictwa, zajęć ludzi i "kuchni".
   
                                                      Zrekonstruowane osiedle
   
                        Zarys chaty utworzony przez pozostałości "podmurówki"


Chaty "budowano" na planie trapezu z trzcin i traw, na "podmurówce". 
   
                                          Prawdopodobny wygląd chaty
   
                                      Chata zwrócona wejściem do rzeki
   
                                          Wnętrze chaty, na środku palenisko


Na środku było palenisko obłożone kamieniami, a nad nim – otwór. 
Chaty były zwrócone wejściem ku rzece. Pozostałości ich odnalezione w postaci ułożonych odpowiednio kamieni zasugerowały właśnie taki wygląd, jak pokazany na zdjęciu. Po dokładnym spenetrowaniu terenu wykopalisk stwierdzono, że osada mogła liczyć ok. 150 osób. Znalezione przedmioty, a więc prymitywne narzędzia pracy, w tym przybory łowieckie, broń itp zgromadzono w gablotach, skatalogowano i opisano.
   
                                        Odnaleziona rzeźba głowy ludzkiej


Ludzie sprzed tysięcy lat już uprawiali sztukę. Swoje odczucia artystyczne wyrażali poprzez rzeźbę; wyrzeźbione w kamieniu piaskowcowym głowy ludzkie są przykładem nie tylko talentu lecz także sugerują, jak mogli wyglądać mieszkańcy osiedla.
   
                     Muzeum - tzw. Rzeźba Dunajska (6300 - 5900r pne)


Zachowało się wiele szkieletów mężczyzn, kobiet i dzieci w kilku warstwach, na co wskazuje sposób pochówków. Zauważono, że czaszki ówczesnych ludzi są podobne do żyjących dziś.
   
                Pochówek w podłużnym ułożeniu ciała, z podkurczonymi nogami
                                                       (6300 - 5900r pne)
   
                        Ułożenie ciała na plecach, nogi prosto (6300 - 5900r pne)
   
         Pochówek w pozycji "na boku" z podkurczonymi nogami (5900 - 5500r pne)

Wśród "starszych" szkieletów – mężczyźni osiągali wzrost ok 172cm, kobiety – 164cm; w wieku ok 30 lat ludzie ci zachowali pełne uzębienie.
"Młodsze" szkielety wykazywały niższy wzrost i ubytki w uzębieniu, co mogło mieć związek ze zmianą stylu i długości życia, diety, a może i pewnymi zmianami klimatycznymi.
Chaty w osadzie "młodszych" ludzi wyglądały podobnie. Nie natrafiono też na jakieś specjalne miejsce pochówków czyli cmentarzyska; zmarłych chowano poza chatami.
Na podstawie zgromadzonych informacji w osiedlu Lepenski Vir wyróżniono trzy poziomy osadnictwa: dwa związane z mezolitem, zaś trzeci, gdzie oprócz kości ludzkich znaleziono kości zwierząt udomowionych – owiec, kóz, świń i bydła wiązano z neolitem.
Stanowisko oprócz bogatego muzeum jest wyposażone w kino, gdzie można obejrzeć przebieg prac ekip archeologicznych. 
Efekty badań pracowników naukowych i studentów uzyskane poprzez ich drobiazgowość, dociekliwość, benedyktyńską wprost cierpliwość przy pomocy metod fizyko - chemicznych, porównawczych i wszelkich dostępnych, wciąż budzą podziw i szacunek dla mocy umysłu i ogromu pracy ludzkiej.
A Dunaj płynie dalej, przez stulecia, tysiąclecia, szemrzący świadek ludzkich zmagań każdego dnia...
W pn-wsch Serbii istnieją jeszcze inne stanowiska archeologiczne, m.in. z czasów cesarza Dioklecjana. 
Kontynuowałam podróż wzdłuż Dunaju, który przypominał teraz raczej ogromne jezioro niż żeglowną rzekę.
   
                                                        Potężny Dunaj
 
Celem moim było nieduże miasto Zajecar, położone ok. 10 km od granicy z Bułgarią. Powoli zapadał niedzielny wieczór, gdy poza mną pozostawały Żelazne Wrota, a ja zagłębiałam się w zalesioną dolinę. 
Przy drodze do miasta spoglądałam na gospodarstwa, na ogół bardzo biedne. Uprawiano przydomowe ogródki, w pobliżu pasły się kozy, parę owiec, tu i ówdzie kury wodziły kurczęta, czasem nawet puszył się sam kogut, a krowa dawała znać gospodyni, że czas ją wydoić. Nad doliną, po polanach snuły się siwe dymy pachnące drewnem – część mieszkańców trudniła się wypalaniem węgla drzewnego. 
Turyści chyba rzadko się tu pojawiali, gdyż pojazd na obcych znakach rejestracyjnych budził wśród mieszkańców pewne zainteresowanie.
   
                                    Krajobraz pn-wsch zakątka Serbii
   
                 W pobliżu miasto Zajecar, oddalone o 10km od granicy z Bułgarią

Krajobraz wzbogacił się o zaróżowione w zachodzącym słońcu skały wapienne, dolina pozostała gdzieś daleko i oto już po zmierzchu powitał mnie nadgraniczny Zajecar, miasto zagubione na krańcach naszego świata.


                                                                                              Ewa Utracka

  fot. Ewa Utracka