Kanion "Matka" rzeki Treska
Magia
kanionu Matka
Podróżuję
przez bałkańskie krainy – górzyste, lesiste, pocięte dolinami
rzek i jezior, skąpane w ciepłych promieniach wiosennego słońca,
przez kraje, których tak naprawdę nie znamy.
Bałkany
to dla nas urozmaicone, pełne wysp, wysepek i zatok chorwackie i
słoweńskie wybrzeża Adriatyku lecz interior wciąż
pozostaje niemalże egzotyczny jak Macedonia i pd – zach Serbia,
tajemniczy jak „piękna nieznajoma” Albania, obcy, jak budzące
pewien niepokój, niespokojne, biedne Kosowo.
Macedonia
– kraj chyba najrzadziej odwiedzany w Europie, mały - bo wielkości
zaledwie jednego naszego województwa, zagubiony w górach, biedny
lecz oferujący turyście światowej klasy zabytki – pozostałości
bogatej, udokumentowanej historii, ciekawe miejsca i „cuda natury”,
jak na przykład kanion Matka rzeki Treska.
Park Narodowy "Mavrovo"
PN "Mavrovo"
PN "Mavrovo"
Zbiornik na rzece Radika
Dolina rzeki Radika; miejsce pozyskiwania gipsu i osada górnicza
"Odkrywka" nad rzeką
Miasteczko górnicze w Macedonii
Autostrada im. Matki Teresy z Kalkuty wiodaca do Skopje
Jadąc
autostradą im. Matki Teresy z Kalkuty (Albanki urodzonej w Skopje),
oglądałam stolicę Macedonii z daleka, w obniżeniu, wśród gór.
Z okresu
dzieciństwa przypomniałam sobie tragedię – silne trzęsienie
Ziemi, które zniszczyło prawie 80% zabudowy miasta, a miało ono
miejsce 26 lipca 1963r o godz. 5.17 rano. Właśnie o tej godzinie
zatrzymał się zegar na Poczcie Głównej w Skopje, której
zrujnowaną siedzibę do dziś zachowano jako wspomnienie owego
zdarzenia. Kataklizm oszczędził także kamienny most wzniesiony
przez Osmanów w XV wieku – dziś element składowy herbu miasta.
Z
pomocą pozostałych republik federacyjnej Jugosławii oraz państw
Europy i świata Skopje przez lata dźwigało się z ruin, a twórcami
koncepcji odbudowy miasta było dwóch polskich architektów.
Dziś, na szczęście - jest pogodnie i ciepło; skręcamy w
drogę, która wiedzie do parkingu w pobliżu kanionu Matka.
Tor kajakowy znany także zawodnikom z Krakowa
Na
odnodze rzeki Treska jest pięknie usytuowany tor kajakowy, znany
dobrze naszym zawodnikom.
Zapora na rzece Treska
Jeszcze kwadransik spaceru i mijam tamę na
rzece, zabudowania elektrowni i staję nad zielonymi wodami jeziora
zaporowego.
Kanion "Matka"
Wśród zieleni drzew znajduję restaurację, gdzie można
po podróży spożyć odrobinę kofeiny zawartą – nieważne –
czy w espresso, czy w kawie „domacia” czy „po macedońsku”,
byleby to była aromatyczna, jakże pożądana kawa.
Ogarniam
spojrzeniem otoczenie – jestem w głębokim, dość tu obszernym
kanionie rzeki; obok przytulona do skał drzemie od czasów
średniowiecza cerkiew św. Andrzeja – którą pobożnie
wzdychając, zostawiam sobie na „potem” i schodzę do przystani,
gdzie na pasażerów czekają zadaszone łodzie motorowe.
Średniowieczna cerkiew św.Andrzeja
Ale
momencik! Zanim wyruszę w rejs, należy wystroić się w gustowny,
pomarańczowy kapok, wtedy dopiero mogę zająć miejsce w łodzi.
I….już! Odbijamy! Kilka łodzi pruje z fantazją zielone, lśniące
wody.
MAGIA KANIONU "MATKA"
Rejs w świecie fantazji
Znalazłam
się w jakimś innym świecie, wśród poszarpanych skalnych ścian,
rzeźbionych kolosów - szarych, białych, żółto – kremowych
wapieni i dolomitów, czasem opadających stromo, niemalże pionowo
do wody, czasem porośniętych drzewami, krzewami, trawami,
tworzącymi zieloną plątaninę zarośli.
Chłonąc niezwykłość
otoczenia wiedziałam, że jestem w krasowej krainie, że kanion
pracowicie „wycięła” sobie rzeka Treska, „wycina” nadal i
będzie to robić, Bóg jeden wie, jak długo, w osadowych, twardych
skałach tego wciąż sejsmicznie niespokojnego rejonu, o czym
świadczą co jakiś czas wstrząsy. Pomimo procesów krasowienia i
erozji, Ziemia, nasza planeta, nasz dom, nadal żyje, kształtuje się
i zmienia, co wykazują obserwacje, także innych zjawisk, pomiary tu
i w wielu miejscach na świecie. Trzeba mieć świadomość tego i
pokorę wobec demonstracji sił i piękna Natury, co w kanionie Matka
jest doskonale widoczne. Spoglądam w górę i widzę kawerny, duże
szczeliny, mogące okazać się wejściem do jaskiń, których tu nie
brak. Spostrzegłam dużą pieczarę, obmywaną przez rzekę;
jaka ona może być głęboka? Nie słyszę cichych rozmów, ani
pracy silnika łodzi; wtapiam się we wszechobecną, wszechpanującą,
zielono – lśniącą i pluszczącą ciszę.
Tam – gałęzie krzewów i drzew
zanurzają się w wodzie, powyżej zaś jej lustra, wzdłuż kanionu
biegnie wykuta w skale i zabezpieczona poręczą ścieżka dla tych,
którzy wolą "per pedes" odwiedzać i podziwiać średniowieczne
cerkwie i klasztory ukryte kiedyś przed osmańskim najeźdźcą, w
ponadczasowej głuszy, między skałami i zaroślami, gdzie się
pracuje, modli i medytuje… „Poznaj samego siebie”… A czas?
Jaki czas? Gdzieś daleko, w innym świecie pewnie go i odmierzają
spiesząc się niemądrze i stresując – także nie wiem, po co,
podczas gdy tu, w kanionie Matka, płynąc „łupiną” poruszaną
silnikiem jest on czymś bez znaczenia.
Chodnik dla piechurów wykuty w skale
Krasowa grota
Ściany skalne opadające pionowo do wody
Formy skalne kanionu
Opar nad wodami
Pstrykam fotki, patrzę, jak
ścieżką wędrują amatorzy trekkingu, gdzieś w oddali wspinacz
stara się pokonać skalną ścianę, a ja … nic nie muszę! Jest mi tu dobrze!Idealnie wypoczywam. Zanurzam dłoń w wodzie – zimna!
Przystań wśród oparów
Tu i tam
snują się nad wodami woale oparów. Tkwię w magii cudownego,
niezwykłego miejsca… Lecz oto łodzie przybijają do brzegu.
Widok sprzed wejścia do jaskini w dół
W
JASKINI
Zdejmuję
kapok i stromą ścieżką wspinam się do wylotu jaskini.
Po chwili
ogarnia mnie mrok i chłód.
Wnętrze krasowej jaskini
Znalazłam się w dużej komorze,
gdzie w nikłym świetle widać ściany pełne zagłębień, ostrych
krawędzi, czasem kapnie kropla wody. Pośpiechu nie ma, więc można
fotografować do woli.
Wszędzie, poza wyznaczoną drogą, walają
się większe i mniejsze odłamy i okruchy skał, jakby „nie
posprzątano” po jakimś wstrząśnieniu Ziemi.
Droga łagodnie
sprowadza w dół.
Komora jaskini; u stropu - śpią "przylepione" do skały nietoperze!
Dalej obserwuję kawerny w ścianach, strop i o
zgrozo! Zobaczyłam czarne, plackowate „coś” przylepione do
stropu, od którego właśnie oderwał się nietoperz - jeden, potem
drugi…brrr… i gdzieś tam latają! Na szczęście znikły mi z
oczu.
Nie patrzę już w górę! Oglądam ciekawe formy naciekowe,
znalazłam się przecież w pięknym zakątku podziemnego świata.
Formy naciekowe - kształtujące się stalaktyty
Zapomniałam o latających, „paskudnych myszach”, bo za barierką,
między białymi naciekami zieje czarna czeluść, a w niej śpi
– podobno - podziemne jeziorko.
Oryginalne formy naciekowe
Formy naciekowe - stalagmit
Nacieki; w czarnej czeluści (podobno) staw
Fotografuję dużego stalagmita w
pełnej krasie, a teraz mogę dotknąć wilgotnej ściany pokrytej
oryginalnymi, wyrzeźbionymi przez spływającą wodę dyniowatymi
formami – bo tak osadzały się i osadzają nadal skały węglanowe
tworząc fantastyczną płaskorzeźbę. Bajka! Wędruję dalej wśród
tych dzieł natury, przez podziemną salę wypełnioną tworzącymi
się stalaktytami, pełną kawern, okruchów skał o dziwacznych
kształtach.
Okruchy skalne w "sali"
Czasem przeleci nad głową jakiś niedobudzony
mieszkaniec jaskini – też element tego tajemniczego świata,
ale nie szkodzi! Nie ważne, że wilgotno tu, chłodno, duszno i
zapach nieprzyjemny, ale jeszcze chwila i opuszczam tę najdłuższą,
liczącą ok.180m długości jaskinię w kanonie Matka wychodząc na
boży świat. Jak tu ciepło, słonecznie i zielono! Zajmuję swoje
miejsce w łodzi i ruszamy w rejs powrotny.
POWRÓT
DO REALU
Wśród
mgiełek oparów zanurzyłam się w ciszę ulegając czarowi cudownej
przyrody. I oto w skale opadającej ku wodzie, wśród oszalałej,
słonecznej zieleni czernieje dość szeroka szczelina - wejście
ginące w ciemnozielonych odmętach Treski do niedawno odkrytej,
podwodnej jaskini.
Czarna szczelina - wylot podwodnej jaskini
A
tam, hen! wysoko! popołudniowe słońce oświetla jasnoszare,
pofałdowane, spękane, wapienne „grzebienie” wbijające się w
błękit, wyrzeźbione pieczołowicie „dłonią natury”.
Krasowy krajobraz
Głęboka szczelina lub wylot jaskini
Iglica skalna
Nisko,
nad wodą czasem pojawiają się drewniane pomosty, a przy nich
łodzie, drewniane domki ukryte w zaroślach, miedzy drzewami, nie
wiadomo - stare, zamieszkałe, czy opuszczone…
Przystań i czas na kawę
I oto przystań pod
uroczą, przytuloną do zielonego zbocza cerkwią św. Andrzeja i
restauracja oznajmiająca niektórym kres fantastycznego spływu
Treską i prozaiczny obiad innym - cafetime, a dla niesytych piękna
wskazująca początek przechadzki skalnym chodnikiem dla zdrowia i
niezwykłych widoków.
Spacer skalną ścieżką
A jest co podziwiać - tajemniczy, tak
prawdziwy, choć dziki, krasowy cud natury, kanion Matka - sponad
lustra wód.
Na skalnej ścieżce
Rzeźba ręki Natury
...i jeszcze raz spoglądam na grzebieniastą grań kanionu "Matka"...
Ale…czas wracać. Jeszcze kwadrans i oto autokar unosi
mnie i moje wrażenia w dalszą drogę, w jeszcze inne krainy, po
wiedzę o świecie i nowe doznania; ostatecznie po to odbywam moje
„podróże życia”.
Ewa Utracka
fot. Ewa Utracka