sobota, 2 kwietnia 2016

AD LIMINA...


                                               Bazylika i plac św. Piotra, Watykan; Rzym


                                       AD   LIMINA…


Moje pielgrzymowanie, przeżycia i rozmyślania u Progu Apostołów.

 
Rzym!  Jakże kocham  to  miasto! Błękit  nieba, blask  słońca,  ciepło, zapach  rozczochranych pinii, leniwy  Tyber;
Rzym  antyczny – urzekający  prostotą,  pełną  harmonii  elegancją  kolumn  i  portyków  Forum  Romanum, doskonałością  proporcji  Panteonu, malowniczością  Koloseum  i  Zamku  Anioła;
Rzym  średniowieczny, dostojny  i  surowy, romański  i  gotycki, jego  kościoły  i  klasztory  z  dziedzińcami  i  podcieniami,  domy,  uliczki  i  place;
Rzym  Cinquecento,  włoskiego  Renesansu,  radosny,  barwny, taki  ludzki…
Rzym – największy  skarbiec  Europy…
Via  Della  Conzillacione   wiedzie  mnie  ad  limina, do  Watykanu.
Powoli  wyłania  się  i  potężnieje  w  oczach  Bazylika  Św. Piotra, a  gdy  wchodzę  na  plac Św.Piotra  zadziwia  ogromem i  doskonałością, prostotą  i  pięknem.
Kolumnada  wokół  placu  ozdobiona  posągami  zaprasza  otwierając  ramiona do  wnętrza  świątyni.
Starożytny  obelisk  pośrodku  placu i  monumentalna  fasada  bazyliki budzą  zachwyt  pielgrzyma.

I  oto  przekraczam  progi  świątyni,  stąpam  po  cudownych  posadzkach.
Ileż  tu  złocistego  światła! Czuję  się  pyłkiem,  niczym,  w  tej  przedziwnej przestrzeni wypełnionej Bogiem, przytłoczona  ogromem  tego  arcydzieła  architektury; trudno  mi  się  skupić, pomodlić. Gdzieś, obok  mnie szmer  rozmów,  przyciszone  głosy  przewodników  grup turystycznych  i  pielgrzymów  z  całego  świata,  szuranie  tysięcy  stóp, błyskają  flesze…
Oto  brązowy  posąg  Św. Piotra  Apostoła  z  wysuniętą prawą  stopą, wytartą  od  dotyku  dłoni  wiernych.
Oto  monumentalny,  brązowy  baldachim  nad  grobem  Księcia  Apostołów – dzieło  Berniniego – wsparty  na  „kręconych” kolumnach,  nad nim  kopuła  projektu  Michała Anioła, po  bokach  pełne  złoceń  papieskie  grobowce,  kaplice,  posągi  świętych…
Oto  złoty  ołtarz Tronu  Św. Piotra  z  wbudowanym – jak głosi  tradycja – drewnianym  tronem  Wielkiego  Apostoła…

Po  schodkach  schodzę  do  grobu  Św. Piotra,  oświetlonego  lampami  oliwnymi,
duszy  Bazyliki  Jego  imienia. Po krótkiej  modlitwie – wracam.
I  znowu  cudne  mozaiki, ozdoby  w  kształcie  gałązek  oliwnych, posągi  świętych  stojące  w  loggiach, ołtarze –  pod  jednym  z  nich, w kaplicy  św. Sebastiana  przygotowano  miejsce  spoczynku  dla  naszego, polskiego  Papieża.
Wreszcie  „Pieta”-  dzieło  Michała  Anioła  zabezpieczone  kuloodporną  szybą  od czasu  zamachu szaleńca.                                                                                                                                                                                                                                                                                    Przed  cudowną  rzeźbą  z  białego, kararyjskiego  marmuru,  zafascynowany, jak  zawsze, tłum. Maryja, wiecznie młoda,  spoczywając  na  skale  trzyma  w  ramionach  ciało  Syna…
Prostota,  skromność, wymowa… Jakże  pełne zwykłego,  ludzkiego  uczucia  i  symbolicznego  wyrazu  jest  to  arcydzieło! W atmosferze  niezwykłości  i  świętości  tego  miejsca  budzącego  wielki  szacunek u  wszystkich,  wśród  tylu  cudownych  dzieł  sztuki  z  wielu  epok  traci  się  poczucie  czasu.  Ogrom  świątyni  uświadamia  potęgę  wiary  i  Kościoła, który  trwał  pomimo  prześladowań, zawieruch dziejowych,  politycznych  i  trwa nadal.
Wychodzę  na światło  dzienne  przez  jedno  z pięciu  wyjść, z których najważniejsze  są  Święte  Drzwi, otwierane  tylko  w  Roku  Świętym.
Stoję na  placu  Św. Piotra  i  wiem, że  jeśli  jeszcze  będzie  mi  dane  przekroczyć  progi  tej  Bazyliki, to  będą  towarzyszyć  mi  te  same  przeżycia  i  uczucia, bo to miejsce nie  ma  sobie  równych!

Z  myślą o licznych  odwiedzających  grób Papieża Jana Pawła II otwarto specjalną, podziemną trasę od strony Muzeów Watykańskich wiodącą  do Grot Watykańskich,
czasowego miejsca pochówku  naszego wielkiego Rodaka.
Wolno sunie kolejka pielgrzymów, turystów, chrześcijan innych obrządków, wyznawców różnych religii; jednych przywiodła tu ciekawość, innych – chęć oddania pokłonu jednemu z największych myślicieli  naszej epoki, jeszcze  innych – potrzeba  cichej modlitwy, wniknięcia we własne sumienie, a wielu - zadumy nad przemijaniem…
Każdy zatrzymuje się na chwilę przed  skromną, marmurową płytą z napisem „Joannes Paulus II”. Dla wielu z tych przybyszów Papież wciąż żyje, czeka, a oni Go odwiedzają...
„Szukałem  was, a teraz wy  przyszliście do mnie. Dziękuję wam  za  to”…

Zawsze  gromadził  przy sobie masy  ludzkie, przemawiał  do  nich, uczył, modlił  się  z  nimi i śpiewał w ich językach; często  żartował, czasem  gromił, a przede wszystkim zawsze  znajdował drogę  do ludzkich  serc i  sumień. Widziałam i słyszałam to.
W ostatnich  dziesięcioleciach, a szczególnie  za  pontyfikału  Jana Pawła II, możliwości  oddziaływania  na  szerokie  rzesze  ludzi  wzrosły niewspółmiernie dzięki mediom elektronicznym i  ułatwieniom  komunikacyjnym.
Przystaję z boku i spoglądam na twarze pielgrzymów pogrążonych  w modlitwie, w zadumie, w podziwie, na wyraz  ich  oczu: oni już zdecydowali o Jego świętości; zdają się modlić „do Niego”,  a nie „za Niego”; Santo subito!

W pierwszych wiekach  chrześcijaństwa właśnie tak to się odbywało: vox  populi, vox  Dei!  Papież Benedykt XVI spełnił to oczekiwanie wiernych i ogłosił rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego swego Poprzednika na tronie Piotrowym już w miesiąc po uroczystościach  pogrzebowych, 13 maja – to ważna data w życiu naszego Papieża i – naszym…
Pomimo uproszczenia przez Niego reguł procesów beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego duchowni i świeccy eksperci wykonali ogromną pracę przy analizowaniu wszystkich pism, tych publikowanych i niepublikowanych, całej spuścizny naukowej i literackiej, przesłuchano wielką ilość świadków, by  stwierdzić, że „Sługa Boży wypełniał cnoty chrześcijańskie w stopniu heroicznym”. A cud?
Dla nas, wiernych Kościoła Katolickiego, zdarza się on każdego dnia, od z górą sześciu lat… „Setki  nas  suną przez  Groty…”

Czerwiec, 2008r

                                                                                

                                             Audiencja w Bazylice; spotkanie polskich grup 
                                             z papieżem Janem Pawłem II ( sierpień 1990r)

                                       
                                           Audiencja w Bazylice Św.Piotra (sierpień 1990r)

              
                                                      Wnętrze Bazyliki; jeden z ołtarzy

                                               
                                                          Wnętrze Bazyliki Św.Piotra

                                                     

                                                      Polska grupa na placu Św. Piotra
fot. Ewa Utracka

Post scriptum

Minęło dziewięć lat od pamiętnego wieczora, 2 kwietnia 2005r, kiedy Jan Paweł   II,
nasz polski, słowiański Papież „przeszedł do Domu Ojca”…i oto teraz, dziś, 27 kwietnia 2014r, wraz z Janem XXIII, zwanym Dobrym Papieżem, Papieżem Pokoju, podczas mszy kanonizacyjnej w Watykanie zostali wyniesieni na ołtarze świątyń rzymsko - katolickich całego świata, dla swego życia, działalności, swych ponadprzeciętnych cech, uczczeni i upamiętnieni…
Ceremonii dopełnił Papież Franciszek w obecności emerytowanego, sędziwego Papieża Benedykta XVI, współpracującego jeszcze nie tak dawno temu z Janem Pawłem II, którego po śmierci beatyfikował, w asyście kapłanów ze wszystkich kontynentów.
Dla nas, Krakowian starszego pokolenia, a szczególnie mieszkańców Nowej Huty, w zamierzeniach komunistycznej władzy „miasta bez Boga”, dzień 27 kwietnia kojarzył się dotąd z innym wydarzeniem: z obroną prawa do własnego światopoglądu - wyznania i praktyk religijnych, własnej świątyni i szacunku dla Krzyża – symbolu naszej wiary.
Przypadki z dnia 27 kwietnia 1960r w efekcie łączyły się z wieloma ofiarami ze strony ludzi pracy i ich rodzin przybyłymi tu „za chlebem” z różnych rejonów kraju, także tymi wyrosłymi w cieniu Krzyża mogilskiego, w postaci dotkliwych kar i prześladowań  ze strony władzy ludowej.

W tym czasie biskupem pomocniczym Krakowskiej Kurii Metropolitalnej był
ks. profesor Karol Wojtyła – jeszcze kilka lat wcześniej skromny wikary z Niegowici i krakowskiej parafii św. Floriana, prowadzący duszpasterstwo akademickie, następnie wykładowca i profesor teologii i filozofii, nazywany przez swych młodych towarzyszy wędrówek pieszych i narciarskich oraz spływów kajakowych, dla bezpieczeństwa przed „bezpieką” – „wujkiem”. Nauczyciel akademicki – wymagający lecz życzliwy i przyjacielski, dużo czasu poświęcał pracy z młodzieżą, chętnie uprawiał sport ale też wiele cennych chwil przeznaczał na publicystykę, pracę naukową i twórczość literacką – pisał pełne refleksji, czasem mistycyzmu wiersze i dramaty.
Znajdował także czas na kontakty z krakowską inteligencją i środowiskiem artystycznym.

Dzięki swej pracowitości i działalności naukowej, mądrym, doskonale przemyślanym wystąpieniom podczas Soboru Watykańskiego II, zwołanego przez Papieża Jana XXIII zyskał powszechne uznanie uczestników tegoż Soboru i szacunek dla ogromu wiedzy i dorobku naukowego, doświadczeń i poglądów. Papież Paweł VI przyznał Mu wysokie stanowiska w Kościele  mimo młodego jeszcze wieku - arcybiskupa metropolity Krakowa i następnie kardynała. Przez te wszystkie bardzo trudne lata spędzane między Krakowem, Lublinem (wykładowca na KUL-u) i Rzymem, ile tylko mógł, przebywał z młodymi ludźmi umiejąc trafiać do ich umysłów i serc. Wezwanie na konklawe po śmierci Papieża Pawła VI zastało ks. kardynała Wojtyłę z kolejnym pokoleniem młodych, latem 1978r na spływie kajakowym. Pontyfikat nowo wybranego Jana Pawła I był krótki – trwał 33 dni.
Po okresie żałoby odbyło się następne konklawe i do Ojczyzny „wujek” przyjechał już jako Papież – Pielgrzym, Jan Paweł II, 1 czerwca 1979r.

Przeżywałam wydarzenia II poł. lat 70-tych, kiedy to nasze codzienne życie stawało się coraz trudniejsze i biedne, kolejki po wszystko, co było potrzebne do życia – coraz dłuższe, żyło się szybciej, bo wydarzenia w kraju i na świecie  - niewątpliwie coraz ciekawsze - szybko następowały po sobie, aż osiągnęły swoje apogeum: powstała Solidarność, a z nią pojawiła się nadzieja na poprawę losu, potem dramat stanu wojennego, smutne, szare lata 80-te i przemiany polityczno – społeczne końca XXw i początku XXIw. Nieraz zadawałam sobie pytanie – jak wyglądałby dziś świat i Polska bez tego niezwykłego, blisko 27- letniego pontyfikatu Jana Pawła II, Papieża „słowiańskiego”, z dalekiego kraju? Niezwykłego – bo wyszedł do ludzi, by zobaczyli „Piotra naszych czasów”, dotykali Jego rąk, odzieży – widziałam, jak ludzie garnęli się do Niego, stąd ślady palców na ramionach i barkach białej sutanny, słuchali słów homilii, modlili się z Nim, śpiewali pieśni – cieszyli się z bliskości swojego Papieża.
A te rozśpiewane spotkania z krakowską młodzieżą, a żarty i przekomarzania, wywołujące radosny śmiech młodych, śpiew i modlitwy z tymi tysiącami pod „oknem papieskim” na Franciszkańskiej 3 nawet wtedy, gdy przeszkadzał Mu wiek i schorzenia.

Zawsze towarzyszyły Mu tłumy, także i na dzisiejszej ceremonii – około osiemset tysięcy w Rzymie i Watykanie, a przed telebimami na kościelnych placach i dziedzińcach, przed telewizorami, przy odbiornikach radiowych zasiedli ludzie różnych ras, kolorów skóry, o różnym wykształceniu i poglądach, zdrowi i chorzy, starzy i młodzi – na wszystkich kontynentach Ziemi – setki milionów. A wszystko to, by uczcić Autorytet Moralny, Serce i Sumienie świata i Godności osoby ludzkiej, człowieka skromnego, radującego się szczęściem bliźnich, cierpiącego, zapatrzonego w Krzyż, który dzierżył do ostatniego tchu, przybyłego z małego kraju, odległego od wielkich centrów władzy – Tego, Który poruszył świat.


                                                                                                                  Ewa Utracka

                                                                   


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz