Katedra Notre-Dame w Chartres
TAJEMNICE
KATEDRY W CHARTRES
Pogodny, czerwcowy poranek. Wśród
uprawnych pól, winnic i łąk drogą spieszy gromada ludzi w
opończach i kapeluszach podróżnych przybranych karteluszkami z
łacińskimi sentencjami. Wielu wspiera się na kijach dźwigając
węzełki na plecach, ten i ów ociera pot z czoła i zaczerwienionej
z wysiłku i upału twarzy, bo choć jeszcze wcześnie to już jest
gorąco, a szli całą noc by zdążyć na południową godzinę. To
pielgrzymi ciągną drogami z całej Europy, z potrzeby ducha lub
jako wysłańcy swojej parafii tu, do serca „słodkiej Francji”.
Wreszcie z bezkresu równin wyrastają i potężnieją w pełnych
oczekiwania oczach wielka, masywna nawa i strzeliste, zda się
sięgające niebios, wieże...
Tłum pada na kolana wyciągając przed
siebie w modlitewnym, dziękczynnym geście ręce; po uznojonych
twarzach płyną łzy wzruszenia, bo oto doszli! Zdążyli!
Już
zrywają się z klęczek, prawie biegną i oto są w cichym, skromnym
mieście u stóp świątyni na wzgórzu, słynnej w świecie katedry
Notre – Dame de Chartres.
Tak pielgrzymowano w średniowieczu;
podobnie jest dziś.
Pielgrzymi i turyści niecierpliwie, z
ciekawością zdążają wśród klombów pełnych kwiatów na plac
przed katedrą. Wreszcie widzą ją, tę monumentalna świątynię,
która powstawała w okresie od XII do XIVw. i w swej niezmienionej
postaci wciąż dominuje nad okolicą.
Cyklopie mury nawy wyrastają wysoko
ponad dachy XV- wiecznych kamieniczek, ponad okoliczne wieże, baszty
i stare drzewa.
Starsza z dwóch wież katedry, niższa, wykazuje
jeszcze wpływy romańskie w łukach otworów okiennych, w ich
zdobnictwie i przeznaczeniu, zaś druga, młodsza, wraz z galerią
łączącą obie wieże prezentuje cudowny „koronkowy”, pełen
lekkości i elegancji gotyk. Wolno, z zadartą głową obchodzę
potężną budowlę.
Oto wejście do wnętrza świątyni:
wielki, bogato zdobiony, „ostrołuki”, centralny portal i dwa
boczne; wiodą do nich szerokie schody.
Oto piękny zegar słoneczny,
prawdziwe arcydzieło sztuki kamieniarskiej i wieże, wieżyczki oraz
cud-rozety gotyckie. Ileż trudu, ileż lat pracy zdolnych umysłów
i zręcznych, mocnych dłoni, ileż uderzeń młotków i dłut, ileż
godzin wygładzania, by kamiennej bryle nadać kształty ludzkie,
ozdobić ornamentem geometrycznym czy roślinnym! A przecież ci
nieznani nikomu z imienia artyści – budowniczy i murarze,
kamieniarze i rzeźbiarze to byli prości, często niepiśmienni
ludzie, choć posługiwać się rysunkiem, miarą i pionem na pewno
potrafili, skoro przez tyle lat swojego życia tworzyli ten cud sztuki
architektonicznej, który jeszcze dziś, po upływie tylu stuleci
podziwia cały świat.
Katedra Notre-Dame to potężna, romańska nawa o grubych
murach, wzniesionych ze ściśle do siebie przylegających, idealnie
dopasowanych bloków wapiennych. Czcigodne mury, ściemniałe,
miejscami poczerniałe tu i tam pokrywa mech – świadek trwania,
historii. Świątynia wewnątrz jest surowa, bez ozdób, wsparta na
masywnych, prostych kolumnach i mroczna, bo doświetlają ją wąskie,
długie okna ponad głowami wiernych i rozetki oraz dwie wielkie,
gotyckie rozety – północna i południowa.
W oknach – barwne
witraże. Odczuwam chłód wionący z odległych czasów.
Panujący
półmrok rozjaśniają nieliczne, wiszące świecznik; za to w
jasnym, prawie dziennym świetle widać absydę i główny ołtarz.
Tu, z uszanowaniem, zatrzymał się tłum pielgrzymów. Oto po wielu
trudach doszli do serca sanktuarium, które kryje sancta camisia –
suknię, którą nosiła Najświętsza Maria Panna w dzień Bożego
Narodzenia. Ta świętość ocalała z wielkiego pożaru drewnianej
bazyliki od kilku wieków stojącej w tym miejscu, co uznano za cud.
Dostał ją król Karol Łysy, wnuk Karola Wielkiego, od greckiego
bazyleusa z Konstantynopola i ofiarował starej świątyni, która
odtąd stała się celem pielgrzymek. Wędrowcy zawsze przybywali tu
z prośbą, z błaganiem z głębi serca – po nadzieję.
A było to
miejsce uważane za niezwykłe od czasów starożytnych, kiedy to
rejon dzisiejszego miasta Chartres zamieszkiwało plemię Karnutów,
Carnutes, jak wspominał o nich sam "boski" Juliusz w swoich
Pamiętnikach z Wojen Gallickich. Było to miejsce celtyckiego kultu
świętych gajów dębowych i źródeł, prastare sanktuarium Matki
Ziemi. Koniec miejscowych wierzeń przyniósł edykt cesarza
Teodozjusza, który młode chrześcijaństwo uczynił religią
państwową.
W tym świętym dla Celtów miejscu, w grocie,
chrześcijanie znaleźli wiekowa rzeźbę brzemiennej kobiety, którą
uznali za wyobrażenie brzemiennej Najświętszej Marii Panny i
wznieśli pierwszy drewniany kościół.
Zbliża się południe, 21
czerwca, czas letniego przesilenia. Światło słoneczne przebija się
do wnętrza katedry.
Ludzie padają na kolana i wielu z nich
rozpoczyna wędrówkę na klęczkach ścieżką labiryntu od zewnątrz
ku jego środkowi, gdzie właśnie pada promień słoneczny,
odbywając w ten sposób swoją „podróż do Jeruzalem” po
nadzieję na lepsze życie, dobrą śmierć i zbawienie wieczne.
W
świątyni słychać przyspieszone oddechy, tłumione łkania, szept
modlitw, szuranie setek stóp; na tą chwilę czekali, po to tu
przyszli z daleka.
Na posadzce nawy przed ołtarzem są widoczne
ślady, pozostałości inkrustacji labiryntu, jednego z kilku
zachowanych do dziś. Ten nazywano „podróż do Jeruzalem” lub
„mila”. Meandrująca ścieżka liczy 261,5 m, a średnica
największego kręgu 12,5 m. Środek labiryntu jest punktem
centralnym w konstrukcji katedry – w dzień letniego przesilenia
promień słoneczny pada na środek labiryntu – oto zasada „świętej
geometrii” katedry Notre – Dame.
Dla wielu pielgrzymujących
droga przez labirynt symbolizuje życie ludzkie od narodzin –
początek ścieżki do śmierci – środek labiryntu, dla innych
była symbolem wędrówki w głąb samego siebie, wejrzenie w siebie.
Jakże to bliskie boskiej sentencji „poznaj samego siebie” i
napotkanie samego Boga.
To osobliwość tej katedry ta jej ezoteryka.
Niestety, nie było mi dane przejść ścieżką owego prastarego
labiryntu ze względu na prace konserwatorsko – remontowe, lecz
mimo to wyczuwało się magię tego przedziwnego miejsca i tej
budowli.
Wychodzę na zewnątrz, na światło dzienne, pełna
wewnętrznego spokoju i wyciszona jak ci pielgrzymi sprzed stuleci i
idę na wskazany przez przewodnika punkt widokowy.
Ze wzgórza katedralnego widać potężne
mury i bramy, ogród i trawiasty taras ze ścieżką labiryntu tak
dużego, jak ten w katedrze.
Przed sobą mam wspaniały widok na
miasto – pokorne i dumne, trwające przez stulecia przy swojej
katedrze Notre – Dame, żyjące w jej cieniu.
Zwracam ku niej
pożegnalne spojrzenie i wiem, że czegoś takiego więcej w życiu
nie zobaczę, takich odczuć nie doświadczę.
Dostojne piękno,
cudowny poemat trwania, wiary i sztuki zaklęty w kamieniu.
Lipiec 2011r. Ewa Utracka
Plac przed katedrą
Klomby na placu
Fasada katedry Notre-Dame w Chartres
Wieża starsza, romańska
Wieża młodsza, gotycka
Galeria; widoczna postać Madonny z Dzieciątkiem
Jedno z wejść do katedry
Ogrom katedry
Bok katedry
Gotyckie portale
Wejście do katedry - brama i portal
Gotycka rozeta
Zegar słoneczny na elewacji
Tył katedry
Romańska pozostałość
Absyda katedry
W mroku świątyni
Witraże
Labirynt na posadzce katedry
Katedra i Muzeum
Siedziba diecezji i Dom Pielgrzyma
Widok ze wzgórza katedralnego
Labirynt na tarasie na wzgórzu
Widok na miasto, mury obronne i bramy
Starówka w Chartres - XV-wieczne kamienice
Starówka w Chartres
Dom na Starówce
Dom wśród murów obronnych
Domy w dzisiejszym mieście
Stare Chartres - dzisiaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz