Kościół pw Matki Bożej Niezawodnej Nadziei na górze Jamna, najmłodsze w Polsce Sanktuarium Maryjne
SANKTUARIUM MATKI BOŻEJ NIEZAWODNEJ NADZIEI
Przystanęłam na chwilę modlitwy i zadumy nad losem spoczywających we wspólnej mogile w pobliżu kościoła ofiar okrucieństwa morderców, nieludzi lecz istot dwunogich i bezmózgich; otarłam łzę i poszłam w stronę kościoła – Sanktuarium Maryjnego. Spadziste połacie dachu, wieża strzelista zakończona krzyżem, sięgająca do nieba, kamienne ściany i drewniane drzwi do świątyni. Najpierw przeczytałam, jak powstawała świątynia, co uwidoczniono na tablicy pamiątkowej.
Budowa postępowała szybko; robotnicy – górale, studenci i "tubylcy" pracowali z zapałem, bo nabierały kształtów marzenia, modlitwy, wspomnienia sprzed wielu lat dzięki sercu ojca Jana Góry wspieranego przez naszego Papieża, bo pamięć wydarzeń, które niegdyś tu się rozegrały, ma być ostrzeżeniem dla człowieka – nie może zaginąć!
Weszłam do środka. Przede mną przestrzeń rozświetlona słońcem, cień przy ścianach z kamienia i pod drewnianym chórem.
Mensa, w kamiennej ścianie tabernakulum, ponad nim rzeźba Chrystusa i stojące świeczniki, zaś z boku ołtarz z ikoną Madonny z Dzieciątkiem.
O namalowanie tej ikony o. Jan Góra poprosił poznańską malarkę, Małgorzatę Sokołowską. Opowiedział o swojej wizji postaci Madonny, mając w pamięci opowieść stryja o młodej matce, która uciekała trzymając na ręku rocznego synka i przytulając go do siebie, a w drugiej ręce trzymała obrazek Matki Bożej, gdy seria z niemieckiego karabinu odebrała im życie. Prosił, aby Najświętsza Panienka "była najpiękniejsza, tak piękna, by się w niej wszyscy zakochali i żeby miała zieloną sukienkę, bo to kolor nadziei".
Taką też ikonę otrzymał.
Przyglądałam się słodkiej twarzy młodej Dziewczyny z Dzieciątkiem na prawej ręce, zaś lewą przytrzymującej ciemnozielony płaszcz, okrywający Oboje.
Ich głowy otaczają aureole, a tłem - świeża, wiosenna zieleń, pełna radosnej nadziei.
Obraz zawieziono do Rzymu i tam 3-go czerwca 1998r, podczas audiencji generalnej na Placu św. Piotra papież Jan Paweł II nałożył Matce i Dziecku złote diademy na skronie, nadając mu tytuł Matki Bożej Niezawodnej Nadziei.
W ten sposób tragiczne wydarzenia sprzed półwiecza zostały powiązane z dniem dzisiejszym, kiedy miejsce to odwiedzają ludzie – turyści i wierni, starsi i dzieci, rozśpiewana, opalona, wysportowana młodzież, pełna ufności do świata i życia, nasza nadzieja...
Ukrzyżowany Chrystus, dzieło miejscowego twórcy, ponad mensą
Tabernakulum w kamiennej ścianie
Siedziałam na ławce, w miłym chłodzie w upalny dzień, w ciszy i...było mi dobrze. Pomodliłam się, poprosiłam o to i owo, trochę sobie porozmyślałam, porozglądałam się. Potem wspięłam się na chór, by stamtąd spojrzeć na nawę kościoła. Nad głową miałam mistrzowsko wykonany przez góralskich cieśli, drewniany strop; duże okna w drewnianych obramowaniach doświetlały wnętrze świątyni. Organy pewnie kiedyś będą, ale na razie wystarcza keyboard i gitary.
Przy ścianach ustawiono drewniane dzieła rzeźbiarzy z domu pracy twórczej przy Domu św. Jacka.
Pieta
Jest tu Pieta – cierpienie zastygło na twarzy zdjętego z krzyża Jezusa i ponadludzki ból Maryji trzymającej Go na kolanach.
Przyglądałam się Chrystusowi Frasobliwemu, często spotykanemu na rozstajach wiejskich dróg, zaś przy drzwiach czuwał św. Ojciec Pio – jak żywy.
I...jeszcze jedna pamiątka z dawnych lat...
Jest skromnie, prostodusznie, ze swoistą elegancją, tak, jak w Świątyni pośród doskonałej Natury, być powinno.
Wychodząc z kościoła spojrzałam przed siebie i ujrzałam zamglony łańcuch Tatr i bliższe, wyraźniejsze pasma Beskidów i Pogórza.
Słonecznie, błękitnie, letnio ...pięknie...!
Kraków, styczeń 2023r Ewa Utracka
fot. Ewa Utracka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz