Park w centrum Lublany; w tle Lublański Grad na wzgórzu
PORANEK W LUBLANIE
Kilka
lat temu zwiedzałam Lublanę późną wiosną. Stolica Słowenii
pozostała w mej pamięci jako pełne uroku miasto, do którego
chciałoby się jeszcze wrócić. I...wróciłam...!
W
słoneczny, wrześniowy poranek znów szłam główną ulicą
Lublany.
Znajomy
plac Kongresowy - miejsce bardzo ważne dla obywateli miasta i kraju,
przy którym znajduje się gmach Uniwersytetu, barokowy kościół i
klasztor Urszulanek, park, w którym rosną stare platany, przy nim
dawne kolegium jezuickie i... widok na lublański grad, jeden z
symboli miasta, dominujący z wysokiego wzgórza.
Przeszłam
parkową alejkę, ładną ulicę i znalazłam się na placu Preserena
( Preseren trg).
Preseren Trg. Kościół Franciszkanów (XVIIw) i Most Potrójny
F.Preseren - słoweński dziennikarz i poeta, autor słoweńskiego hymnu - Toast
Julia, ukochana Preserena, na elewacji swego domu, vis a vis pomnika poety
Na
poczesnym miejscu stał barokowy kościół Franciszkanów pw.
Zwiastowania NMP,
o
oryginalnym zdobnictwie fasady. W pobliżu kościoła, z wysokości
postumentu France Preseren dalej spoglądał na okno swej ukochanej
Julii, a Erato, Muza poezji pochylała się ze współczuciem nad
nieszczęsnym poetą – romantykiem, otulonym zielenią drzew.
Preseren
trg tak samo, jak kiedyś był pełen grup wycieczkowych i turystów
"uzbrojonych" w sprzęt fotograficzny; po czym niektórzy,
już strudzeni zwiedzaniem wzmacniali się kawą i lampką wina w
kafejkach nad pobliską Lublanicą.
Preseren trg był i jest nadal
punktem wyjścia do przechadzki po Starej Lublanie.
Rejs po Lublanicy
Rozglądając
się wokół przebyłam Potrójny Most, który jest także
osobliwością miasta.
Jeszcze
w XIX w istniał tu stary most łączący Europę północną i
zachodnią z Bałkanami, wiecznie zatłoczony przez pieszych i
pojazdy. W 1931r architekt Joże Plecnik dodał dwie dwie boczne
kładki, całość zaopatrzył w białe, kolumnowe balustrady,
wyposażył w ozdobne oświetlenie i ławki. Po schodkach zeszłam
nad wodę posłuchać w plusku fal Lublanicy starych baśni o
"smokach słoweńskich", po czym zanurzyłam się w Stare
Miasto.
Wieże katedry Św.Mikołaja i pałac biskupi oraz widok na zamek
Oto
barokowa katedra św. Mikołaja zdobna w kopulaste wieże oraz w
wieżę zegarową, wzniesiona w miejscu starszego, XIII-wiecznego
kościoła pw. św.Mikołaja.
Górna część drzwi do katedry. Widoczna podobizna św. Papieża Jana Pawła II
Do
wnętrza świątyni weszłam przez drzwi odlane z brązu w połowie
lat 90-tych XXw, przedstawiające 1250 lat chrześcijaństwa w
Słowenii, pobłogosławione podczas wizyty przez "Piotra
naszych czasów", dziś św. Jana Pawła II, słowiańskiego,
polskiego Papieża.
Katedra
to imponujące dzieło architektoniczne o pięknym wystroju wnętrza
i doskonałej akustyce.
Chłonęłam
Starą Lublanę z jej sklepikami, zapachem kawy, perfum, ziół, z
różnymi pamiątkami, jakich wiele na Mestnim trgu.
Wąskie uliczki Starej Lublany
Ratusz przy Mestnim Trgu
Zatrzymałam
się przed Ratuszem – dostojną siedzibą władz miejskich,
wzniesioną w II połowie XVw, przebudowaną na początku XVIIIw w
stylu barokowym.
Fontanna Trzech Rzek; F. Robba (XVIIIw)
Przed
tym reprezentacyjnym obiektem Francesco Robba umieścił równie
reprezentacyjną fontannę Trzech Rzek; trzy postacie męskie
trzymając dzbany "wylewają" z nich trzy rzeki: Sawę,
Lublanicę i Krkę.
Fontannę często oblegają turyści, jako że to
dzieło jest godnym tłem do upamiętnienia także własnej, skromnej
osoby.
Idąc
dalej spoglądałam na ulicę jak na architektoniczny obraz pełen
elegancji barokowych kamienic, wśród których można było zauważyć
nieliczne, lecz dobrze zachowane gotyckie domy, a także secesyjne i
odrestaurowane, stylowe budynki z użyciem nowoczesnych technologii.
Poszłam w stronę Lublanicy wzdłuż uliczki, gdzie sprzedawano
"starocie" i inne pamiątkowe "badziewie" oraz
albumy i mapy. Minęłam Most Szewski, most Zakochanych z tysiącem
kłódek i doszłam do eleganckiego Mostu Smoczego.
Most Smoczy
Jeden ze słoweńskich smoków strzegących mostu
Strzegły go
legendarne, pokryte patyną, słoweńskie Smoki ale żaden jakoś nie
skinął mi ogonkiem.. no cóż, człowiek już nie tak młody...
Z
mostu oglądałam spływ rzeką wesolej gromadki kajakarzy.
Spływ Lublanicą
Wśród
zieleni i kwitnących krzewów przysiadłam na ławce spoglądając w
górę, na Lublański grad.
Potężną,
średniowieczną fortecę na zielonym wzgórzu, jej masywne mury,
baszty i różne zabudowania, po wojnach i kataklizmach odnawiano i
rozbudowywano, dostosowując do funkcji, które pełniła. Jedna z
wież zamku stanowi doskonały punkt widokowy – można podziwiać
fantastyczną panoramę miasta i okolicy.
Widoki są niezapomniane –
przed kilku laty oglądałam je w porze zachodu słońca.
Teraz
siedząc w miłym cieniu słuchałam przyciszonych dźwieków muzyki
i szmeru rozmów; myślałam także o naszych rodakach przez
austriackiego zaborcę skazanych na osiedlenie w odległym od
Wiednia, prowincjonalnym mieście, jakim półtora wieku temu była
Lublana.
Wspominałam
młodego lwowiaka, Emila Korytkę i Bogusława Horodyńskiego,
powstańców z lat 1830/1831, a także urodzonego w Lublanie Hugona
Zapałowicza, przyszłego podróżnika – badacza Andów, Karpat
Południowych i... Pasma Babiogórskiego.
Gdzież
nas nie było...! Idąc w stronę placu Preserena, potem przez park,
żegnałam się z tym pięknym, starym miastem.
Po
krótkiej chwili autokar unosił mnie do miejscowości Postojna a tam
czekały nowe wrażenia, tym razem z tajemniczego, podziemnego
"królestwa", czyli z krainy słoweńskiego krasu.
Ewa Utracka
fot. Ewa Utracka
Ewa Utracka
fot. Ewa Utracka