Kaliszta nad jeziorem Ochrydzkim
NAD JEZIOREM OCHRYDZKIM (1)
Późnym popołudniem
stanęłam nad jeziorem Ochrydzkim.
Patrzyłam na krystalicznie
czyste, lśniące złocistym światłem słońca wody, które w dali
stawały się błękitne. Przeglądały się w nich obłoki, piękne
góry, domy Ochrydy i skały klifowych urwisk. Zadziałała magia
tego miejsca – zapach powietrza, niezwykłe światło i niebieskość
ciszy. Zapomniałam o moim dalekim kraju, mieście, codzienność
gdzieś odpłynęła...
Urokowi tego samego krajobrazu ulegli dawno,
dawno temu Słowianie wzdychając: Oh, rid! - którzy prastarymi
szlakami i ścieżkami, przez górskie przełęcze napływali do
malowniczej doliny. – Jaki to piękny zakątek świata ta kotlina,
to jezioro pełne światła i nieba, te góry i to stare miasto,
Lychnidos! – zapewne tak pomyśleli i zapragnęli właśnie tu się
osiedlić. Tak też uczynili i na pamiątkę swego podziwu i rodzącej
się miłości do krainy, która ich przyjęła, grecką nazwę
miasta zmienili na słowiańską Ohrid, Ochryda. Z czasem wtopili
się w miejscową ludność, przyjęli religię, przejęli tradycję;
stali się Macedończykami.
Niejeden raz mierzyli się w walce z
potężnym Cesarstwem Wschodnio - Rzymskim, późniejszym Bizancjum,
za swój kraj.
Spośród nich wyszli Apostołowie Słowiańszczyzny i
ich uczniowie, kapłani, mnisi i uczeni w piśmie kopiści różnych pism i
Biblii.
Wolno idąc chłonęłam niezrównane widoki z Kaliszta,
miejsca nad jeziorem
Ochrydzkim, gdzie tysiąc lat temu powstawały
klasztory i cerkwie.
Na początek cerkiew Narodzenia Najświętszej
Bogarodzicy – nad wejściem piękna mozaika przedstawiająca tę
scenę. Uprzedzono nas, że w cerkwiach nie kręci się filmów i
nie fotografuje, gdyż te miejsca, ikony, krzyże są święte, więc
sprawa zdjęć została załatwiona, damskie ramiona i dekolty „na
dwadzieścia cztery osoby” przykryte, mężczyźni zaprezentowali
się w długich spodniach; tak trzeba, koniec, kropka.
Jezioro Ochrydzkie, widok z Kaliszta
Jezioro Ochrydzkie
Kaliszta; cerkiew pw Narodzenia Najświętszej Bogarodzicy
ŚREDNIOWIECZNE MONASTYRY W KALISZTA
Cerkiew
niewielka, malowidła, mozaiki, piękny ikonostas – odnowione.
Przedstawiono nam, jak konstruowany jest ikonostas.
W jego środku
znajdują się „Carskie Wrota”; po lewej stronie ikona
przedstawiająca Madonnę z Dzieciątkiem, obok druga – z rodziną
Matki Boskiej, pod nią – kolejna, przedstawiająca Maryję kąpiącą Dzieciątko. Po prawej stronie Carskich Wrót – ikona
przedstawiająca Pana Jezusa w wieku 33 lat – jako Pantokratora
(króla, władcę świata), obok ikona św. Jana Chrzciciela. W
ikonostasach dalej umieszcza się świętych i święte Kościoła
Prawosławnego, a także sprzed schizmy.
W każdej cerkwi jest
zawieszony centralnie wielki świecznik misternej roboty. Ściany
zdobią sceny z Ewangelii.
Wyszłam na zewnątrz, by po kilku krokach
wejść do „przybudówki” przy pionowej skale; jeszcze niskie
wejście i już wspinałam się po wąskich, wysokich stopniach
wykutych we wnętrzu tejże skały, w górę. Znalazłam się w
XIV-wiecznym klasztorze - pracowicie wydrążonym, ukrytym przed
ludźmi - eremie.
Minęłam parę małych platform; na najwyższej
była kaplica, w której wydrążono absydę i zamiast ikonostasu
umieszczono mały ołtarz z Czarną Madonnę i Dzieciątkiem; po Jej
lewej stronie zasiadał Chrystus Pantokrator. Ściany kaplicy
pokrywały XIII-wieczne freski przedstawiające sceny z życia Pana
Jezusa, Jego Rodzinę, Apostołów, Ukrzyżowanie i Zmartwychwstanie.
Oglądane tu freski są oryginalne. Kaplica to małe pomieszczenie,
służyła bowiem kilkunastu osobom.
Po krótkiej chwili opuściłam
to święte i czcigodne miejsce, ostrożnie schodząc stromymi i
krętymi schodkami. Na moment przystanęłam na platformie, by
zaglądnąć do wydrążonych w skale, ciasnych pomieszczeń,
będących celami dla wielu pokoleń mnichów. Trudno dziś wyobrazić
sobie żywot spędzany w tych ciemnych, cały rok zimnych, może i
wilgotnych klitkach, gdzie nie można było się wyprostować, gdzie
jedynym źródłem światła był kaganek, bo świeca to już luksus,
legowisko – chyba dla wielkiego grzesznika; zatem nie trudno sobie
wyobrazić mnicha – ascetę jako szkielet powleczony skórą,
„wysuszony” postami i pokutą, gdyż pożywiał się Bóg wie
czym, popijał wodę, modlił się, medytował i… przepisywał
teksty, nawet całe księgi. Takich cel na kilku poziomach było
kilkanaście.
Tak żyli mnisi przez ponad 500 lat panowania
osmańskiego schodząc najeźdźcom z oczu. To oni przechowali język,
alfabet, historię i tradycję swego narodu i kraju, niejednokrotnie
ukrywając zaangażowanych w ruchy wyzwoleńcze.
Wyszłam na światło
dzienne. Słońce chyliło się ku zachodowi. Przechadzałam się
brzegiem jeziora wpatrzona w pięknie oświetlony zachodzącym
słońcem krajobraz. Jakże było cicho, i tak jakoś niezwykle…!
Na mojej drodze pojawiła się następna średniowieczna, mała
cerkiew św. Anastazego - zamknięta, za nią klasztor.
Dalej, już w
pobliżu granicy z Albanią była cerkiew św. Michała Archanioła,
ukryta gdzieś w skałach, trudno dostępna… Takich cerkwi i
klasztorów wokół jeziora Ochrydzkiego było 365 – tyle, ile dni
w roku; dlatego też Ochrydę czasami nazywa się Jeruzalem.
Mozaika nad wejściem do cerkwi
W tej skale jest wykuty przez mnichów XIII-XIVwieczny klasztor
Wydrążona w skale cela mnisza
Inna cerkiew nad jeziorem Ochrydzkim w Kaliszta
Zespół cerkiewno - klasztorny nad jeziorem Ochrydzkim w Kaliszta
Wieczór nad jeziorem Ochrydzkim
Przystań w centrum Ochrydy
JEZIORO OCHRYDZKIE
Słoneczno – błękitne
ochrydzkie godziny południowe – z przystani w centrum miasta
popłynęłam statkiem wycieczkowym w stronę granicy z Albanią, w
pobliżu której od ponad tysiąca lat czuwa Monastyr „Św. Naum
Ochrydzki”. Oglądałam trawiaste górskie giganty ozdobione tu i
ówdzie skałami, czasem połyskujące płatami śniegu w partiach
szczytowych. Miejscami stok opadał jasnymi skałami urwisk do
jeziora.
Usiadłam na rufie statku wpatrując się w falującą,
ciemno-szmaragdową wodę. „Szukałam” w pamięci jakiejś
wzmianki z geologii na temat miejsca, w którym się znalazłam.
Przyjemny wiatr rozwiewał mi włosy towarzysząc pogodnym myślom.
Jezioro Ochrydzkie jest najstarszym jeziorem w Europie, liczącym
sobie ok. 5mln lat, czyli jest wieku plioceńskiego. Jest zbiornikiem tektonicznym – masy wody wypełniły kotlinę powstałą wskutek
ruchów górotwórczych młodych, trzeciorzędowych gór fałdowych,
jakimi są w większości pasma górskie Półwyspu Bałkańskiego.
Wody jego odznaczają się wysoką klasą czystości, zatem spotyka
się w nich szlachetne odmiany ryb jak pstrąg ochrydzki czy łosoś
w odmianie endemicznej. Jezioro ma ok.30 km długości oraz ok.15 km
szerokości; powierzchnia jego wynosi ok. 358km2, maksymalna
głębokość przekracza 280m. Do jeziora Ochrydzkiego wpływa rzeka
Czarny Drin, potem wypływa z tegoż jeziora w miejscowości Struga i
płynąc dalej malowniczą doliną śródgórską znika w Albanii.
Spośród zieleni wyłoniło się miasteczko - kurort o „ceglastych”
dachach i jasnych murach domostw. Cisza, plusk wody, nad głową
błękit i białe „kłęby” chmur, lekki wietrzyk – uuummm!
Bosko! Żyć się chce!
Pasmo górskie Galiczica; widok z jeziora Ochrydzkiego
Fantastyczny rejs! ummm...żyć sie chce!
Nasz "wycieczkowiec" w Zatoce Kości"
Zrekonstruowana prehistoryczna osada
Muzeum na Wodzie
MUZEUM NA WODZIE
Jeszcze parę chwil jakże
miłego rozleniwienia w ciepłych promieniach słońca i oto ujrzałam
starą, drewnianą zabudowę na wodach jeziora, do której wiódł
drewniany pomost. Co by to miało być?
Nasz wycieczkowiec „przytulił
się” do nabrzeża w pobliżu wsi Gradishte.
Szłam pośród
klombów i kęp iglaków do niedużego pawilonu, w którym była
kawiarenka i zbiory muzealne pochodzące z podwodnego stanowiska
archeologicznego.
Przed ok. dwudziestu laty gromadka pluskającej się
wesoło i nurkującej młodzieży w niewielkiej zatoce zauważyła
jakieś przedmioty o dziwnych kształtach, słupy pokryte mułem,
omszałe, spoczywające na dnie tej zatoki. Swoje spostrzeżenia
młodzi ludzie przekazali, komu trzeba i ekipa archeologów pojawiła
się we wskazanym miejscu. Upłynęło kilka lat; zaczęło przybywać
glinianych skorup, całych przedmiotów przypominających te
codziennego użytku oraz na dużą ilość kości zwierzęcych.
Czy
miały zdobić, odstraszać czy informować o zajęciu gospodarza -
myślistwie, a może np. czaszka zwierzęca miała być totemem?
Niezależnie od kierunku dociekań miejsce znalezisk sensacyjnie
nazwano Zatoką Kości.
Sala muzealna - basen z reliktami zatopionej wsi, wydobytymi z dna zatoki
Kości zwierzęce
...i ceramika pochodzące z podwodnego stanowiska archeologicznego
Mijały lata prac badawczych i od niedawna
można oglądać ich wyniki w postaci rekonstrukcji osady zbudowanej
na drewnianej platformie na palach wbitych w dno jeziora
Ochrydzkiego. Osada funkcjonowała w okresie 1200 – 700r pne czyli
w czasach przełomu epoki brązu i żelaza. Wiodła do niej drewniana
„grobla”.
Takie usytuowanie wioski dawało prehistorycznym
ludziom ochronę przed najeźdźcą i dzikimi zwierzętami z lądu, a
także przed ogniem, którym na co dzień się posługiwali. Wioska
mogła składać się z kilkunastu chat. Chaty budowano z belek
drewnianych tworzących trwałą konstrukcję uszczelnioną cienkimi
gałęziami, może wikliną, a może tylko z trzciną pozlepianą
gliną. Niektóre domki posiadały ganek dobudowany z wikliny. Każda
chata miała oprócz otworu wejściowego jeden otwór okienny, który
mógł być zasłonięty błoną zwierzęcą. Podłoga była gliniana
czyli - „klepisko”. W każdej chacie był piec, gliniane garnki,
dzbany większe i mniejsze oraz miski i misy. W kącie było łoże
gospodarzy i posłanie dla rodziny, wisiały skóry do okrycia,
czasem napotykałam ławkę drewnianą.
Tak mogła w czasach
prehistorycznych wyglądać chata – siedziba ludzi i... cała wieś. Zauważyłam także obszerny, okrągły dom, który mógł
być miejscem spotkań starszyzny np. rodu, który wioskę
zamieszkiwał.
Osada na platformie stanowi Muzeum na Wodzie, a w
pobliskim pawilonie można przeczytać informacje dotyczące
znalezisk, oglądnąć odnalezione przedmioty, którymi posługiwali
się mieszkańcy, dowiedzieć się czegoś o ich zajęciach; lecz
przede wszystkim w specjalnym basenie umieszczono pale niegdyś wbite
w dno akwenu, belki i pierwsze przedmioty, które przed laty zwróciły
uwagę nurków.
Dom mieszkalny
Wnętrze chaty - sposób budowania
Miejsce zabaw dla dzieci, zabawka i piec
Łoże gospodarzy
Posłanie ze skór upolowanych zwierząt
Bardziej okazałe chaty mają ganek
Okrągły "budynek"- miejsce spotkań i narad starszyzny osady
Przechadzałam się między chatkami, zaglądałam do
wnętrza, przyglądałam wyposażeniu – jacy ludzie tak mieszkali,
czym się zajmowali, jak się ubierali, czy snuli opowieści z łowów,
jakie obrzędy odprawiali w podzięce za udane łowy, bo na pewno
jedli sporo mięsa oprócz ryb, czy towarzyszył temu taniec, śpiew
i maski rytualne – a więc w co wierzyli.
Próbowałam sobie to
wszystko wyobrazić, odtworzyć, a miejsce moich rozmyślań było
magiczne, takie samo od wielu stuleci i …. urokliwe, pośród
pełnego słońca krajobrazu, w pobliżu brzegów szmaragdowego
jeziora Ochrydzkiego, drzemiącego w cieple górskiej kotliny.
Ewa
Utracka
Pobliski kurort nad jeziorem Ochrydzkim
fot. Ewa Utracka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz