niedziela, 14 sierpnia 2016

MAŁE JEST PIĘKNE! MACEDONIA




 
                                                Dary Jeziora Ochrydzkiego



                     JEZIORO  OCHRYDZKIE (2)



               MONASTYR „ŚW. NAUM OCHRYDZKI”


                 Naum, uczeń Braci Sołuńskich, przybył do Ochrydy z bułgarskiego Presławia po zakończeniu trudnej misji w Księstwie Wielkomorawskim. 
Po tym, jak jego towarzysz prac misyjnych, Kliment, został mianowany pierwszym słowiańskim biskupem i opuścił na krótko Ochrydę, kierował pracami w Ochrydzkiej Szkole Piśmienniczej. Założył także klasztor i wybudował cerkiew poza Ochrydą, na południowym brzegu jeziora. Tam też śladem pielgrzymów popłynęłam naszym „wycieczkowcem” mijając uroczą miejscowość letniskową.


                          W pobliżu Św.Nauma
                               
                                                   Cerkiew św. Petki
                          

 Do bram monastyru wiodła droga pod górę. Poniżej, wśród zieleni, w dolinie  zobaczyłam małą cerkiew św. Petki. 

                                            Figura św. Nauma Ochrydzkiego

 Pielgrzymów i turystów wita drewniana figura Patrona starej świątyni i klasztoru, a ja po chwili  przekroczyłam bramę z napisem „ Monastyr św. Naum Ochrydzki”.


                               Manastyr "Św. Naum Ochrydzki"- cel pielgrzymek
                       

Znalazłam się w ogrodzie pełnym pachnących ciepłą wiosną modrzewi, wśród których majestatycznie przechadzały się pawie – symbole trwania.

  
                                                          Ogród klasztorny

                                                          Paw na drzewie


Wreszcie ujrzałam ją – pełną dostojeństwa cerkiew św.św. Archaniołów Michała i Gabriela; w jej „bryle”i wieżach oprócz cech bizantyjskich próbowałam dopatrywać się nawet wpływów armeńskich. Patrzyłam – i nie mogłam się napatrzyć.

  
                                      Zespół cerkiewno - klasztorny "Św. Naum Ochrydzki"

   
         Cerkiew św.,św. Archaniołów Michała i Gabriela, główna cerkiew monastyru


Weszłam ze świata pełnego radości wiosny, słońca i wiatru w uroczysty półmrok, w podniosły, pełen powagi nastrój średniowiecznej świątyni. Powoli uniosłam głowę rozglądając się wokół; niewielka, a patrząc w górę, w kopuły - jednak przestrzeń, w której jeszcze wyczuwało się kadzidło i zapach świec, zdawało się słyszeć śpiew i szept modlitw z tysiąclecia…Na ścianach rzędy świętych mężów w mniszych szatach, wychudzone, kostyczne, o twarzach bez wyrazu i oczach patrzących gdzieś w dal, zatartych przez czas lub złość ludzką, dla których wszystko było i jest bez znaczenia - vanitas vanitatum …et tantum vanitas… - cechy charakterystyczne malowideł bizantyjskich. Niektóre postacie miały zatarte twarze, inne pozbawiono oczu - niechlubne dzieło tureckich najeźdźców, choć freski widać były odnowione. 
Oto Archanioł Michał, wojownik w zbroji na szacie, z mieczem, ze skrzydłami…

 
                                                               Ikonostas


Ikonostas: „carskie” wrota, po jednej ich stronie Chrystus Pantokrator w wieku 33lat, obok ikona św.Jana Chrzciciela z jego własną głową u stóp; po drugiej stronie św.Bogarodzica z Dzieciątkiem oraz ikony przedstawiające świętych z Jej rodziny. Spojrzałam w górę – ściany i wnętrza kopuł pokryte freskami, a poniżej ikonami.
Z góry sączyło się delikatne, dyskretne światło, w którym lśniły złote ramy, korony, krzyże i inne zdobienia ikonostasu oraz świeczniki cerkwi. 
W kaplicy obok spoczywał św.Naum Ochrydzki, Cudotwórca, zmarły w 910r. w krypcie, której płytę przykryto dywanem. I jak setki, tysiące pątników i turystów klęcząc odchyliłam dywan i przyłożyłam ucho do pokrywy,…nasłuchiwałam … ale widocznie nie byłam godna, by usłyszeć cokolwiek. 
Są tacy, którzy twierdzą, że słyszeli bicie serca wielkiego człowieka, świętego, patrona Bułgarii i Ochrydy. Być może, czemu nie? Naum dokonawszy pracowitego żywota spoczął w ziemi, którą ukochał, wśród osób Mu bliskich, z których wielu wykształcił; dlatego sercem jest wciąż w drogim miejscu i wśród pokoleń, dla których zrobił, co mógł i to właśnie dla nich wciąż bije Jego serce. Pokłoniłam się nisko i wyszłam z głębin czasu w dzień dzisiejszy, na słońce.

 
                                           Architektura i otoczenie świątyni

Oglądałam prastarą zabudowę, nieomalże cudem ocalałą od zawirowań dziejów.

 
                                                    Paw - symbol trwania

Wolno, nie spiesząc się szłam przez cichy ogród, a towarzyszył mi paw, szemranie wody źródlanej, magia wiosny wokół i przestrzeń wypełniona duchem wiary ludzkiej i historii rozciągająca się hen! aż na jezioro – moja wymarzona „świątynia dumania”.

  
                               Miejsce odpoczynku dla pielgrzymów nad jeziorem



                            TAJEMNICE CZARNEGO DRINU


                                     Rzeka Czarny Drin


Zajęłam miejsce w 10-osobowej łodzi poruszanej siłą ramion wioślarza po cudownie czystej rzece. Płynęliśmy „kanałem” wśród zielonych trzcin, by za chwilę zanurzyć się w ciemnozielony, czasem wręcz brązowo - czarny cień gęstwiny krzewów i drzew, których gałęzie kąpały się w wodzie, a dalekie tło tworzyły piękne góry…

  
                                        Wśród pięknego krajobrazu


Oglądałam dno piaszczyste, tu i ówdzie spoczywały wielkie głazy, płyty wapieni, miejscami snuły się ciemnozielone "włosy" wodorostów w postaci splątanych traw skrywających omszałe kamienie, zeszłoroczne gałęzie… Głęboko tu czy płytko, że tak bliskie wydaje się dno? 

  
                                                            Dno rzeki


Zanurzyłam rękę w wodzie i… szybko ją cofnęłam – była lodowata! 10st C! Tajemniczo, magicznie, cicho, nikt nic nie mówił, o nic nie pytał. Płynęliśmy w tę cienistą, miejscami słoneczną ciszę, przerywaną tylko okrzykiem wodnego ptaka, szelestem liści i pluskiem wiosła…

  
                                                Cisza nad Czarnym Drinem


Milcząc wioślarz wskazywał miejsca, skąd z dna rzeki ku jej powierzchni „coś” musiało się unosić, bo pokrywała się drobnymi, kolistymi falami.

                                      Turkusowa woda w strefie źródłowej rzeki

Zrozumiałam, że wpłynęliśmy w strefę "wywierzyskową", że tak wypływa z głębin, spod warstw dna Czarny Drin i że tu jest wiele jego źródeł.

                                                      Nad "wywierzyskiem"

Tak powstała "młoda" rzeka, właściwie zaistniała i za niecałe 2 km czyli niebawem, wpłynie do jeziora Ochrydzkiego.

                                                Tajemniczo powstała rzeka

 Nasze łódki w cudownej ciszy, jedna za drugą, zawracały i znów podziwiałam te wody raz turkusowe, to znów niebem błękitne, to rozświetlone słońcem, omijając konary skąpane w rzece, błądząc wśród trzcin, przybrzeżnych zarośli i drzew

  
                                                    ...znów wśród trzcin


….i już przystań i koniec baśniowego rejsu. 

                             W pobliżu już ujście rzeki do Jeziora Ochrydzkiego



Jakże mi było szkoda…! A Czarny Drin płynął do wielkiego jeziora, po czym wypływał w pobliżu miasta Struga i już jako "dojrzała" rzeka toczył swe szmaragdowe wody przez dziką, krętą i lesistą dolinę górską.

 
                                                Dolina Czarnego Drinu


Nad wodą unosił się opar. 

  
                                                      Magia i tajemniczość


Na nadbrzeżnej leśnej polance ujrzałam "tajemnicę" – średniowieczną cerkiew i klasztor ukryty wśród ciemnozielonej ciszy drzew i ich odbicie w lustrze wody.

               Jedna z "tajemnic" Czarnego Drinu - średniowieczna cerkiew

   
                               ...i klasztor ukryty wśród zieleni, nad wodą


 Czarny Drin płynąc dalej „pracował”- poruszając swoją mocą potężne turbiny elektrowni wodnych. Myśl i ręce ludzkie "oswoiły go i ujarzmiły". Powstały przy tym piękne widokowo jeziora zaporowe, w tym malownicze jezioro Debarskie, po czym rzeka znikła wśród wąwozów wciąż nieznanej Albanii.

         Zbiornik zaporowy na Czarnym Drinie; w dali prastare miasto Debar

  
                                                   Jezioro Debarskie



                                DARY JEZIORA OCHRYDZKIEGO


Nad jeziorem Ochrydzkim w pobliżu monastyru „Św. Naum” dla turystów i pielgrzymów utworzono miejsca relaksu – jest restauracja, kawiarnia i kramy, gdzie miłośnicy oryginalnej biżuterii mogą nabyć wprost od producenta sznury pereł ochrydzkich, broszki, wisiorki, kolczyki, bransoletki z masy perłowej. Uprzejma sprzedająca dość krótko i oględnie tłumaczyła, jak wytwarza się tę masę i biżuterię, z czego wynikało, że perły ochrydzkie są „sztuczne”!

                                                Tworzenie masy perłowej

                                                             
                                        Rybie łuski - składnik masy perłowej



Do ich produkcji używa się lśniących łusek małej rybki, płasicy, przetworzonych i barwionych. Trudnią się tym obecnie dwie rodziny zachowując tajniki wytwarzania. 

                                                  "Sznury" pereł ochrydzkich


Perłowe wisiorki i naszyjniki są piękne i warto coś na pamiątkę kupić, choćby ze „skarbów” jeziora Ochrydzkiego czyli muszli małży od tysięcy lat tu żyjących.

  
                            A teraz czas na kawę i degustację tutejszych potraw


Należy także skosztować wspaniałych przysmaków tutejszej kuchni. Przyznaję, że takich potraw nie jadłam. Bardzo smakowała mi fasolka w gęstym, ciepłym sosie paprykowym, miody tutejsze mają wspaniały smak, o winie już nie wspomnę. 
To ostatnie cieszyło się takim powodzeniem, że podczas rejsu powrotnego na pokładzie naszego „wycieczkowca” doszło do wesołych śpiewów i tańców w wykonaniu polsko – macedońskim. A ja - podziwiałam sobie złocisto - purpurowy zachód słońca nad pięknym jeziorem Ochrydzkim.

  
         ....jeszcze prezentacja urody i pożegnanie ze "Św. Naumem"




                                                                                                                 Ewa Utracka

  fot. Ewa Utracka

   

                                                     Copyright by Ewa Utracka


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz