poniedziałek, 16 marca 2020

MAŁA, PIĘKNA SŁOWENIA; CIEKAWE MIEJSCA





                            Park w centrum Lublany; w tle Lublański Grad na wzgórzu

                     PORANEK  W  LUBLANIE

             Kilka lat temu zwiedzałam Lublanę późną wiosną. Stolica Słowenii pozostała w mej pamięci jako pełne uroku miasto, do którego chciałoby się jeszcze wrócić. I...wróciłam...!
W słoneczny, wrześniowy poranek znów szłam główną ulicą Lublany.
Znajomy plac Kongresowy - miejsce bardzo ważne dla obywateli miasta i kraju, przy którym znajduje się gmach Uniwersytetu, barokowy kościół i klasztor Urszulanek, park, w którym rosną stare platany, przy nim dawne kolegium jezuickie i... widok na lublański grad, jeden z symboli miasta, dominujący z wysokiego wzgórza.
Przeszłam parkową alejkę, ładną ulicę i znalazłam się na placu Preserena ( Preseren trg).
                     Preseren Trg. Kościół Franciszkanów (XVIIw) i Most Potrójny
        F.Preseren - słoweński dziennikarz i poeta, autor słoweńskiego hymnu - Toast
         Julia, ukochana Preserena, na elewacji swego domu, vis a vis pomnika poety
Na poczesnym miejscu stał barokowy kościół Franciszkanów pw. Zwiastowania NMP,
o oryginalnym zdobnictwie fasady. W pobliżu kościoła, z wysokości postumentu France Preseren dalej spoglądał na okno swej ukochanej Julii, a Erato, Muza poezji pochylała się ze współczuciem nad nieszczęsnym poetą – romantykiem, otulonym zielenią drzew.
Preseren trg tak samo, jak kiedyś był pełen grup wycieczkowych i turystów "uzbrojonych" w sprzęt fotograficzny; po czym niektórzy, już strudzeni zwiedzaniem wzmacniali się kawą i lampką wina w kafejkach nad pobliską Lublanicą. 
Preseren trg był i jest nadal punktem wyjścia do przechadzki po Starej Lublanie.
                                                 Rejs po Lublanicy   
Rozglądając się wokół przebyłam Potrójny Most, który jest także osobliwością miasta.
Jeszcze w XIX w istniał tu stary most łączący Europę północną i zachodnią z Bałkanami, wiecznie zatłoczony przez pieszych i pojazdy. W 1931r architekt Joże Plecnik dodał dwie dwie boczne kładki, całość zaopatrzył w białe, kolumnowe balustrady, wyposażył w ozdobne oświetlenie i ławki. Po schodkach zeszłam nad wodę posłuchać w plusku fal Lublanicy starych baśni o "smokach słoweńskich", po czym zanurzyłam się w Stare Miasto.
                     Wieże katedry Św.Mikołaja i pałac biskupi oraz widok na zamek
Oto barokowa katedra św. Mikołaja zdobna w kopulaste wieże oraz w wieżę zegarową, wzniesiona w miejscu starszego, XIII-wiecznego kościoła pw. św.Mikołaja.
         Górna część drzwi do katedry. Widoczna podobizna św. Papieża Jana Pawła II 
Do wnętrza świątyni weszłam przez drzwi odlane z brązu w połowie lat 90-tych XXw, przedstawiające 1250 lat chrześcijaństwa w Słowenii, pobłogosławione podczas wizyty przez "Piotra naszych czasów", dziś św. Jana Pawła II, słowiańskiego, polskiego Papieża.
Katedra to imponujące dzieło architektoniczne o pięknym wystroju wnętrza i doskonałej akustyce.
Chłonęłam Starą Lublanę z jej sklepikami, zapachem kawy, perfum, ziół, z różnymi pamiątkami, jakich wiele na Mestnim trgu.
                                             Wąskie uliczki Starej Lublany
                                                Ratusz przy Mestnim Trgu
Zatrzymałam się przed Ratuszem – dostojną siedzibą władz miejskich, wzniesioną w II połowie XVw, przebudowaną na początku XVIIIw w stylu barokowym.
                                     Fontanna Trzech Rzek; F. Robba (XVIIIw)
Przed tym reprezentacyjnym obiektem Francesco Robba umieścił równie reprezentacyjną fontannę Trzech Rzek; trzy postacie męskie trzymając dzbany "wylewają" z nich trzy rzeki: Sawę, Lublanicę i Krkę. 
Fontannę często oblegają turyści, jako że to dzieło jest godnym tłem do upamiętnienia także własnej, skromnej osoby.
Idąc dalej spoglądałam na ulicę jak na architektoniczny obraz pełen elegancji barokowych kamienic, wśród których można było zauważyć nieliczne, lecz dobrze zachowane gotyckie domy, a także secesyjne i odrestaurowane, stylowe budynki z użyciem nowoczesnych technologii. 
Poszłam w stronę Lublanicy wzdłuż uliczki, gdzie sprzedawano "starocie" i inne pamiątkowe "badziewie" oraz albumy i mapy. Minęłam Most Szewski, most Zakochanych z tysiącem kłódek i doszłam do eleganckiego Mostu Smoczego. 
                                                             Most Smoczy
                              Jeden ze słoweńskich smoków strzegących mostu
Strzegły go legendarne, pokryte patyną, słoweńskie Smoki ale żaden jakoś nie skinął mi ogonkiem.. no cóż, człowiek już nie tak młody... 
Z mostu oglądałam spływ rzeką wesolej gromadki kajakarzy.
                                                        Spływ Lublanicą
Wśród zieleni i kwitnących krzewów przysiadłam na ławce spoglądając w górę, na Lublański grad.
Potężną, średniowieczną fortecę na zielonym wzgórzu, jej masywne mury, baszty i różne zabudowania, po wojnach i kataklizmach odnawiano i rozbudowywano, dostosowując do funkcji, które pełniła. Jedna z wież zamku stanowi doskonały punkt widokowy – można podziwiać fantastyczną panoramę miasta i okolicy. 
Widoki są niezapomniane – przed kilku laty oglądałam je w porze zachodu słońca.
Teraz siedząc w miłym cieniu słuchałam przyciszonych dźwieków muzyki i szmeru rozmów; myślałam także o naszych rodakach przez austriackiego zaborcę skazanych na osiedlenie w odległym od Wiednia, prowincjonalnym mieście, jakim półtora wieku temu była Lublana.
Wspominałam młodego lwowiaka, Emila Korytkę i Bogusława Horodyńskiego, powstańców z lat 1830/1831, a także urodzonego w Lublanie Hugona Zapałowicza, przyszłego podróżnika – badacza Andów, Karpat Południowych i... Pasma Babiogórskiego.
Gdzież nas nie było...! Idąc w stronę placu Preserena, potem przez park, żegnałam się z tym pięknym, starym miastem.
Po krótkiej chwili autokar unosił mnie do miejscowości Postojna a tam czekały nowe wrażenia, tym razem z tajemniczego, podziemnego "królestwa", czyli z krainy słoweńskiego krasu.


                                                                                                Ewa Utracka
  fot. Ewa Utracka