Seklerszczyzna; wieś Rimetea, w tle Święta Góra Seklerów
W
GÓRACH APUSENI
Malownicza
dolina rzeki Aries przecina rejon Parku Narodowego Bihor i Apuseni -
gór wapiennych, pełnych jaskiń i wąwozów.
Jednym
z nich wśród zaczynających się kolorów jesieni i upałów
późnego lata jadę do wsi Rimetea.
Na
tle lazurowego nieba ostro rysuje się pięknym kształtem,
wyrzeźbiona w biało-szarych skałach Święta Góra Seklerów; u
jej stóp rozłożyła się cicha miejscowość skąpana w zieleni
starych drzew – Rimetea.
Przed
dwoma tysiącami lat, w okresie panowania cesarza Marka Ulpiusza
Trajana, rzymskie legiony podbiły górzyste i lesiste rejony
dzisiejszego południowo - zachodniego Siedmiogrodu.
Stąd zaczęły
docierać do Rzymu ogromne na owe czasy ilości złota i srebra
wydobywane przez tubylców z bogatych złóż kruszców w górach
Apuseni.
Nowo
zdobyta przez Rzymian prowincja została szybko skolonizowana,
zagospodarowana i nazwana Dacją.
W
dalekim Rzymie, na Forum Trajana wzniesiono obelisk, na którym
znajduje się fryz upamiętniający Daków składających daniny.
W
XIII w, w miejscu dzisiejszej wsi Rimetea została założona osada
po znalezieniu w okolicy złota oraz złóż żelaza i innych
kruszców.
Osiedlali
się tu górnicy ze Styrii, Sasi, wreszcie Seklerzy, lud prężny,
gospodarny i pracowity, o niewyjaśnionym do końca pochodzeniu, choć
utożsamiający się od lat z Węgrami i posługujący się ich
językiem (Rimetea - węg. Toroćko).
Dom seklerski
Dom seklerski; zdobienie elewacji
Zabudowania gospodarcze i podwórko
Wieś zachowała średniowieczny
układ i oryginalną zabudowę: ciekawą ornamentykę elewacji
białych, XVIII-wiecznych, a także i starszych domów mieszkalnych,
krytych czerwoną dachówką, z zielonym kolorem ram okiennych,
wskazującym na podstawowe zajęcie ludności - górnictwo.
Kościół unitariański (XVIIIw.) w Rimetea
Ulica w Rimetea
Starsze domy Seklerów; zielony kolor elementów - okiennic, świadczy o wykonywanym przez gospodarzy zawodzie górniczym.
Cerkiew prawosławna w Rimetea
Eksploatacji
złóż zaniechano po 1880 r; po tamtych czasach w okolicy, na
zboczach, wśród żlebów Góry Seklerskiej pozostały
stare szyby górnicze.
W cieniu Seklerskiej Góry
Dziś
Rimetea jest „żywym” skansenem dawnego budownictwa i sztuki
ludowej, malowniczym, trochę zagubionym w dolinie na pograniczu Gór
Trascau i Apuseni ciekawym miejscem w tej części Rumunii, zawsze
otwartym i gościnnym dla przyjezdnych, o czym świadczą właśnie
„otwarte” bramy seklerskie.
W
Małopolsce są dwie wykonane przez Seklerów, rzeźbione bramy:
jedna stoi w Tarnowie - w mieście urodzenia generała Józefa Bema,
bohatera walk wyzwoleńczych Powstania Listopadowego i węgierskiej
Wiosny Ludów, a drugą ustawiono w sanktuarium św. Kingi w Starym
Sączu - Kinga była królewną węgierską, małżonką księcia
Bolesława Wstydliwego, księżną Sądecką i mniszką właśnie w
Starym Sączu.
W
drodze do groty Scarisoara widziałam inny stary ośrodek górniczy -
lecz wciąż czynny, Baia de Aries i stolicę regionu, miasto Garda
de Sus - punkt wypadowy w góry Apuseni. Ostatnie kilometry
obfitowały w piękne widoki i emocje.
Wąwóz w górach Apuseni
Jechałam zalesionym, krętym
wąwozem, pod górę, po mostkach przerzuconych nad cicho szemrzącą
rzeczułką, która wyrzeźbiła ten malowniczy wąwóz. Czasem
wydawało się, że dalej już nie da się jechać, bo postrzępione
skały zamkną drogę, lecz za chwilę wąwóz rozszerzał się w
dolinę porośniętą świerkowym lasem.
Krótki postój na wyciszenie emocji
Grota krasowa
Droga do małej wioski wiodła wzdłuż potoku, pod górę
Droga
pięła się coraz wyżej i oto pokazało się parę stogów siana,
dwa drewniane domostwa, kilka krów i owiec pasących się na hali i
znów urwiska, głazy i skalne ściany ponad
strumieniem. Na hali kwitły już tutejsze zimowity, całe ich
mnóstwo. Cicho, uroczo i niby jeszcze letnio, bo upał, a już
jesiennie...
Krajobrazy Karpat Zachodniorumuńskch
Wreszcie
znalazłam się na szerokim siodle górskim i z odrobiną zawodu
zauważyłam, że cywilizacja dotarła i do tego zagubionego gdzieś
w górach Apuseni zakątka, bo jest mała wioska o nazwie Ghetar,
cerkiew i cmentarz, a przy sklepie stoi samochód dostawczy,
jest i parking, na nim samochody osobowe o obcych znakach
rejestracyjnych, a przede wszystkim jest… trakcja elektryczna!
Wioska w Górach Apuseni
Cerkiew i wiejski cmentarz
"Casa mocilor", a w nim sklepik
Różne sprzęty i przedmioty, także instrumenty muzyczne
Kilka
chat ma dziwacznie wyglądające dachy - pokryte strzechą
uszczelnioną mchem, w formie „czapy”; casa mocilor - tak
nazywają się takie domki w tutejszym języku.
Mieszkaniec wioski
Wóz do niedawna w użyciu
Zapakowałam
do plecaka cieplejszą odzież i idąc przez las dotarłam do
ogrodzonego miejsca z kasą u wejścia, skąd „gęsiego”, po
wąskich schodkach jakimś sposobem przytwierdzonych do omszałych
skał wraz z innymi turystami schodziłam w dół. Znalazłam się w
królestwie karpackiego krasu, w sercu Parku Narodowego Gór Apuseni.
Miejscami było bardzo stromo, bo schodziłam w głąb wielkiego i
głębokiego, krasowego „szybu”, czy „krateru”, jak kto woli.
Strome, kręte zejście do Lodowej Groty
Idąc
ubierałam się w swetr, potem polar, gdyż robiło się coraz
chłodniej.
Wejście do groty już widoczne
Na
dnie „szybu” schodki przechodziły w pomost, który przez
„bramę”- wielki otwór o wysokości 17 m i szerokości 24 m
prowadził w czeluść, w głąb
„Czegoś”…,
a u wejścia do tego „Czegoś” zalegały płaty zlodowaciałego,
poczerniałego śniegu.
"Brama"- wejście do groty i resztki zeszłorocznego śniegu
Z ciemności wionęło chłodem, a ja
zobaczyłam przysłowiowy „zeszłoroczny śnieg”! To
nie żadna bajka, on był naprawdę, a ja byłam ciekawa, co dalej
zobaczę!
Przez
„bramę” weszłam w mroczną głębię Wielkiej Sali. Szłam
wolno śliską, drewnianą „groblą” na stawie, głębokim, czy
płytkim – nie wiem, po którym pływały lśniące w nikłym
świetle lampek przy poręczy szybki lodu i kawały kry.
W pobliżu "bramy" powitały mnie formy lodowe.
Ciemność, tajemniczość i ogrom Wielkiej Sali; trasa po drewnianych pomostach oświetlona nikłymi światełkami.
W zimnej
ciszy, bo temperatura bliska 0 st.C, dalej „gęsiego”, wolno
posuwałam się naprzód, w głąb jaskini, do „Kościoła”,
głównej atrakcji Lodowej Groty.
Kościół, a może pałac Królowej Śniegu z baśni Andersena?
„Kościół” to grupa ciekawie
ukształtowanych i ułożonych, fantastycznie podświetlonych form
lodowych.
Fantazyjne elementy lodowej budowli
Stanęłam i podziwiałam ten twór natury, jak ze starej
baśni i pomyślałam, że to chyba jednak nie „Kościół”, a
letnia rezydencja Królowej Śniegu, której lodowa postać jest
wyraźnie widoczna wśród fantazyjnych kolumn w lodowej Sali, wież
i innych brył.
Wieżyce pałacu i płaskorzeźba Królowej Śniegu
Oczywiście, każdy z oglądających miał
uruchomioną własną wyobraźnię i podziwiał „swoją bajkę” -
dla mnie to był letni pałac Królowej Śniegu, tytułowej bohaterki
baśni Andersena.
Pożegnalne spojrzenie na "cud Natury"
Mijając
wolno różnego kształtu i wielkości kawały lodu, pływające w
lodowatej wodzie lub wyglądające jak wielkie, odwrócone sople,
szłam w stronę „bramy”.
Było coraz jaśniej, więc widziałam skalne ściany groty.
Wielka Sala i lód na powierzchni wody
Forma lodowa w Wielkiej Sali Lodowej Groty
Zatrzymałam
się i jeszcze jedno spojrzenie z daleka na lodowe baśnie i cudeńka,
a grota - była potężna!
Objętość
podziemnego lodowca według różnych szacunków sięga 75 000 do 100
000 m3, grubość 22 do 26 m, a wiek około 3800 lat.
Jego
istnienie można wytłumaczyć poprzez uwięzienie zimnego i
wilgotnego powietrza z zimowych miesięcy każdego roku w jaskini
znajdującej się na wys.1165 m n.p.m., której głębokość osiąga
105 m, zaś długość ok. 700 m.
To
fantastyczne dzieło natury, prawdziwy pomnik przyrody.
Obejrzałam
tylko fragment groty udostępniony turystom do zwiedzania, który
pozostawił na zawsze niezapomniane wrażenia.
Opuszczałam Lodową Grotę...
Widziałam przysłowiowy "zeszłoroczny śnieg"
Opuściłam
podziemny świat mijając „zeszłoroczny śnieg”.
Lodowe cuda i baśnie stawały się wspomnieniem...
Wspinałam się po schodkach do lata, szłam do "realu"
Wspinając się
w górę, po schodkach wracałam do lata, w temperaturę 30 st C i
zdejmowałam polarową bluzę.
Serpentynami
zjeżdżałam z gór Apuseni ku dolinie rzeki Aries.
Żegnały mnie
widoki wapiennych grzebieni skalnych zdobiących lesiste grzbiety.
W
dół, naprzód i dalej, do cywilizowanego świata rzeczy i spraw
realnych!
Za
mną, już w sferze wspomnień pozostały wspaniałe pejzaże górskie
Karpat Zachodniorumuńskich, czasem wręcz niesamowite i baśń
podziemnego świata.
Grudzień
2012 r. Ewa Utracka
fot. Ewa Utracka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz