HERACLEA LYNCESTIS - NA POGRANICZU EPOK
W
późnowiosenne południe, gdy przemierzałam prastarą Pelagonię, w
miejscu postoju uśmiechnęły się do mnie ponadczasowe róże
odsłaniając widniejące na ścieżce mozaiki: pierwsza z nich
pokazała tajemniczy napis „Heraclea Lyncestis”, druga – ryby,
a trzecia - łabędzia.
Z
zaciekawieniem rozejrzałam się wokół i zobaczyłam pogodny,
górski krajobraz, w którym przytulone do łagodnego stoku ruiny
starożytnego miasta tworzyły z tłem wspaniałą kompozycję.
Znalazłam się na terenie stanowiska archeologicznego, które
przygotowano do zwiedzania dla
turystów.
Miasto ruin
Słuchałam
informacji płynących z tour guide’a i czytałam, co napisano na
temat tego miejsca na tablicach informacyjnych, a napisano nie mało!
Starałam
się stworzyć sobie obraz niegdyś istniejącego tu miasta, Heraklea
Lyncestis, którego dzieje rozgrywały się na pograniczu kultur,
religii i tradycji w historii Bałkanów i bliskiej im części
Europy.
Król
Filip II Macedoński prowadził wiele wojen powiększając tą drogą
swoje królestwo, czym dał dowód, że był przewidującym
politykiem, nie tylko wojownikiem. Na zdobytych terytoriach zakładał
miasta.
W
starożytnej Pelagonii, ostatnią jego zdobyczą było niewielkie
państwo Lyncestis, na ziemiach którego założył w połowie IVw
pne, a więc już w okresie hellenistycznym, miasto i nazwał je
Heraclea Lyncestis.
To
ważne ze względów strategicznych miasto po dwóch stuleciach
istnienia utraciło swoje znaczenie dostając się pod panowanie
Rzymu.
Niebawem
jednak los uśmiechnął się do Heraclei.
Praktyczni
Rzymianie dbający o szybkość przepływu informacji, transportów
broni, legionów oraz różnych towarów zbudowali drogę, Via
Egnatia, która połączyła ośrodek władzy czyli Rzym z miastem
Bizancjum nad Morzem Czarnym (późniejszy Konstantynopol), tworzącym
się drugim ośrodkiem decyzyjnym.
Słynna Via Appia łączyła Rzym
z portem w Brundyzjum, mały „skok” przez cieśninę Otranto do
Dyrrachium (dziś alb. Durres) na wybrzeżu Półwyspu Bałkańskiego,
a dalej już Via Egnatia wiodła do wybrzeży Morza Czarnego.
Heraclea
Lyncestis stała się „przystankiem”na tym szlaku, miała więc
zapewniony rozwój i dobrobyt.
Weszłam
w niesamowite „miasto ruin” i przypomniałam sobie, że wiele
źródeł
pisanych - greckich, rzymskich, wczesnochrześcijańskich, a więc
relacje ówczesnych kupców, żołnierzy i podróżnych - wspomina
między innymi o tym mieście - o jego mieszkańcach, wyglądzie,
administracji, także o chrześcijaństwie, które dość wcześnie
tu się pojawiło za pośrednictwem misjonarza nowej religii,
Apostoła Narodów, Pawła z Tarsu i jego uczniów.
Dziś
z Dziejów Apostolskich i Listów wiemy, że Apostoł Paweł
podróżując do Grecji (po 50r ne) zawitał także do Macedonii i
Epiru wędrując Via Egnatia. Fragmenty tej drogi są zachowane do
dziś w dawnej postaci, pozostałe zaś po przebudowach pełnią
funkcję komunikacyjne jako drogi publiczne.
Wielu
mieszkańców Heraclei Lyncestis wymienianych jest z imienia, podano,
czym się trudnili czy też czym zasłynęli. Wymienia się także
ważne budowle heraclejskie i ich przeznaczenie. Oczywistym zdaje się
być fakt, że najwięcej budynków użyteczności publicznej
pochodziło z okresu IV – VIw ne, czyli z czasów zależności od
władz w Bizancjum – stolicy
Cesarstwa Wschodnio - Rzymskiego.
Zauważyłam
na tablicy informacyjnej plan prac wykopaliskowych wyglądający na
wykonany odręcznie rysunek roboczy.
Zidentyfikowano
fragmenty murów opasujących miasto, termy czyli łaźnie miejskie,
portyk, fontannę miejską, fragment ulicy z kanalizacją i teatr
rzymski z IIw. ne - obiekty z okresu panowania Rzymian; z
czasów wczesnochrześcijańskich i z okresu przejścia pod władzę Cesarstwa
Wschodnio - Rzymskiego - Małą Bazylikę, Wielką Bazylikę i rezydencję
biskupią.
Jakże kusiło mnie, żeby podejść do leżącej kolumny
z pięknie rzeźbionym kapitelem i dotknąć lub do miejsca, gdzie na
cokole stał posąg kobiety wprawdzie pozbawiony głowy, ale to
nieważne, bo interesujący
choćby ze względu na modę, co też uczyniłam. Natknęłam się
też na tablicę info o ulicy z „systemem kanalizacyjnym”.
Portyk rzymski i fontanna
Posąg wotywny i cokół
Termy czyli łaźnie miejskie
Posąg kobiety
Fragmenty kamieniarki
Mała Bazylika wczesnochrześcijańska
Przechodząc
obok Małej Bazyliki usłyszałam o niej parę słów, ujrzałam
między jej kolumnami piękną, mozaikową posadzkę i przyłączyłam
się do grupy turystów słuchającej przewodnika.
Wielka Bazylika
Mijałam
fundamenty murów bliżej nieznanego przeznaczenia, aż pojawiła się
duża przestrzeń z zachowanymi fragmentami mozaiki posadzkowej,
otoczona fundamentami, murkami, przejściami czyli Wielka Bazylika.
Archeologom udało się komputerowo odtworzyć bryłę świątyni
prawdopodobnie trójnawowej, z przedsionkiem.
Piękne
mozaiki, oryginalne w wykonaniu, bogate tematycznie, doskonałe w
rysunku oglądałam w miejscu, gdzie niegdyś była siedziba biskupów
Heraclei.
Za Wielką Bazyliką - siedziba biskupów Heraclei
Nie
zważając na upał chodziłam po murkach i podestach zawzięcie
fotografując. Rzadko bowiem nadarza się okazja fotografowania dzieł
sztuki liczących sobie ponad półtora tysiąca lat, które
przeleżały w ziemi do czasu, gdy wiedza, myśl ludzka, „łopata
archeologa” i pieczołowite dłonie wykonując ciężką pracę
wydobyły na światło dzienne owe osobliwości. A było co
podziwiać! Pyszniły się ptaki – łabędzie, pawie – symbol
trwania, skromne gołębie, zwierzęta – łanie, jelenie, żerujące
drapieżniki, krzewy, drzewa z liśćmi, kiście winogron; nie brakło
także ozdobnych motywów geometrycznych. Wspaniałe wrażenia i
podziw dla nieznanych artystów. Uparcie powracało pytanie: co
zostanie po nas tak fascynującego, tak doskonałego?
Dalej
w pełnym słońcu oglądałam łukowate przejścia między zarysami
dawnych pomieszczeń, smukłe kolumny leżące i stojące i ich
kapitele, korpusy pomników i same cokoły z napisami. Potem była
chwila spędzona w cieniu małego pomieszczenia muzealnego, gdzie
była maska tragiczna i kilka posążków, monet i coś jeszcze,
czego żałuję, ale umknęło mojej uwadze i nie sfotografowałam.
Maska (IIw. ne)
Zaplecze teatru
Wyszłam
na słońce i stanęłam w miejscu, gdzie niegdyś walczyli zapaśnicy
i występowali aktorzy. Byłam w prawdziwym, rzymskim teatrze
z I połowy IIw ne.
Widownia
półkolista była „wtulona” w trawiaste wzgórze, z kamiennymi
rzędami schodzącymi w dół ku scenie, za nią była zabudowa
użytkowa dla teatru, w tym kilka klat dla zwierząt.
Teatr
był przewidziany dla 3,5 tysiąca widzów.
Arena
Rzymianie
uwielbiali szermierkę także inne, wymyślne sposoby walki.
Podziwiali tu więc muskularne ciała gladiatorów, ich siłę
fizyczną, sztukę walk, też z dzikimi zwierzętami, a także
komedię, śpiew, taniec i recytację. Gdziekolwiek w Europie, na
wybrzeżach afrykańskich czy azjatyckich się znaleźli, tam
budowali teatry.
Widownia i arena
Teatry
miały świetną akustykę – słowo wypowiedziane szeptem przez
aktora na scenie było słyszalne przez osoby znajdujące się
najwyżej i najdalej. Jednak radość z posiadania teatru trwała
niedługo, bo niecałe dwa stulecia.
Edykt
Mediolański cesarza Konstantyna I Wielkiego z 313r ne położył
kres nie tylko prześladowaniu chrześcijan na obszarze Imperium
Romanum wprowadzając wolność wyznania wiary; zakazał również
krwawych widowisk - walk gladiatorów w teatrach.
Zaczął
się okres wczesnochrześcijański w historii całego Imperium
Romanum i…Heraclei Lyncestis.
Stanęłam
w najwyższym rzędzie teatru i objęłam wzrokiem „pole ruin”
miasta.
W ciągu kilkudziesięciu lat XXw. prac wykopaliskowych
odsłonięto ok. 10% jego powierzchni, a niegdyś zamieszkiwało je
35 – 36 tysięcy obywateli.
Prawie „z lotu ptaka” oglądałam
wymienione obiekty „oczami wyobraźni” wtopione w malowniczą
scenerię.
W
ciągu następnych dwóch stuleci powstały świątynie
chrześcijańskie i
świetna rezydencja biskupów Heraclei, miały miejsce najazdy
barbarzyńców i odbudowa zniszczeń, aż z końcem maja 518r ne
kilkanaście sekund wstrząsów sejsmicznych o dużej energii i
zasięgu sprawiło, że bogate miasto prawie przestało istnieć.
Przez
następne lata ludzie, którym udało się przeżyć opuszczali
zrujnowane domostwa unosząc resztki dobytku do nowych siedzib.
Z
końcem VIw ne w tym rejonie pojawili się nowi przybysze –
Słowianie, szukając miejsca do osiedlenia.
W
pobliżu tego miasta – widma, w odległości 2km, w VIIw ne
zbudowali nowe, własne, słowiańskie miasto i nazwali je Bitola.
Słowianie
przyjęli miejscową religię, przyswoili sobie zapewne zwyczaje i
tradycję mieszając się z okoliczną ludnością.
Okolice Bitoli
Dzisiejsza
Bitola to miasto uniwersyteckie, o bogatej historii, miasto zabytków
i ciekawych miejsc związanych z kulturą, religią i tradycją
prawosławnego chrześcijaństwa i islamu, który tu panował przez
500 lat i odcisnął swoje piętno w wymienionych wyżej dziedzinach
życia, oraz ośrodek przemysłowy.
Wydobywana
przez archeologów spod warstw ziemi i roślinności od lat 30-tych
XXw Heraklea Lyncestis stała się „Pompejami Bałkanów”;
tam
popiół wulkaniczny i lawa pokryły miasto bogate i pełne życia w
ciągu kilkudziesięciu godzin, zaś tu, wielkiej energii trzęsienie
Ziemi, czas, zjawiska atmosferyczno – klimatyczne, wieki panowania
osmańskiego spowodowały zapomnienie, że niegdyś bujnie kwitło tu
życie.
W
Heraclei Lyncestis skończyła się epoka starożytna, a zaczęła
się wczesnochrześcijańska, co można zaobserwować w
reliktach sztuki.
Zniszczenie
jednak tego miasta, powstawanie słowiańskiej Bitoli i
aprobata tych faktów przez Cesarstwo Wschodnio - rzymskie -
Bizancjum zapoczątkowało czasy Średniowiecza, a to „przejście”
z jednej epoki do drugiej miałam możność po prostu zobaczyć,
oglądając pozostałości po Heraclei Lyncestis i innych (Ochryda)
korelując je z historią potwierdzoną badaniami archeologicznymi.
Ewa
Utracka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz