sobota, 23 lutego 2019

MEZOPOTAMIA




          BABILON - MIASTO TYSIĄCA WIEŻ

                             Fragment mapy turystycznej Iraku (lata 80-te XXw.) 

                 Pustynną drogą jechałam do Babilonu. Pogoda - jak zwykle w tej części świata wspaniała – nad głową błękit i jaskrawa tarcza boga Słońca, Szamasza, wprawiała w dobry nastrój i budziła nadzieję, że oto znów ujrzę coś niezwykłego...

                                    KODEKS HAMMURABIEGO




Diorytowa stela z wyrytym kodeksem
Hammurabiego (ok. XVIIIw pne)
                                                                 
               Bóg słońca, Szamasz, wręcza insygnia władzy królowi Hammurabiemu          z  Babilonu                                                                            
Niesamowite to słońce Południa…! Przypomniałam sobie widzianą w muzeum replikę diorytowej steli, na której tronujący, wielki Szamasz podaje królowi Hammurabiemu z Babilonu insygnia władzy; poniżej wyryto jeden z najstarszych kodeksów prawnych na świecie czyli zbiór praw i obowiązków mieszkańców królestwa Babilonii, w dzisiejszym odczuciu nazbyt restrykcyjny, niemniej jednak biorący w obronę sieroty i wdowy, prawo stające w obronie słabszych, chętniej posługujące się karami grzywny niż okaleczaniem czy też karą śmierci, prawo, które znało łaskę i przebaczenie, choć też i przewidywało „oko za oko, ząb za ząb”. Ale, co tam poważne rozważania!
Było pięknie, więc cieszyłam się nadzieją na fantastyczną przygodę z historią.

                                           PUSTYNIA ŻYJE

Szaropłowa pustynia - piach wirujący z wiatrem, autokar na szosie, cisza i ....cisza. Daleko na horyzoncie widać palmy; tam płynie Eufrat. W pewnym momencie pustkowie ożyło. Psy...psy różnej maści: podobne do szakali, które tu żyją, do znanych nam afganów, małe, zażarte kundelki, duże, mniejsze, uganiają - jak szalone! Te psy to dzikie stworzenia rodzące się i żyjące w pustyni, gdzie żeby przeżyć, trzeba zdobywać żer, czyli polować, walczyć o każdy kąsek, czyli zabijać. Polują gromadnie, izolując ofiarę. Słyszałam także o atakach na ludzi. Dzikie psy na pustyni w Iraku to prawdziwa plaga.

                                        MIASTO W PUSTYNI

Pokazały się pojedyncze domostwa, potem osiedla.
Domy zbudowane z glinianych cegieł, o płaskich dachach, bez okien, z otworem wejściowym, takie same od setek, tysięcy lat – mające zapewnić miły chłód latem, ochronę przed wichrami hulającymi tu w zimie oraz przed burzami piaskowymi.
Nierzadko przed wejściem stał zaparkowany samochód osobowy, dostawczy, a na dachu antena telewizyjna.
Minęliśmy miasto al - Hillah; autokar zatrzymał się na parkingu, wokół trochę „zmęczonej” zieleni. Kamienista droga wiodła na spotkanie z odległą w czasie historią, której odtworzenie zawdzięczamy pasji, pracowitości i konsekwentnym badaniom archeologa Roberta Koldeweya. 
To on odkopywał i badał ruiny Babilonu w latach 1901 – 1902 walcząc z klimatem, z rabusiami i handlarzami starożytnych znalezisk.                             

                                 ZWIERZĘTA Z BRAMY ISZTAR

 Brama Isztar, replika
                  


                        
                  Brama Isztar, replika
Przed oczami – wspaniała budowla, wyjęta z Biblii, ze snów o podróżach w świat Biblii - Brama (Wrota) Isztar, sprzed z górą dwóch i pół tysiąca lat w swej całej okazałości oraz fragmenty grubych, zębatych murów obronnych Babilonu. 
Brama posiada dwie wieże strażnicze. Pragnę jednak wyjaśnić, że autentyczna Brama Isztar znajduje się w berlińskim Muzeum Pergamon, tu ogląda się jej replikę. Przeszłam przez otoczoną wysokimi ścianami drogę, pod wysokimi łukami. 
Elewacje z glinianych, wypalanych cegieł pokryto błękitną glazurą.
Ściany i łuki ozdobiono rzędami dumnie stąpających lwów. 
   
                                         Panel z lwem, muzeum Louvre, Paryż
Strażnice pokrywały reliefy turów - groźnych, wielkich zwierząt, na które polowali w owych czasach tylko najodważniejsi z odważnych. Lwy i tury dzięki swym nadzwyczajnym cechom miały strzec bram miasta i wzbudzać strach w przybyszach. Wizerunki jeszcze jednego zwierzęcia zdobiły bramę budząc wiele kontrowersji wśród uczonych: to sirrusz, tajemniczy smok bogini Isztar.

                                                        SIRRUSZ

Sirrusz

Sirrusz przedstawiony jest jako monstrualny czworonóg. Jego tylne łapy są wyposażone w potężne szpony, zaś przednie – to łapy lwa. Stworzenie ma długi ogon i szyję z małą, podobną do wężowej głową, zakończoną rogiem i rozdwojonym językiem. Jego ciało jego jest pokryte łuską i sierścią, zaś na szyji jest widoczny rząd loczków. Czy coś podobnego kiedykolwiek żyło w przyrodzie? Wątpię, tego nie dowiemy się nigdy, choć przez ponad sto lat zbierano relacje nawet od mieszkańców Afryki, a w szczególności od Arabów zamieszkujących bagna i rozlewiska rzeczne Mezopotamii o widzianych podobnych zwierzętach. Sirrusza stworzyła wyobraźnia Babilończyków tak, jak stworzyła i inne uskrzydlone stworzenia. Na Wrotach zwierzęta reprezentujące główne bóstwa – Marduka i Isztar pokryto płową i ciemną glazurą.

                               WIEŻA BABEL – SYMBOL PYCHY

Wielka Brama Isztar otwierała Drogę Procesyjną do okręgu świątynnego zakończonego znaną chyba każdemu z Biblii wieżą Babel. Tak późniejsze wieki nazwały zikkurat Etemenanki. 

                                                         Mury obronne Babilonu
                                                       Droga procesyjna
Jako porządna turystka uruchomiłam wyobraźnię wspierając ją wiadomościami, nabytymi także i w muzeum przy wejściu na teren ruin i wykopalisk. Tam można obejrzeć makietę Babilonu. Pokryty błękitną glazurą zikkurat mógł mieć, na podstawie przekazów i obliczeń, ok.200m wysokości, a na jego szczycie lśniła złotem i purpurą w zachodzącym słońcu mała świątynia Marduka, świecąc z daleka. Na przybywających do miasta podróżnych ten widok musiał wywierać ogromne wrażenie, skoro stał się genezą opowieści biblijnej i, oczywiście, tematem znacznie późniejszych dzieł - wystarczy wspomnieć słynny obraz Piotra Breugle’a Starszego - „Wieża Babel”.
Wg Biblii, wieżę budowali ludzie mówiący jednym językiem, a więc miejscowi.
Miała ona „dosięgnąć nieba”. Dla wygnańców z Jerozolimy – Izraelitów, znacznie prymitywniejszych i biedniejszych, owa niebosiężna budowla bogatszych kulturowo i materialnie Babilończyków, musiała stać się świadectwem pychy; dlatego też rozgniewany Jahwe, plemienny bóg Izraelitów, pomieszał budowniczym języki. Wspaniała wieża z błyszczącą od złota świątynią na szczycie stała się na zawsze symbolem ludzkiej pychy.
A co z wieży Babel, zikkuratu Etemenanki, pozostało do dziś?
W prawdopodobnym miejscu zikkuratu widziałam pagórek potrzaskanych, nikomu niepotrzebnych cegieł, opowieść biblijna, wspomnienie w historii…
                                       
                                     Prawdopodobnie pozostałości wieży Babel 

               CZY OGRODY SEMIRAMIDY ISTNIAŁY NAPRAWDĘ?

Szłam drogą wśród morza rozkopanych pagórków. 
                                    
                                    Pałac króla Nabuchodonozora II w Babilonie
                                                         Fasada pałacu
                                             Studnia na dziedzińcu pałacowym
Oto „pałac królewski” zbudowany na sposób sumeryjski, tzn. ściany zewnętrzne z niszami; duży dziedziniec ze studnią, wokół niego obszerne pomieszczenia bez okien lub z jednym, niewielkim otworem. Ozdobą pałacu miały być „wiszące ogrody" założone dla małżonki Nabuchodonozora II, Semiramidy. Prawdopodobnie były to ogrody tarasowe, w których posadzone rośliny miały przypominać irańskiej księżniczce jej ojczyznę. 
                                    
                             Prawdopodobnie pozostałości "wiszących ogrodów"
Obecnie istnienie „wiszących ogrodów” dla niektórych jest problematyczne, choć podróżnicy i autorzy greccy potwierdzili ich istnienie wspominając je jako jeden z cudów starożytnego świata. W tamtych odległych czasach były osiągnięciami budowlanymi wielkiego władcy, pana „czterech stron świata”, Nabuchodonozora II.
                                     
                                                 Ruiny zabudowy pałacowej
Całe miasto ów władca, wielki budowniczy, otoczył potężnym murem ze strażnicami.
Ten król panował przez 40 lat, wzmocnił władzę królewską i podporządkował Babilonii Syrię i Palestynę, a zwyciężając Izraelitów i przesiedlając ich wraz z rodziną panującą do swej stolicy zapoczątkował okres „niewoli babilońskiej”, o czym mówi Biblia.
Babilon stał się najwspanialszym miastem świata. 
Dokonawszy tych czynów wielki król zmarł w 562r.pne.

         PO LATACH ŚWIETNOŚCI – UPADEK MIASTA I KRÓLESTWA

Po ponad 20 latach jego następca, Baltazar, trafił również na strony Biblii. 
Wydał wielką ucztę, która w oczach Izraelitów i ich proroków wyglądała jak orgia.
Rozkochanym w rozkoszach życia, w dyskusjach o sztuce, podziwiającym muzykę i taniec babilońskim dworzanom nagle na ścianie komnaty ukazało się: mane, tekel, fares – w języku aramejskim: policzono, zważono, rozproszono!- wypisane tajemniczą ręką proroctwo upadku Babilonu i Babilonii. 
Następnego dnia mieszkańcy miasta gałązkami palmowymi witali wkraczającego w jego mury Persa, Cyrusa Wielkiego jako wyzwoliciela.
Prawowity ich król, Nabonid, który porzucił na wiele lat swój kraj i poddanych, wrócił za późno, by zorganizować obronę i został wygnany, a jego niegodny syn, Baltazar, zniknął z kart historii. 
Był rok 539 pne. Wspaniały Babilon trwał dalej jako stolica świata, a królestwo Babilonii włączył do swego imperium Cyrus Wielki.
Historia uczy, że w 331r.pne. Babilon zajął Aleksander Macedoński i zapragnął uczynić go stolicą swojego państwa, lecz przedwczesna śmierć uniemożliwiła realizację tego zamiaru. Ośrodek władzy przeniesiono do Seleucji nad Tygrys i od tego wydarzenia rozpoczął się upadek miasta pozbawionego dawnego znaczenia.
Przez stulecia pokolenia pustynnych plemion „rozbierały” budynki, pałace, świątynie i zikkurat Etemenanki. 
Miasto al – Hillah, przez które przejeżdżałam zmierzając do Babilonu oraz inne pobliskie osiedla wybudowano z babilońskich cegieł.

                                             I ZNOWU SYMBOL...

                                   
                                           Ruiny miejskiej zabudowy Babilonu
Wśród ruin szłam w stronę palm i trafiłam na miejsce, gdzie podziwiałam autentyczny posąg lwa babilońskiego. Wspaniałe zwierzę kroczyło nad leżącym pod nim wojownikiem. Człowiek wyciągał jedną rękę do boku zwierzęcia, a drugą do jego pyska. Rzeźbę wykonano w bazalcie. 
                                       
                                                          Lew babiloński

Już Robert Koldewey zauważył, że ciało lwa jest pokryte śladami rzucanych w niego kamieni i kul z broni palnej, zaś pysk został odrąbany.
Arabowie lękali się go, uważając za złego, straszliwego „dżinna”, stąd te zniszczenia.
W jednym boku lew miał duże wgłębienie, obecnie zalane zaprawą. W muzeum usłyszeliśmy historię, skąd ono się wzięło.
                                    
                                           Lew babiloński; wspaniała rzeźba
Otóż przed laty przybył tu Europejczyk i zapytał tubylców o lwa. Arabowie wskazali mu go. Przybysz dokładnie obejrzał posąg, wszystkie ubytki w jego bazaltowym ciele, wyciągnął mały kluczyk, włożył go do jednego z otworów, przekręcił i pokazał obecnym dłoń pełną złota, po czym wsiadł na konia i spokojnie odjechał. 
Arabowie skamienieli ze zdumienia, a po podróżnym nie było już śladu. Zniknął. Naiwniak, który wskazał cudzoziemcowi rzeźbę i był świadkiem „cudu” także zapragnął się wzbogacić. Wykuł w boku zwierzęcia wgłębienie, co musiało go kosztować dużo trudu; niestety, złota nie znalazł, a piękny, bazaltowy posąg został poważnie uszkodzony, co można oglądać do dziś jako dowód ciemnoty, głupoty i zwykłego wandalizmu.

        RABUNKOWE WYKOPALISKA I HANDEL STAROŻYTNOŚCIAMI

Aby zdobyć pieniądze, tubylcy sprzedawali znalezione i wykopane przedmioty, 
a więc rzeźby, posążki, biżuterię kolekcjonerom i handlarzom starożytności z całego świata za bezcen. Groby królewskie, „sztuczne wzniesienia” i pagórki eksploatowano w prymitywny sposób, w wyniku czego dużo starożytności zostało bezpowrotnie utraconych.
Podobnie było z glinianymi tabliczkami, a przecież stanowiły one niejednokrotnie osobistą korespondencję i nie tylko, ludzi sprzed tysięcy lat, interesującą z punktu widzenia nauki.
Po wykonaniu pamiątkowych zdjęć z lwem babilońskim szłam Drogą Procesyjną pośród murów z cegieł glinianych, przez czas i ludzi pozbawionych glazury, lecz nadal ozdobionych płaskorzeźbami zwierząt podobnych do tych z Bramy Isztar. Stąpałam po schodach, po których przed tysiącami lat chodzili kapłani wiodąc procesje mieszkańców i przybywających do Babilonu pielgrzymów i podróżnych. Jeszcze raz weszłam do sal muzealnych; wśród licznych znalezisk w postaci posążków, naczyń, naszyjników i różnych złotych ozdób uwagę przykuły pieczęcie cylindryczne, na których z wielkim kunsztem wyryto sceny z życia Babilonu i napisy klinowe.
Żegnając to niezwykłe miejsce wiele lat temu, kiedy nie było jeszcze pałacu Saddama Husseina, kiedy trwały prace przy restauracji murów i strażnic, wolno przechodziłam obok makiety miasta, by jeszcze raz przyjrzeć się przebytej trasie wędrówki w głąb historii, po Babilonie, który na zawsze pozostał w mej pamięci jako „miasto tysiąca wież”.

                                                                                                    Ewa Utracka


Zdjęcia ze zbiorów Ewy i Waldemara Utrackich wybrał i opracował Maciek Utracki




wtorek, 12 lutego 2019

MEZOPOTAMIA




                    UR – KSIĘŻYCOWE MIASTO
                     MEZOPOTAMII


                        Kolejny dzień mojego pobytu w Mezopotamii. Mijając miasto Nassiriya jechałam pustynną drogą. Przez okno autokaru widziałam namioty beduińskie, a przed nimi bawiące się dzieci. W oddali, wśród szarości i płowości pustyni wyrastał kolos-samotnik, jakaś wielka budowla...

                             Zikkurat w pobliżu sumeryjskiego Ur (biblijne Erech)
– Proszę państwa, przed nami zikkurat w sumeryjskim Ur, świadek wydarzeń rozgrywających się tu w ciągu ostatnich czterech tysięcy lat oraz teren wykopalisk archeologicznych od ponad stu lat – powiedział przewodnik. 
– Zapraszam wszystkich na spacer w historię.
I ... poszliśmy w przestrzeń wypełnioną blaskiem słonecznym i w ... historię...
                                FAUNA PUSTYNI
Cicho, prawie bezszelestnie "przepłynęły" obok mnie "okręty pustyni" skubiąc czasem coś, co przypominało kępki suchej trawy.

                                                 Wielbłądy - okręty pustyni
Idąc, a raczej brnąc przez pustynny piach, ktoś zauważył ślad ciągnący się na znacznym odcinku, który nagle znikł w niewielkim pagórku. Przewodnik wyjaśnił, że można tu spotkać jaszczury ziemne – warany szare, a to, co widać, to ślad ogona zwierzęcia. Warany żerują przed świtem szukając małych gadów, pająków i ptasich jaj. Mieszkają w norach w pagórkach pustynnych.
Raz jedyny udało mi się zobaczyć tego gada: stał "słupka" przy drodze jak zając, tylko był większy. Zdążyłam "rzucić okiem" – i już go nie było, gdyż warany są szybkie, czasem mogą być agresywne.
Ostrzegano nas także przed tutejszymi żmijami, szarymi jak pustynia, o jasnych podbrzuszach, długości ok. pół metra, bardzo jadowitych. Widziałam taką żmiję, na szczęście martwą, pod kołem samochodu.
Za to pajęczaki - skorpiony i tarantule, można było spotkać w każdym miejscu, o zmierzchu.
Najmniej sympatycznie zapisały mi się w pamięci sępy (ścierwniki). Widywałam je na ogrodzeniach, na poboczach dróg, towarzyszyły osiedlom i wioskom żerując na śmietniskach. Widok ich nagich głów i szyj, nastroszone upierzenie, brr… był bardzo nieprzyjemny… Ale póki co mijały nas wielbłądy…
                                "NO CAMERA"
Nagle podszedł do nas strażnik arabski, odziany nieco osobliwie, lecz na swój sposób elegancko – w szarą, długą galabiję, marynarkę, czarne półbuty, na głowie biało – czarny zawój opleciony "wężykiem", w ręce "różaniec". 
Przywitał nas przyjaznym uśmiechem i krótkim "hallo, is camera?"      
                                        Strażnik ruin, turyści, w tle wykopaliska
- "No camera!" - zabrzmiało chóralnie, po czym obchodziliśmy dookoła pustynną budowlę.
                                                U stóp pozostałości zikkuratu
- A więc to jest ten słynny zikkurat w Ur! - pomyślałam. Patrzyłam z podziwem i szacunkiem dla twórczej, ludzkiej myśli na ogromną, brunatną bryłę przypominającą ostrosłup ścięty o prostokątnej podstawie, tworzącej dolną kondygnację wieży, bardzo dobrze zachowaną. Na górnej platformie było widać resztki murów drugiej kondygnacji, mocno zniszczonej, która kiedyś również musiała też być ostrosłupem ściętym. Na frontowej ścianie dolnego piętra zikkuratu, od podstawy ku górze wiodły schody: jeden ciąg centralny i dwa boczne, aby spotkać się na górnej platformie. Dolna kondygnacja wznosiła się na wysokość ok. 20m. Z nachylenia ścian bocznych oszacowano, że wysokość obu kondygnacji nie przekraczała 30m.
Zikkurat zbudowano z setek tysięcy glinianych, wypalanych cegieł, z których każdą zaopatrzono w prostokątną pieczęć z klinowym napisem. Po schodach weszliśmy na "pierwsze piętro" wieży. Stąd roztaczał się rozległy widok na pustynne pagórki i obniżenia gruntu, na szaro – płową równinę, na wstęgę szosy i pole ruin w odległości ok. 200m od budowli. Wokół drżało powietrze nagrzane słońcem Południa. 
Daleko, pod linią horyzontu, lśniły srebrzystobiałe płaty - wykwity solne na powierzchni pustynnego gruntu, pozostałość zatoki morskiej, nad którą niegdyś leżało miasto i port Ur, a ponad nami – nieskazitelny błękit nieba.
Odwróciłam się i ujrzałam resztki murów "drugiego piętra" i  zwały gliny. 
Jest rzeczą godną podziwu i uznania dla sumeryjskich budowniczych, że zikkurat zbudowany ze ściśle do siebie przylegających cegieł, przetrwał cztery tysiąclecia z górą, stając się dowodem doskonałości ich sztuki.
To imponujące dzieło stworzono z rozkazu założyciela III dynastii z Ur, Urnammu (2112 – 2095r pne), na cześć boga Księżyca Nanna, patrona miasta Ur w okresie "Złotego Wieku" rozwoju państwowości i kultury Sumerów.
W  muzeum w Nassiriya na  rycinie zobaczyłam, jak budowano tę wieżę: masywna budowla o dwóch (niektórzy twierdzą, że trzech) kondygnacjach z niewielką  kaplicą – sanktuarium Nanna na szczycie. Miasto Ur zostało zdobyte, splądrowane i spalone, 
a zikkurat częściowo zburzony przez elamickich najeźdźców ok. 2003r. pne u schyłku panowania ostatniego władcy z III dynastii z Ur, Ibbisina. Odbudowane przez późniejszych władców z Isinu i Mari przetrwało stulecia, jako leżące na peryferiach kolejnych królestw, wciąż będące pod opieką boga Księżyca, Nanny – Sina.
Z głębin historii, z piachu pustyni zikkurat został "wydobyty" w wyniku długotrwałych prac archeologicznych prowadzonych w latach dwudziestych ubiegłego stulecia przez sir Leonarda Woolleya i po dzień dzisiejszy stoi, jako pomnik pobożności wielkiego władcy sumeryjskiego, króla Urnammu. 
                       Centralne schody procesyjne z niższej kondygnacji wieży
                                             Śladami sumeryjskich kapłanów
      WOLNO  SCHODZĘ  PO  SCHODACH  ZIKKURATU...
Przede mną, po lewej stronie ścieżki widać gliniane fundamenty wzmocnione smołą dawnych, masywnych budynków; minęłam je kierując się w stronę rozkopanego wzgórza kryjącego prastare cmentarzysko. 
                         Strome, trudne zejście do tzw. grobów królewskich w Ur
Po kamiennych, wysokich stopniach, wśród piętrzących się gruzowisk, zwałów ziemi, kamieni i cegieł ostrożnie schodziłam w dół, na dno głębokiego szybu o dość dużej powierzchni i oto stanęłam przed wejściem do tzw. grobów królewskich w Ur.
Ich ściany, grube, zbudowane z kamienia i cegieł dachówkowato zachodzących jedna na drugą, schodziły się ze sobą tworząc sklepienia.
                                            U wejścia do komory grobowej
                                                       Komora grobowa
Wewnątrz znajdowały się dwie obszerne, wysokie, prostokątne komory.
Jak tu pusto, ciemno, zimno i głucho! Przechodzę do drugiej komory, znów pustka, fragmenty potłuczonego naczynia, przejmujący "chłód" i głucha cisza prawie pięciu tysiącleci… strasznie tu…nawet w tej chwili – pomyślałam i wyszłam na zewnątrz. 
                                                   Groby królewskie w Ur
Chodząc po cmentarzysku próbowałam odtworzyć sobie grzebalny rytuał, pamiętając, że były to groby, jeśli nie królewskie, to kryjące doczesne szczątki kapłanów, kapłanek lub innych wysoko postawionych w hierarchii społecznej osób.
                           Z  KRÓLEM  UMIERALI  SŁUDZY...  
W ciągu lat 1922 – 1934 podczas kampanii archeologicznych w Ur, na cmentarzysku miejskim odkopano 1800 grobów zawierających szczątki ok. 2000 osób, w tym 16 wyróżniono, jako "królewskie". 
Pochówkom królów i królowych towarzyszył niebywały przepych i bogactwo, orszaki ludzi – żołnierzy, woźniców, muzykantów, dam dworu, popełniających zbiorowe samobójstwo bez przymusu - dobrowolnych ludzkich ofiar, by służyć swoim panom również i po "drugiej stronie"…
Warto wspomnieć w tym miejscu, że wiele z tych grobów wkrótce po zakończeniu ceremonii pogrzebowych okradano z kosztowności. A było z czego rabować!
Najlepiej zachowany, nietknięty przez rabusiów był grób królowej Szubad, małżonki króla Abargi z I dynastii z Ur. Uwagę badaczy zwróciła znaleziona tam pieczęć cylindryczna z lapis lazuli podająca imię królowej. Zmarłej towarzyszył strojny orszak dam dworu, harfiarzy i żołnierzy. 
W komorach grobowca znaleziono piękne dzieła sumeryjskiej sztuki takie, jak oryginalne przybrania głowy ze złota i paciorków, naszyjniki z drogich kamieni, 
a oprócz tego złote sztylety, puchary, misy i instrumenty muzyczne – harfy i liry; znaleziska te eksponowane są w Londynie, USA i w Bagdadzie. 
W muzeum w Nassiriya widziałam broń, sanie do transportu zwłok, instrumenty muzyczne, biżuterię i niezliczone pieczęcie cylindryczne – także te pochodzące zza morza, znalezione na cmentarzysku, w grobach królewskich i pałacach, a nawet na miejskim śmietnisku pobliskiego Ur.
Piękną rekonstrukcję popiersia sumeryjskiej damy na podstawie zachowanej czaszki i włosów wykonała Katarzyna Woolley. Wyraziste rysy twarzy podkreślono makijażem, złote koła w uszach, czarne włosy peruki przewiązane złotymi paskami podtrzymującymi misterną fryzurę, wspaniałe naszyjniki dają pojęcie o modzie i bogactwie dworu panującego.
                           Popiersie sumeryjskiej damy, być może samej królowej;
                                                      Muzeum w Nassiriya
W Iraku można było kupić naszyjniki z agatów, chalcedonu i jaspisu wykonane według wzorów sprzed kilku tysięcy lat, jako miłą każdej kobiecie pamiątkę. Wspaniałe znaleziska z Ur, a także i innych miast Mezopotamii, zabytki sztuki sumeryjskiej, wyposażenie domów, pałaców, świątyń, grobów nie mają sobie równych!
JAKIEGO  WIEKU SĄ PRZEDMIOTY WYDARTE  ZIEMI?
Cmentarz w Ur służył, jako miejsce pochówku od okresu Ubajd i okresu wczesnodynastycznego (2900 - 2600 lat pne), przez lata panowania I dynastii z Ur (2500 – 2400 lat pne), okres akadyjski obejmujący czasy Sargona Wielkiego z Agade (miasto w środkowej Mezopotamii) i jego następców (lata 2334 – 2193 pne) po lata panowania III dynastii z Ur.
W ciszy pustkowia, wśród słonecznego blasku, w upale wolno szłam w stronę ruin miasta, które zajmowały znaczny obszar.
                       W  KSIĘŻYCOWYM  MIEŚCIE
Wszędzie leżały setki, tysiące potłuczonych naczyń glinianych. To frapujący widok - martwe miasto ruin, święte, "księżycowe miasto". 
                               Odsłonięte pozostałości fundamentów zabudowy
                                                       miejskiej
                                    Pozostałości murów domostw i zarys ulicy
Gliniane mury domostw ściśle przylegających do siebie tworzyły ulice szerokości ok.1,5 – 2m, przecinające się pod kątem prostym. Tu i ówdzie wyzierały z piachu kontury izb w kształcie prostokąta.
A jak budowano domy w Sumerze w III tysiącleciu pne?
Powszechnie dostępnym budulcem była glina, z której formowano cegły i suszono je na słońcu; gdy wyschły, stawały się twarde jak kamień. Układając jedne na drugich wznoszono prostokątne domy o grubych ścianach, pozbawione okien albo tylko z jednym, płaskie dachy i niskie otwory drzwiowe.
Takie budownictwo spotyka się do dziś na przedmieściach i w osadach arabskich w Iraku; konstrukcja domu miała i ma zapewnić ludziom chłód od maja do października, gdzie przez 12 godzin żar leje się z nieba i osłonić przed nierzadko huraganowymi wiatrami wiejącymi tu w miesiącach zimowych.
                                          "LUDZIE  ZZA  RZEKI"
Obeszłam prawie całe pole ruin. Wąską dróżką zbliżyłam się do rozkopanego, sporego wzniesienia, gdzie w odsłoniętym zboczu widoczne były zarysy wielkich amfor; możliwe, że był tu magazyn produktów spożywczych" np. ziarna. 
Według tradycji i przewodników w Ur był dom patriarchy Abrahama.
Uprzejmy strażnik wykopalisk wskazał nam miejsce, gdzie miał się znajdować. 
            Ulica w Ur; miejsce, gdzie miał się znajdować dom Abrahama
O tym, że semickie plemiona hebrajskie żyły w Mezopotamii - wiedziałam. Hebrajczycy byli nazywani "ludźmi zza Rzeki". 
Abraham był koczownikiem, właścicielem stad owiec i wielbłądów, człowiekiem zamożnym, więc mógł posiadać dom w mieście. Do dziś bogaci szejkowie mieszkają w willach otoczonych wysokim murem, a biedni członkowie rodu, plemienia pilnują stad w pustyni.
Sąsiadami Hebrajczyków byli Sumerowie. Miejscowy, sumeryjski kult "księżycowego" bóstwa Nanna, pierwsze spisane prawa króla Urnammu i epos o Gilgameszu nie był Hebrajczykom obcy. Przyjmuje się, że Abraham ze swoim rodem, plemieniem, wywędrował z okolic Ur, Nippur i Haran między 1900 - 1750 r. pne z polecenia Jahwe, Najwyższego, by udać się do kraju Kanaan. To był początek jego wędrówki i początek wydarzeń opisywanych w Starym Testamencie. A oto jeszcze jedno z sensacyjnych odkryć Woolleya w Ur: przekopując wysypisko śmieci natrafił on na głębokości ok. 12 metrów pod powierzchnią gruntu na kilkumetrowej miąższości warstwę mułu.
Badania geologiczne wykazały, że Sumer nawiedziła niegdyś wielka powódź spowodowana katastrofalnym wylewem Eufratu i Tygrysu. Powódź  ta zmusiła mieszkańców do budowy nowych osiedli. Władców i wszelkie wydarzenia zaczęto dzielić na "przed potopem" i "po potopie"; widać trwale zapisała się w pamięci ludzkiej. Na zakończenie wędrówki po terenie  wykopalisk  pokazano mi piękny okaz  "róży pustyni". Wiedziałam, że w miejscach takich, jak Sahara czy Pustynia Arabska można je spotkać, że powstają wskutek odparowania silnie zmineralizowanych, słonych wód gruntowych, z których w trakcie migracji  ku powierzchni wytrącają się kryształki minerałów w przypowierzchniowej warstwie luźnego osadu – piachu, niewątpliwie prawie ciągle wiejące tu wiatry mają swój udział - w formie róży.
Wcześniej takie "dzieła" natury widywałam w muzeach geologicznych i na wystawach minerałów. Oglądałam się raz za razem żegnając to niesamowite miejsce - kiedyś gwarne, bogate miasto Ur i port morski. Stąd odpływały statki kupieckie do Dilmun (dziś Bahrajn), do Meluhha, krainy w dolinie Indusu, gdzie prawie równocześnie z sumeryjską kwitły kultury Harappy i Mohendżo – Daro, a "oknem na świat" był port Lothal. A dziś - wokół martwa cisza i wydobyte z trudem z ziemi resztki pradawnej wielkości… Takie samo jest tylko palące słońce… W pustyni z pyłu, z piachu wyzierały fragmenty glinianych murów – niemi świadkowie rodzącej się także i naszej historii.
Wsiadłam do autokaru i ruszyliśmy; wolno znikała w bezmiarze pustyni wielka bryła zikkuratu Nanna - boga Księżyca, oświetlana blaskiem chylącego się ku zachodowi słońca. 

                                                                                                     Ewa Utracka
                                                                                              
Zdjęcia z  archiwum Ewy i Waldemara Utrackich wybrał i opracował Maciek Utracki